– W latach 80., w czasach jeszcze sprzed wielkiej rewolucji technologicznej, mieliśmy do czynienia z 20 tys. pożarów rocznie. Dziś jest ich od 150 do 180 tys., nastąpił więc prawie dziewięciokrotny wzrost. To bardzo dużo – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Maria Dreger, prezes zarządu Stowarzyszenia na rzecz bezpieczeństwa pożarowego „Nie igraj z ogniem”.
W wyniku takich zdarzeń ginie około 500 osób rocznie, a poszkodowanych i rannych jest kilka tysięcy. Straty materialne z tytułu pożarów szacowane są na 1,5 mld zł.
– Jest to tendencje wzrostowa – informuje Dreger. – Przy czym mowa tu tylko o bezpośrednich szkodach. Statystyka nie uwzględniają tego, że za stratą materialną mogą też iść bardzo duże szkody gospodarcze, środowiskowe, a także ludzkie życie. Jeżeli ktoś traci dorobek swojego życia, to nie ważne, czy był on wart 10 czy 50 tys. zł, ponieważ ten człowiek staje przed koniecznością odbudowania wszystkiego.
Jej zdaniem jednym z istotniejszych powodów rosnącego zagrożenia pożarem jest rewolucja technologiczna w budownictwie. Poprzedni, centralnie zarządzany system narzucał firmom stosowanie materiałów niepalnych, technologie były znane strażakom. Od roku 1990 na rynku pojawiło się wiele nowoczesnych rozwiązań, za którymi nie nadążały system prawny, rozwiązania prewencyjne oraz świadomość użytkowników nieruchomości.
– W dużym stopniu jest to związane z przeobrażeniami, jakie nastąpiły w Polsce – mówi prezes Stowarzyszenia „Nie igraj z ogniem”. – Choć w ogólnym bilansie były korzystne, to nie zawsze jednak wszystko nadążało za tymi zmianami. O ile od czasów powojennych do lat 70. liczba pożarów i skala strat systematycznie malały, o tyle po 1990 roku trend się odwrócił.
W Polsce obecnie jest około 5 mln budynków. Rosnące ceny energii w ostatnich latach sprawiły, że właściciele oraz zarządcy nieruchomości zaczęli bardziej dbać o izolację termiczną. Do ocieplania używane są zarówno palne, jak i niepalne materiały izolacyjne.
– To odróżnia obecne budynki od tych sprzed dziesięcioleci – zauważa Maria Dreger. – Kiedyś izolacji nie było w ogóle, a fasady budynków były niepalne i dobrze znane strażakom. Mieszkańcy również doskonale wiedzieli, jakie są ich właściwości. Obecnie izolacja jest często palna i mamy jej coraz więcej, czego skutkiem może być pożar, który szybko rozprzestrzeni się po elewacji.
Nawet najlepiej zorganizowana służba ratowniczo-gaśnicza nie wystarczy, by zmniejszyć liczbę ofiar i ograniczyć straty. Jak podkreśla Dreger, problemem jest brak świadomość oraz brak zmian w przepisach prawnych.
– Przepisy w podstawowej konstrukcji nie zmieniły się od lat 90., bardzo rzadko są nowelizowane i w żaden sposób nie obejmują już wszystkich rozwiązań – twierdzi Maria Dreger. – Dlatego poziom bezpieczeństwa pożarowego zamiast się zwiększać, ulega raczej obniżeniu.
Każdy kraj ma specyficzne wymagania związane z bezpieczeństwem pożarowym. Polska jest jednym z niewielu krajów, gdzie wraz z rozwojem rynku ociepleń i wzrostem grubości izolacji, nie wprowadzono rozwiązań mających zapobiec obniżaniu poziomu bezpieczeństwa. Tymczasem pod koniec ubiegłego roku w Niemczech wprowadzono kolejne już regulacje, które wymagają wykonania w palnych ociepleniach pasów zabezpieczających z niepalnej wełny ograniczających rozprzestrzenianie się ognia po zewnętrznej stronie budynku.
– Polacy mieszkają mniej bezpiecznie niż na przykład Niemcy czy Czesi, a stosują te same materiały i rozwiązania budowlane – wskazuje Dreger. – Problemem okazują się zaniechania i nienadążanie naszych krajowych regulacji za rozwojem technologii.
Według zajmującej się problemami cywilizacyjnymi międzynarodowej organizacji The Geneva Association Polska ze wskaźnikiem 1,53 ofiary śmiertelnej na 100 tys. mieszkańców jest jednym z krajów o najwyższym poziomie śmiertelności w pożarach na świecie.
Newseria.pl