Ziemia obiecana

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polska chce najdłuższego okresu przejściowego na zakup ziemi przez cudzoziemców spośród wszystkich krajów aspirujących do członkostwa w Unii Europejskiej
Wprawdzie większość naszych polityków cieszy się, że w tej sprawie udało się wypracować kompromis, a przedstawiciele unii chwalą nas za rezygnację z żądania stałego zakazu sprzedaży ziemi obcokrajowcom, ale polskie propozycje z pewnością odbiją się na przebiegu negocjacji z Brukselą. Jeśli unia zaakceptuje długi okres przejściowy w tej sprawie, będzie to nas kosztowało odroczenie na lata swobodnego zatrudniania Polaków w krajach UE oraz znaczne ograniczenie przyszłej pomocy dla naszego rolnictwa. Co więcej, w żadnym kraju przyjmowanym do unii okresy przejściowe nie spowodowały wyrównania się cen ziemi, zahamowały też napływ inwestycji, szczególnie w turystyce i budownictwie. Jak pokazują doświadczenia państw wstępujących do unii w latach 70. i 80., liberalizacja przepisów o nabywaniu ziemi przez cudzoziemców nie musi być zagrożeniem, a może się okazać atutem.


Polsce nie opłaci się żądanie długiego moratorium w sprawie sprzedaży ziemi cudzoziemcom

