Codziennie rano rządowa limuzyna podjeżdża po Ewę Kopacz do hotelu poselskiego. Premier po pół roku urzędowania nadal nie planuje przeprowadzać się do willi na Parkowej. Poza tym zmieniło się jednak wiele. Kopacz okrzepła i widać, że coraz pewniej czuje się w swojej roli. – Co by pani zrobiła, mając czwórkę dzieci głodnych, czy zabiłaby pozostałe dziesięcioro, żeby nakarmić czworo? – wypalił górnik, jeden ze związkowych działaczy w najostrzejszym momencie negocjacji dotyczących restrukturyzacji Kompanii Węglowej. – Zabiłabym każdego, kto by chciał skrzywdzić moje dzieci – odparowała Kopacz. Górnik zaskoczony zamilkł. Ale to jedyna potyczka, którą premier wygrała z górnikami. Na programie restrukturyzacji kopalń eksperci nie zostawiają suchej nitki. Zarówno jeżeli chodzi o samo porozumienie, jak i sposób gaszenia konfliktu. Jedno trzeba jednak jej dziś przyznać – ta lekcja nie pójdzie na marne. Kiedy do Polski dotarły informacje o tragicznym zamachu w Tunezji, Kopacz zebrała rządowy zespół zarządzania kryzysowego. Potem spokojnie informowała o sytuacji i do momentu wystąpienia marszałka Sejmu rząd sprawiał wrażenie, że ma wszystko pod kontrolą.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.