2014 r. mieszkańcy Krymu żegnali w ponurych nastrojach. Na kilka dni przed świętami cały półwysep nagle zamarł. Trolejbusy stanęły w miejscu, światła na drogach przestały działać, a biura i duże sklepy zostały zamknięte w połowie dnia. Tylko drobni sklepikarze, niezrażeni brakiem prądu i apokaliptycznym widokiem pogrążonych w ciemności miast, dalej pracowali przy świecach. Całkowite odcięcie Krymu od energii powtórzyło się kolejnego dnia, aż Kijów zdołał wymusić na Moskwie bardziej opłacalny kontrakt na dostarczanie węgla. Kolejną atrakcją była decyzja Kijowa, by z dnia na dzień zerwać wszystkie kolejowe i autobusowe połączenia z Krymem. – Teraz pociągi kursują do stacji Nowoaleksijiwka. Żeby dojechać do oddalonej o 20 km granicy, trzeba wynająć taksówkę. Na miejscu kontrola paszportowa i spacer z walizką przez pięciokilometrową strefę buforową – relacjonuje swoją podróż z Kijowa do rodzinnego Sewastopola dziennikarz Andrij Janicky.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.