- Dla banków to nie było żadne zaskoczenie. Od początku wiedziały, że wsadzają nas na huśtawkę i poddają ryzyku - mówił w rozmowie z "Wprost" o dzisiejszych wydarzeniach związanych z kursem franka szwajcarskiego Tomasz Sadlik ze Stowarzyszenia Obrony Poszkodowanych "Pro Futuris".
Bank centralny Szwajcarii (SNB) ogłosił, że nie będzie dłużej bronić kursu franka wobec euro. W efekcie po godz. 11, kurs franka najpierw przekroczył 4 zł, a według niektórych platform - przebił nawet poziom 5 zł. Obecnie kurs stabilizuje się na poziomie 4,20 zł. Te zmiany dotkną przede wszystkim kredytobiorców, którzy mają swoje zobowiązania w szwajcarskiej walucie. Na tę chwilę mówi się o 2,5 miliona takich osób.
Kacper Świsłowski, Wprost: Dzisiejsze zawirowania wokół franka szwajcarskiego na pewno były zaskoczeniem dla kredytobiorców. A dla banków?
Tomasz Sadlik: Dla banków to nie było żadne zaskoczenie. Od początku wiedziały, że wsadzają nas na huśtawkę i poddają ryzyku. Uważam, że w tej sytuacji tylko sądy mogą coś zdziałać.
Czyli inicjatywa zostaje jedynie po stronie poszkodowanych?
W tej chwili tak.
Banki mogą ponieść jakieś konsekwencje? Któryś z nich może upaść?
Na to, że jakiś bank upadnie bym nie liczył, ale mogą być perturbacje. Na pewno będzie ciężko sprzedać Raiffeisen i ta sytuacja zaniży cenę rynkową tego banku. Jest kilka spraw w toku wobec banków. Prokuratura zajmuje się zarządem jednego z banków pod kątem odpowiedzialności karnej z artykułu 286. Nic więcej nie mogę powiedzieć.
Ktoś mógł przewidzieć dzisiejsze wydarzenia?
Na poziomie Warszawy nie dało się tego przewidzieć. Na poziomie Zurychu – na pewno. I trzeba podkreślić, że jest jeszcze druga "mina", na której siedzimy. To są stopy procentowe. Są na razie na minusie, ale to może "wystrzelić". Trzeba działać!
"Pro Futuris" wydało dzisiaj oświadczenie, w którym żąda pomocy od strony rządu. Chce by została powołana specjalna Komisja Negocjacyjna, która poprowadziłaby renegocjację wszystkich umów zawartych z ewidentnym naruszeniem praw konsumenta. Zdaniem "Pro Futuris", w kontekście braku informacji i należytej pomocy w latach „boomu” na te kredyty, rząd ma taki obowiązek wobec wszystkich poszkodowanych, których liczba w Polsce sięga ponad 2,5 miliona osób".
Kacper Świsłowski, Wprost: Dzisiejsze zawirowania wokół franka szwajcarskiego na pewno były zaskoczeniem dla kredytobiorców. A dla banków?
Tomasz Sadlik: Dla banków to nie było żadne zaskoczenie. Od początku wiedziały, że wsadzają nas na huśtawkę i poddają ryzyku. Uważam, że w tej sytuacji tylko sądy mogą coś zdziałać.
Czyli inicjatywa zostaje jedynie po stronie poszkodowanych?
W tej chwili tak.
Banki mogą ponieść jakieś konsekwencje? Któryś z nich może upaść?
Na to, że jakiś bank upadnie bym nie liczył, ale mogą być perturbacje. Na pewno będzie ciężko sprzedać Raiffeisen i ta sytuacja zaniży cenę rynkową tego banku. Jest kilka spraw w toku wobec banków. Prokuratura zajmuje się zarządem jednego z banków pod kątem odpowiedzialności karnej z artykułu 286. Nic więcej nie mogę powiedzieć.
Ktoś mógł przewidzieć dzisiejsze wydarzenia?
Na poziomie Warszawy nie dało się tego przewidzieć. Na poziomie Zurychu – na pewno. I trzeba podkreślić, że jest jeszcze druga "mina", na której siedzimy. To są stopy procentowe. Są na razie na minusie, ale to może "wystrzelić". Trzeba działać!
"Pro Futuris" wydało dzisiaj oświadczenie, w którym żąda pomocy od strony rządu. Chce by została powołana specjalna Komisja Negocjacyjna, która poprowadziłaby renegocjację wszystkich umów zawartych z ewidentnym naruszeniem praw konsumenta. Zdaniem "Pro Futuris", w kontekście braku informacji i należytej pomocy w latach „boomu” na te kredyty, rząd ma taki obowiązek wobec wszystkich poszkodowanych, których liczba w Polsce sięga ponad 2,5 miliona osób".