Amerykański sekretarz obrony spotkał się z gubernatorem prowincji Paktia, Asadullahem Wafą, i odwiedził oddział nowej armii afgańskiej, której szkolenie zapewnia armia amerykańska.
Rumsfeld został następnie przyjęty przez prezydenta Afganistanu Hamida Karzaja. W spotkaniu uczestniczyło kilku ministrów, w tym afgański minister obrony marszałek Mohammad Fahim. Rozmawiano o "wojnie z terroryzmem, postępach w odbudowie, procesie rozbrojenia, Grupach Odbudowy Prowincji" - poinformował Karzaj na krótkiej konferencji prasowej po spotkaniu.
Rumsfeld wyraził pogląd, że "dobrą rzeczą" byłoby rozszerzenie poza Kabul mandatu Międzynarodowych Sił Wspierania Bezpieczeństwa (ISAF). ISAF pod dowództwem NATO liczy ok. 5300 ludzi z ok. 30 krajów. Na mocy decyzji ONZ ma za zadanie udzielać pomocy władzom afgańskim w utrzymaniu bezpieczeństwa w Kabulu i okolicach.
Amerykański minister obrony podkreślił jednak, że o bezpieczeństwo w Afganistanie na dłuższą metę powinni zadbać sami Afgańczycy. "Obecność obcych wojsk jest rzeczą pożyteczną przez jakiś czas. Jest to sprawa ważna przez jakiś okres, ale to anomalia. To nie jest naturalne" - podkreślił.
W ostatnich miesiącach talibowie, ich sojusznicy islamiści i prawdopodobni członkowie organizacji terrorystycznej Al-Kaida wyraźnie nasilili ataki na wojska koalicji i prorządowe wojska afgańskie. "Niepokoi nas wzrost aktywności talibów na granicy afgańsko-pakistańskiej" - powiedział Karzaj. Dodał, że jest w stałym kontakcie z prezydentem Pakistanu Pervezem Musharrafem. "Mamy nadzieję, że bardziej stanowcze podejście Pakistanu do talibów da pożądane rezultaty" - dodał prezydent Afganistanu.
Amerykański minister obrony wyraził zadowolenie z "postępów gospodarczych" kraju i wskazał na wysiłki Karzaja, by "zbudować państwo nowoczesne, demokratyczne i reprezentatywne".
Po południu w niedzielę Rumsfeld opuścił Kabul, skąd udał się do Kuwejtu.
em, pap