Ukrywał się w szafce podczas ataku terrorystów. "Bałem się, że otworzę drzwiczki"

Ukrywał się w szafce podczas ataku terrorystów. "Bałem się, że otworzę drzwiczki"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ukrywał się w szafce podczas ataku terrorystów. "Bałem się, że otworzę drzwiczki" (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Lilian Lepère, pracownik drukarni w miejscowości Dammartin-en-Goele przez osiem godzin ukrywał się przed terrorystami, którzy dokonali zamachu na redakcję "Charlie Hebdo". – Pomyślałem, że jeśli jeden z braci Kouachi będzie chciał użyć ręcznika zawieszonego na drzwiczkach szafki, gdzie się schowałem, to będzie koniec – powiedział - podaje TVP Info.
26-latek ukrył się w szafce pod zlewem w kuchni zakładowej, kiedy bracia Kouachi zaatakowali drukarnię. – Nie mogłem się w ogóle ruszać. Bałem się, że otworzę drzwiczki – stwierdził. Przed terrorystami ostrzegł go szef Michel. – Kiedy Michel powiedział mi, że mają ze sobą kałasznikowy, nie uwierzyłem mu. Szef chciał pobiec po telefon, ale nie zdążył. Usłyszeliśmy kroki, Michel wybiegł na korytarz – opowiedział Lepère. Szef próbował odwrócić uwagę terrorystów proponując im kawę oraz opatrując rany. Bracia Kouachi wypuścili go z drukarni.

Terroryści większość czasu spędzili w gabinecie szefa, ale w pewnym momencie weszli do kuchni, aby zajrzeć do szafy obok zlewu oraz napić się z niego wody. – Moje plecy oparte były o rurę i poczułem, jak leci woda. Przez szparę zobaczyłem jego cień. To było jak film – opowiadał 26-latek.  – Pomyślałem sobie, że jeśli będzie chciał wytrzeć sobie ręce ręcznikiem, który wisi na drzwiach szafki, one się otworzą. Mój mózg przestał myśleć, a serce zamarło. Nie mogłem oddychać, pozostawało mi tylko czekanie – dodał. 

Przebywając w ukryciu płakał i wysyłał SMS-y do bliskich. Odpowiedział mu brat, informując, że rodzina pozostaje w kontakcie z policją. – Zrobiło mi się trochę lepiej. Wtedy też po raz pierwszy się popłakałem – powiedział Lepère.

Pracownik drukarni opisał również szturm komandosów. – Usłyszałem dwie wielkie eksplozje. Moim pierwszym uczuciem była ulga. Bolało mnie już wszystko: kolana, głowa, szyja – wyjaśnił. Pomimo nakazu służb, aby zostać na miejscu, wyszedł z szafki. – Później usłyszałem głosy, otworzyły się drzwi i zobaczyłem światło – dodał. 

Lepère wyraził solidarność z rodzinami ofiar zamachów. Podziękował też służbom oraz szefowi. – To dzięki niemu tutaj jestem. Nie mam słów, by wyrazić wdzięczność. Ryzykował życie, żebym ja miał czas, by się ukryć – podsumował.

TVP Info