W naszym kraju kwestię zakupu ziemi przez obcokrajowców reguluje ustawa przyjęta jeszcze w 1920 r., którą potem kilkakrotnie nowelizowano. Zgodnie z nią, cudzoziemcy mogą kupować w Polsce ziemię po otrzymaniu zezwolenia ministra spraw wewnętrznych i administracji. Co roku szef MSWiA wydaje decyzje odmowne w odniesieniu do ok. 5 proc. wniosków. Żeby w ogóle móc złożyć wniosek, zainteresowani powinni udokumentować polską narodowość lub pochodzenie bądź pozostawać w związku małżeńskim z polskim obywatelem. Od czasu, kiedy Polska zaczęła się starać o członkostwo w Unii Europejskiej, jasne się stało, że ustawa ta musi zostać zliberalizowana. Jednakże kolejne inicjatywy poselskie, z którymi występowali głównie parlamentarzyści PSL, wcale nie zmierzały w tym kierunku. W poprzednim parlamencie powstał między innymi pomysł, by wprowadzić do polskiego ustawodawstwa całkowity zakaz sprzedaży cudzoziemcom gruntów rolnych, leśnych oraz jezior. Wbrew ostrzeżeniom, że takie posunięcie byłoby samobójcze w obliczu negocjacji z unią, parlamentarzyści PSL rozpętali polityczną kampanię, która miała doprowadzić do uchwalenia rygorystycznej ustawy. Przeszkodziły im wybory parlamentarne w 1997 r. Mniej radykalni są posłowie AWS. Nie chcą oni co prawda, by Polska starała się o stały zakaz swobodnej sprzedaży ziemi obcokrajowcom, ale domagają się, by taką możliwość odsunąć w czasie. To właśnie z ich inicjatywy Polska zaproponowała unii osiemnastoletni okres przejściowy na zakup polskich gruntów rolnych i terenów rekreacyjnych. Jak twierdzą politycy AWS, jest to minimalny okres, na jaki mogli przystać. - Nasza sytuacja gospodarcza jest trudna i musimy znaleźć rozwiązania, które nie dopuszczą do wykupu polskiej ziemi. Bardzo istotne jest wprowadzenie mechanizmów obronnych, a jednym z nich może być okres karencji - nie krótszy niż 18 lat. Uważam, że potrzebny byłby nawet 25-letni okres przejściowy, ale mam nadzieję, że również 18 lat wystarczy, by Polska stała się krajem na tyle bogatym, aby nasze podstawowe wskaźniki ekonomiczne nie odbiegały od innych krajów europejskich - mówi Stefan Niesiołowski, poseł ZChN. Unia Wolności chciała krótszego okresu przejściowego, ale ostatecznie przystała na kompromis. - Swobodny dostęp obywateli unii do polskiej ziemi wcześniej czy później musi nastąpić. Trzeba jednak na to trochę czasu, aby przygotować Polaków. Duży problem stanowić może bariera psychologiczna, wynikająca ze słabości finansowej społeczeństwa. Ale na możliwości nabywania w Polsce ziemi przez cudzoziemców możemy jedynie skorzystać: część polskiej ziemi leży odłogiem, brakuje pieniędzy na jej zagospodarowanie. Zagraniczni inwestorzy mogą pomóc w jej sensownym wykorzystaniu - mówi Andrzej Potocki, rzecznik prasowy klubu parlamentarnego Unii Wolności. Kontrowersje budzi też drugi punkt naszego stanowiska negocjacyjnego w sprawie sprzedaży ziemi cudzoziemcom. Polska chce, by wprowadzić dla nich pięcioletnie moratorium na zakup ziemi pod inwestycje. W ten sposób sami pozbawilibyśmy się znacznych dochodów. Tymczasem - według sondażu przeprowadzonego na zlecenie "Wprost" przez instytut Pentor - 57 proc. Polaków opowiada się za tym, by zagraniczny przedsiębiorca, który chce wybudować w naszym kraju na przykład fabrykę, miał możliwość kupienia ziemi pod jej budowę. Dużo gorzej jest z zaufaniem Polaków do cudzoziemców, pragnących nabywać nasze grunty rolne: sprzeciwia się temu 52 proc. ankietowanych, a akceptuje to 39 proc. Nieoficjalnie urzędnicy z Brukseli ostrzegają, że radykalne stanowisko Polski w sprawie moratorium na zakup ziemi przez obcokrajowców może nas drogo kosztować. Tak długiego okresu przejściowego nie zaproponował żaden z krajów, które wraz z nami aspirują do członkostwa w unii. Słowenia i Estonia w ogóle zrezygnowały ze stawiania takich warunków. W krajach tych uznano, że na braku okresów przejściowych można zarobić podwójnie. Po pierwsze - w zamian za odstąpienie od moratorium można uzyskać lepsze warunki na innych polach negocjacyjnych, na przykład otrzymać większą pomoc w restrukturyzacji przemysłu bądź rolnictwa. Po drugie - postępując tak jak Hiszpania i Portugalia, które wstępując do unii, od razu zrezygnowały z ograniczeń w handlu ziemią, można się spodziewać wzmożonego napływu zagranicznego kapitału. Od zaproponowanych przez Polskę warunków zakupu ziemi bezpośrednio zależy stanowisko unii w sprawie przyszłego dostępu Polaków do europejskiego rynku pracy: im dłuższych okresów przejściowych będziemy się domagać, tym później skorzystamy z dobrodziejstw tego rynku. - Jeżeli unia zgodzi się na 18-letni okres przejściowy, będziemy musieli pójść na pewne ustępstwa w negocjacjach. Najbardziej prawdopodobne jest to, że polscy robotnicy nie będą mieli pełnej swobody w podejmowaniu pracy za granicą. Takie koszty Polska jest jednak w stanie ponieść, gdyż korzyści wynikające z przystąpienia do unii i tak będą o wiele większe - uważa Stefan Niesiołowski. Zwolennicy jak najdłuższych okresów przejściowych na zakup ziemi w Polsce przez obcokrajowców podnoszą argumenty o znacznej różnicy cen w naszym kraju i państwach UE. Istotnie, średnia cena hektara gruntów rolnych na przykład w Niemczech wynosi ponad 61 tys. zł, podczas gdy w Polsce - jedynie 3,5 tys. zł. Taka rozbieżność miałaby sprzyjać spekulantom. W rzeczywistości ceny ziemi w atrakcyjnych miejscowościach Polski, na przykład w pobliżu największych miast, są zbliżone do zachodnioeuropejskich. O wszystkim decyduje prawo podaży i popytu. Trudno się więc spodziewać, że nagle znajdą się chętni do kupienia tysięcy hektarów na tzw. ścianie wschodniej, których nikt obecnie nie użytkuje. Na moratorium w sprawie kupowania polskiej ziemi przez obcokrajowców najbardziej straci polska wieś. Przede wszystkim nie przyciągnie zagranicznych inwestorów, którzy mogliby zapewnić jej rozwój i modernizację. Niemal pewne jest też, że w zamian za zgodę na okresy przejściowe unia znacznie zredukuje pomoc finansową na restrukturyzację naszego rolnictwa. Dlatego - paradoksalnie - największym sukcesem polskich negocjatorów w Brukseli może się okazać odrzucenie przez Brukselę naszej propozycji i radykalne skrócenie okresów przejściowych.

Więcej możesz przeczytać w 31/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.