Śledczy: Wideo z katastrofy nie istnieje. "Bild": Francuzi nie mówią wszystkiego

Śledczy: Wideo z katastrofy nie istnieje. "Bild": Francuzi nie mówią wszystkiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Miejsce katastrofy (FOT: CRYSTALPICTURES/NEWSPIX.PL) Źródło: Newspix.pl
Jak stwierdził rzecznik francuskiej żandarmerii por. Jean-Marc Menichini, doniesienia o istnieniu nagrania wykonanego telefonem w ostatnich chwilach są nieprawdziwe i nieuzasadnione - podaje tvn24.pl. O wideo nie wiedzą też nic śledczy zajmujący się badaniem wypadków lotniczych.
Francuski tygodnik "Paris Match" oraz niemiecki dziennik "Bild" we wtorek opublikowały informację, że posiadają nagranie ostatniej fazy lotu Airbusa A320 niemieckich linii lotniczych Germanwings, który podczas lotu z Barcelony do Dusseldorfu rozbił się we francuskich Alpach. Nagranie ma pochodzić z odnalezionego na miejscu katastrofy telefonu komórkowego. Według opisu "Paris Match” nie da się na nim rozpoznać ludzi, jednak krzyki pasażerów potwierdzają, że byli oni świadomi tego do się dzieje.

Ponadto, na nagraniu podobno dało się usłyszeć przynajmniej trzykrotnie metaliczne uderzenia, które mogą być rejestracją prób dostania się kapitana samolotu do kabiny pilotów. Pod koniec nagrania nastąpił mocniejszy wstrząs i krzyki - m.in. "Mój Boże" w kilku językach - stały się głośniejsze, po czym materiał się urywa.

Francuska żandarmeria dementuje

Cytowany przez CNN rzecznik francuskiej żandarmerii stwierdził, że "śledczy nie wiedzą niczego o nagraniu", które opisały oba dzienniki. Dodał również, że nie rozpoczęto jeszcze badań żadnego z telefonów, jakie znaleziono na miejscu katastrofy. Por. Jean-Marc Menichini zaznaczył też, że nie było możliwości, by ktokolwiek wykradł telefony i przekazał je mediom.

Menichini powiedział również, że doniesienia "Bilda" i "Paris Match" są nie tylko nieprawdziwe, ale też nieuzasadnione. Zaznaczył, że dane z telefonów uda się odzyskać dopiero po przewiezieniu ich do Instytutu Kryminalistyki w Rosny sous-Bois pod Paryżem. Doniesienia medialne dementują również eksperci prowadzący śledztwo ws. katastrofy w Alpach, którzy również "nic nie wiedzą o nagraniach".

"Nagrania są autentyczne"

Redaktor naczelny portalu Bild.de Julian Reichelt odpowiedział na wypowiedzi francuskich służb. Podkreślił, że nagrania widział na własne oczy i uważa, że są autentyczne, oraz że "w pełni podpisuje się pod treścią artykułu jaki opublikował jego dziennik".

- Ukazały się więc nam rzeczy, o jakich istnieniu wcześniej nie wiedzieliśmy. Ogólnie mówiąc, możemy stwierdzić, że śledczy nie poinformowali nas na początku o wielu elementach śledztwa - stwierdził Reichelt.

Katastrofa w Alpach

24 marca w południowej Francji rozbił się airbus A320 linii Germanwings. Na pokładzie samolotu było 144 pasażerów, w tym 16 dzieci, i 6 członków załogi. Liczbę osób na pokładzie potwierdzili przedstawiciele Germanwings. Jak poinformowały francuskie władze, nikt nie przeżył katastrofy.

Samolot wystartował z barcelońskiego lotniska El Prat o 9.35. Jak ustalił Flightradar24, portal śledzący samoloty latające m.in. nad Europą, maszyna po osiągnięciu pułapu 38 tys. stóp (ok 12 km), zaczęła w pewnym momencie spadać. Łączność z załogą została utracona, gdy Airbus320 był na wysokości 680 0 stóp (ok 2,4 km n.p.m.). Według informacji Germanwings samolot opadał przez osiem minut. Po uderzeniu o zbocze góry rozpadł się na kawałki. Szczątki maszyny zostały zlokalizowane przez helikoptery francuskiej żandarmerii. Samolot rozbił się na wysokości 2961 m n. p. m. Jak twierdzą żandarmi obserwujący miejsce katastrofy ze śmigłowca, największy widoczny fragment wraku ma mieć metr długości.

Pilot rozbił samolot

Śledczy ustalili, iż po tym, jak pilot Patrick S. wyszedł do toalety, 28-letni Andreas Lubitz rozmyślnie doprowadził do tragedii. Przejął on kontrolę nad maszyną i zablokował drzwi tak, by kolega nie mógł wrócić do kokpitu.

"Możesz teraz przejąć kontrolę" - nagranie z czarnej skrzynki

Nagranie z telefonu komórkowego do którego dotarła prasa zgadza się z zapisem z czarnej skrzynki. Jak podaje niemiecki "Bild",  nagranie z rejestratora rozmów rozpoczyna się od przeprosin pilota Patrica S. do pasażerów w związku z tym, iż lot był 26 minut opóźniony. Samolot wyleciał z Barcelony o 10:01.

Przez kolejne 20 minut Patric S. rozmawia z drugim pilotem Andreasem Lubitzem. Ten zapewnia go, iż może wyjść do łazienki, kiedy tylko chce, i że w razie potrzeby przejmie kontrolę nad samolotem. Po jakimś czasie S. nakazuje Lubitzowi wstępne przygotowanie maszyny do lądowania. Dwie minuty po tym, S. mówi: - Możesz teraz przejąć kontrolę. Odsuwa fotel, a następnie zamyka drzwi.

"Otwórz te przeklęte drzwi!"

Samolot zaczyna tracić wysokość. Kontrola powietrzna usiłuje skontaktować się z pilotami. Następnie słychać sygnał alarmowy "Sink Rate", pojawiający się przy zbyt gwałtownym zmniejszaniu wysokości lotu.

Chwilę później słychać uderzenia. S. krzyczy: - Na Boga, otwieraj drzwi! W tle słychać krzyki przerażonych pasażerów. S. wali w drzwi kokpitu. Włącza się kolejny sygnał alarmowy. - Otwórz te przeklęte drzwi! - krzyczy Patric S. do Lubitza. Lubitz nie mówi ani słowa.

Samolot uderza skrzydłem o górę. Ostatnimi zarejestrowanymi dźwiękami są krzyki pasażerów.

TVN24.pl, CNN, Bild.de, Wprost.pl