On sam oświadczył po tym spotkaniu, że wciąż nie dał ostatecznej odpowiedzi, czy przyjmuje nominację. "Wciąż badam sprawę" - powiedział.
Ahmed Korei wyraził jedynie wstępną zgodę na objęcie stanowiska - tłumaczył po jego wypowiedzi członek komitetu wykonawczego Fatahu Kais Abdelkarim. "Prezydent Arafat powiedział, że Korei "przyjął propozycję +w zasadzie+" - oświadczył.
Odchodzący minister spraw zagranicznych Autonomii Palestyńskiej Jaser Abed Rabbo potwierdził, że Arafat "oficjalnie zwrócił się do Abu Ali o przedstawienie składu jego rządu", co zakłada zgodę na nominację. Korei jednak nie dał oficjalnej odpowiedzi, ponieważ zażądał gwarancji międzynarodowych - ujawnił agencji AFP anonimowy przedstawiciel Palestyńczyków. "Kierownictwo palestyńskie będzie nadal kontaktować się ze stronami międzynarodowymi, by zapewnić sukces przyszłego rządu i uniknąć jego porażki".
Korei obwarował swoją zgodę kilkoma warunkami. Jednym z nich jest uzyskanie poparcia ze strony USA, Rosji, UE i ONZ, czyli czwórki, która wypracowała tzw. mapę drogową - plan pokojowy, mający położyć kres konfliktowi izraelsko-palestyńskiemu.
Na razie Korei może liczyć na poparcie Unii Europejskiej. Zapewnił go o tym przez telefon włoski premier Silvio Berlusconi, którego kraj sprawuje obecnie przewodnictwo UE. Korei zwrócił się o europejską pomoc w przeprowadzaniu reform i w negocjacjach na Bliskim Wschodzie. Berlusconi obiecał poparcie dla kontynuacji reform i walki z terroryzmem.
Wcześniej rzeczniczka szefa unijnej dyplomacji Javiera Solany, Cristina Gallach, deklarowała, że UE "uczyni wszystko, co możliwe, by poprzeć" nowego premiera palestyńskiego i "dopomóc mu", bo jest to człowiek, który "wierzy w pokój z Izraelem".
Waszyngton zareagował powściągliwie. Wybór premiera to "wewnętrzna sprawa" Palestyńczyków, a dla Stanów Zjednoczonych najważniejsze jest, by nowy szef rządu "miał władzę pozwalającą zwalczać terroryzm" - powiedział rzecznik Białego Domu Scott McClellan.
Izrael nie poprze Ahmeda Korei, jeśli nie będzie on walczyć z terrorem - skomentował doniesienia o jego nominacji anonimowy przedstawiciel rządu Izraela. "Ktokolwiek popiera strategię terroru w Autonomii Palestyńskiej, bez wątpienia popycha naród palestyński ku tragedii i nie jest partnerem w procesie pokojowym" - podkreślił ów przedstawiciel, towarzyszący premierowi Arielowi Szaronowi podczas wizyty w Indiach. Według jego słów, wszystko zależy od tego, co zrobi Korei: "Jeśli podejmie on wyzwanie i będzie walczyć z terrorem, zdemontuje infrastrukturę terroru, będzie prowadził śledztwa i aresztowania w Hamasie, wtedy zostanie uznany za partnera".
Inny wysoki rangą przedstawiciel Izraela zapowiedział, że jego kraj nie zaprzestanie eliminowania palestyńskich ekstremistów, dopóki Palestyńczycy będą działać przeciwko Izraelowi.
Zdaniem radykalnych ugrupowań palestyńskich Hamasu i Islamskiego Dżihadu, rząd powinien "potwierdzić prawo naszego narodu do oporu i samoobrony, powinien go chronić przed agresją i blokadami" - powiedział przedstawiciel Islamskiego Dżihadu w Gazie, Mohammad Al-Hindi. "Taki rząd poprzemy". W podobnym tonie wypowiedział się jeden z przywódców Hamasu Abdelaziz al-Rantissi.
Korei natomiast deklarował wcześniej, że niecelowe byłoby tworzenie rządu, jeśli Izrael nie zmieni swej polityki wobec Palestyńczyków.
66-letni Korei ma objąć stanowisko po Mahmudzie Abbasie, który podał się w sobotę do dymisji, gdy nie udało mu się uzyskać większych uprawnień, a szczególnie przejąć kontroli nad palestyńskim aparatem bezpieczeństwa, pozostającym w rękach prezydenta Jasera Arafata. Podobnie jak Abbas, jest on jednym z głównych twórców porozumienia pokojowego z Oslo, zawartego z Izraelem w 1993 r. w sprawie autonomii Palestyńczyków.
em, pap