"To jest nasza ziemia, nie oddamy jej ani piędzi, nie ugniemy się przed atakami ze wschodu ani z zachodu" - skomentował w sobotę decyzję Moskwy prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka.
"W chwili gdy strona rosyjska anuluje dostawy gazu dla Białorusi po cenach preferencyjnych, wszelkie plany szybkiego przejścia do wspólnej waluty tracą sens ekonomiczny" - powiedział w telewizji białoruski minister gospodarki, Andrej Kabiakou. Według jego wyliczeń, podniesienie cen gazu przez Rosję będzie kosztowało Mińsk 200 mln dolarów rocznie.
Dotychczas Białoruś kupowała gaz od Moskwy po tych samych cenach co rosyjskie regiony. Mimo to zadłużenie energetyczne Mińska wobec wschodniego sąsiada wzrosło w ub. roku do 250 mln euro.
Moskwa uzależniała dotąd utrzymanie preferencyjnych cen gazu dla Mińska od przystąpienia Białorusi do unii gospodarczej z Rosją. Ostatnio prezydent Łukaszenka sprzeciwił się jednak wprowadzeniu u siebie rosyjskiego rubla. Prezydent Władimir Putin zaprosił na najbliższy poniedziałek prezydenta Białorusi na rozmowy w tej sprawie do swej rezydencji w Soczi nad Morzem Czarnym.
rp, pap