- Jak mnie złapią Rosjanie, będę gwiazdą Russia Today. Kto zna historię, ten wie, że jeśli Rosjanie zdobędą Ukrainę, już się nie zatrzymają - mówi "Polak", który zaciągnął się do batalionu Donbas.
"Polak" - pod takim pseudonimem we wschodniej Ukrainie walczy nasz rodak. - Nie jestem najemnikiem, nikt mi nie płaci. To taki, nazwijmy to, wolontariat - mówi "Polak".
- Skończyłem 40 lat i w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że nie chce mi się żyć, by powiększać rachunek bankowy. Większość siedzi przed telewizorem, zajmuje się dziećmi. W końcu te dzieci wyrastają, rodzina może się rozpaść i trzeba sobie powiedzieć, co dalej. Ja wybrałem taką drogę. I nie żałuję. Uważam, że to jedna z lepszych decyzji w życiu. Znajomi mówili, że jestem pie***. Tu też początkowo się wszyscy dziwili, choć byli potwornie wdzięczni. Zostali sami, Europa ich opuściła. Teraz to widzą - tłumaczy swoją decyzję o wyjeździe na Ukrainę.
Jak tłumaczy "Polak", "wysłanie 50 kamizelek kuloodpornych do sąsiada, który walczy z odwiecznym wrogiem to wielki problem". - Musieli Ukraińcy pojedynczo je nosić przez granicę. Przecież to kpina! - mówi i dodaje, iż dostawy broni byłyby dla Ukrainy ogromną pomocą.
"Polak" podkreśla, iż nie jest mordercą. - To, że strzelam i prawdopodobnie zabijam, to tylko dlatego, że bronię chłopaków, a oni mnie. To psychologiczny punkt widzenia żołnierza. Żołnierz nie jest mordercą. W moim batalionie 80 proc. ludzi to ukraińscy Rosjanie i 80 proc. ma wyższe wykształcenie. To nie są zboczeńcy i psychopaci - podkreśla.
TOK FM
- Skończyłem 40 lat i w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że nie chce mi się żyć, by powiększać rachunek bankowy. Większość siedzi przed telewizorem, zajmuje się dziećmi. W końcu te dzieci wyrastają, rodzina może się rozpaść i trzeba sobie powiedzieć, co dalej. Ja wybrałem taką drogę. I nie żałuję. Uważam, że to jedna z lepszych decyzji w życiu. Znajomi mówili, że jestem pie***. Tu też początkowo się wszyscy dziwili, choć byli potwornie wdzięczni. Zostali sami, Europa ich opuściła. Teraz to widzą - tłumaczy swoją decyzję o wyjeździe na Ukrainę.
Jak tłumaczy "Polak", "wysłanie 50 kamizelek kuloodpornych do sąsiada, który walczy z odwiecznym wrogiem to wielki problem". - Musieli Ukraińcy pojedynczo je nosić przez granicę. Przecież to kpina! - mówi i dodaje, iż dostawy broni byłyby dla Ukrainy ogromną pomocą.
"Polak" podkreśla, iż nie jest mordercą. - To, że strzelam i prawdopodobnie zabijam, to tylko dlatego, że bronię chłopaków, a oni mnie. To psychologiczny punkt widzenia żołnierza. Żołnierz nie jest mordercą. W moim batalionie 80 proc. ludzi to ukraińscy Rosjanie i 80 proc. ma wyższe wykształcenie. To nie są zboczeńcy i psychopaci - podkreśla.
TOK FM