Odnosząc się do argumentu, że pozostawienie zapisów traktatu z Nicei oznaczałoby, że 80 proc. państw Unii, liczących 20 proc. ludności, może przegłosować w sprawach finansowych pozostałe kraje, Miller zwrócił uwagę, że w ten sposób zakłada się jakąś złą wolę, "działanie jednych przeciwko drugim".
"Przecież ta sama refleksja musiała towarzyszyć obradom w Nicei. To jest argument, który jak rozumiem, w Nicei był także analizowany. Skoro wówczas uznano, że nie ma takiego niebezpieczeństwa, to dlaczego teraz wysuwa się je na pierwszy plan" - podkreślił premier. Odpowiadając na pytanie o szanse wprowadzenia do konstytucji europejskiej pozostałych trzech elementów stanowiska polskiego rządu (zasady: jeden kraj - jeden komisarz, wpisanie wartości chrześcijańskich do preambuły i otwarty charakter współpracy z NATO w dziedzinie obronności), premier powiedział: "Myślę, że tutaj jest o wiele łatwiej się porozumieć, pole manewru jest znacznie większe".
"Niemcy mają np. wątpliwości, czy rzeczywiście ta zasada jeden kraj - jeden komisarz, co by prowadziło do tego, że będzie 25 komisarzy, może funkcjonować, bo jak przyporządkować do każdego komisarza kompetencje, by się nie krzyżowały, ale to są sprawy do dyskusji. Po wczorajszych rozmowach odnoszę wrażenie, że tutaj pole manewru jest zdecydowanie bardziej szerokie niż w kwestii ważenia głosów" - podkreślił Miller.
Premier spotkał się w poniedziałek w Gelsenkirchen z kanclerzem Niemiec Gerhardem Schroederem na szóstych polsko-niemieckich konsultacjach międzyrządowych. W ich trakcie przedstawiono stanowiska obu rządów na rozpoczynającą się 4 października w Rzymie konferencję międzyrządową, która ma ostatecznie opracować unijną konstytucję.
Najważniejszym polskim postulatem jest utrzymanie uzgodnionego w Nicei w 2000 r. systemu głosowania w Radzie UE. W systemie nicejskim Polsce przypadło 27 głosów i nasz kraj ma prawie taką samą siłę głosu, jak np. Niemcy, które otrzymały 29 głosów.
em, pap