W liście osobistego sekretarza brytyjskiego premiera Tony'ego Blaira uznaje się rolę, jaką odegrała Polska, mająca wówczas czwartą co wielkości armię wśród aliantów, z żołnierzami walczącymi pod brytyjskimi i radzieckim dowództwem.
"Wyrażamy wielkie ubolewanie z powodu tego, że polskie kontyngenty nie wzięły udziału w paradzie zwycięstwa" - głosi list. Zdaniem polskiego ambasadora w Londynie, jest to "godny uznania wyraz woli naprawienia błędów historii".
"W 1939 r. rozpoczęliśmy walkę i mieliśmy wrażenie, że zostaliśmy zapomniani. 60 lat to zbyt długo, by to ukrywać" - mówi 88-letni Jan Korzeniowski, były żołnierz obecnie mieszkający w południowej Anglii, który jeszcze teraz pamięta ból polskich żołnierzy, którym nie wolno było uczestniczyć w paradzie zwycięstwa po zakończeniu II wojny światowej w 1945 r. Teraz ma nadzieję, że weźmie udział w obchodach 60. rocznicy zakończenia wojny.
Przewartościowania dotyczą także innych kwestii, m.in. masakry katyńskiej z 1940 r., w czasie której zostało zamordowanych około 20 tys. polskich żołnierzy. "Po wielu dziesięcioleciach zaprzeczeń, w 1990 r. Związek Radziecki przyznał się do odpowiedzialności za masakrę, w tym roku zaś brytyjskie MSZ opublikowało dossier, naświetlające stanowisko rządu w Londynie wobec tej zbrodni. Odmowa kolejnych rządów brytyjskich w sprawie uznania odpowiedzialności ZSRR za Katyń była powodem gniewu wielu ludzi" - przyznał minister ds. europejskich Denis McShane.
Premier Blair powołał nawet brytyjsko-polską komisję w celu zbadania ogromnej roli, jaką w czasie wojny odegrał polski wywiad. Dwutomowy raport komisji, który ma być opublikowany w najbliższych tygodniach, podkreśla nieocenioną pracę polskich oficerów wywiadu, prowadzoną często na terytorium okupowanym. "Robimy sprzątanie historii" - powiedział jeden z urzędników Foreign Office.
Zdaniem ambasadora RP w Londynie, wydarzenia te zwiastują zacieśnienie stosunków między dwoma ważnymi sojusznikami. Ma to także związek z postawą Warszawy wobec wojny w Iraku. "Polska była jednym z niewielu państw, które poparły dowodzoną przez USA koalicję w Iraku, obecnie zaś stacjonuje tam ponad 2 tys. żołnierzy i dowodzi wielonarodowymi siłami w południowo-środkowej części kraju".
"Polska - pisze "FT" - jest dziś traktowana przez W. Brytanię jako silna przeciwwaga dla tradycyjnego, francusko-niemieckiego motoru UE. Wiąże się to również z bardziej proamerykańskim stanowiskiem Warszawy, mocną wiarą w NATO i zazdrosną obroną własnej suwerenności, wywalczonej od byłego ZSRR".
"W oczach historyków, rozszerzenie Unii Europejskiej i NATO wyznaczają odwrót od koncepcji Europy, obwarowanej zachodnimi granicami, do tradycyjnego kontynentu, rozciągającego się od Uralu po Turcję" - podkreśla autor artykułu Richard Milne. Przytacza następnie uwagę ambasadora RP w Londynie Stanisława Komorowskiego, iż wydarzenia te stanowią ostateczne zamknięcie rozdziału, który można nazwać "podziałem Europy, podziałem bardzo niesłusznym".
"Z chwilą powrotu do [europejskiej] owczarni, kraje te nie tylko postrzegane są jako pozytywni sojusznicy, ale ich historia staje się także częścią naszej historii". dokonującym się rozszerzeniem UE, mówi brytyjski historyk, znawca historii Polski Norman Davies.
em, pap