"Wicepremier Jerzy Hausner powiedział, że trzeba likwidować patologie w górnictwie, więc je likwidujemy. Wskazał, że decyzję o likwidacji podjął zarząd Kompanii. W następne dni nie będziemy wpuszczać kolejnych osób odpowiedzialnych za ten stan rzeczy. Zaczynamy brać sprawy w swoje ręce" - powiedział lider protestujących Marek Gaik.
"To na pewno nie jest zachowanie eleganckie - utrudnianie komuś pracy. Zabranianie komuś pracy nie licuje z zachowaniem związkowców. To związkowcy walczą o to, żeby każdy miał pracę, a teraz nie chcą wpuścić do pracy członków zarządu" - powiedział rzecznik Kompanii Zbigniew Madej.
Ok. 30 okupujących Kompanię w proteście przeciwko planowanej likwidacji czterech śląskich kopalń zajmuje salę konferencyjną; na jej drzwiach napisali: "Byliśmy, jesteśmy, będziemy". Pracownicy Kompanii mówią, że nie utrudniają im pracy, choć skarżą się na "pewien nieład" i dźwięk syreny, rozlegający się kilka razy dziennie w budynku.
Nadal trwają protesty w bytomskich kopalniach. W kopalni "Centrum" w poniedziałek pod ziemią protestowało 23 górników, a na dachu sortowni - 6. W kopalni "Bytom II" pod ziemią protestuje 15 górników (w tym 5 przebywa na dole od początku podjęcia protestu, czyli od czwartku), zaś na dachu łaźni - 10.
"Przyjmujemy te protesty z ubolewaniem. Podkreślamy cały czas, że nie rozpoczął się proces wygaszania wydobycia, ten proces rozpocznie się, kiedy zostanie przyjęta ustawa górnicza, nie rozumiemy więc tych zachowań. Nie nastąpiło jeszcze to, o czym górnicy mówią" - podkreślił Madej.
W niedzielę pod bytomskimi kościołami ruch społeczny Inicjatywa Ratowania Bytomskich Kopalń zbierał podpisy poparcia mieszkańców miasta. Ruch stawia sobie za cel "udaremnienie rządowego planu polegającego na likwidacji bytomskich kopalń" oraz "utrzymanie miejsc pracy w bytomskich kopalniach tak długo, jak to będzie możliwe".
sg, pap