Z uproszczonego legalistycznego punktu widzenia osoby zadłużone we frankach powinny spłacić swoje kredyty. Koniec i kropka. Ale kredyt w helweckiej walucie nie był tak naprawdę kredytem, tylko instrumentem finansowym mającym wymiar inwestycyjny z komponentem kredytowym. W wielu przypadkach oferowanym ludziom, którym trudno było ocenić jego ryzyko. Takie budowanie produktów finansowych jest w niezgodzie z zasadami współżycia społecznego, gdzie jedna ze stron wykorzystała swoją uprzywilejowaną pozycję w procesie sprzedaży i konstruowaniu umów. Jak więc tę sprawę załatwić? Zastosować literę prawa czy też interweniować bardzo głęboko, łącznie z pomocą z budżetu, czy pójść trzecią ścieżką?
Jestem zwolennikiem tego ostatniego. Nazywam to rozwiązanie przyzwoitym. Chodzi o proporcjonalne rozłożenie kosztów tych kredytów między dwie strony – banki i ich klientów. W żadnym razie nie powinny być w tym celu wykorzystywane pieniądze podatników. Państwo powinno czytelnie przyjąć rolę arbitra na linii kredytobiorcy – instytucje finansowe. I to być arbitrem czynnym – takim, który wysłuchuje stron, ale im nie ulega, przynagla do załatwienia tej sprawy, oraz jest władczy.
Nasz rząd nie wywiązuje się z tej roli. Działa bardziej pod dyktando banków niż jako sędzia czy inspirator w rozwiązaniu problemu. A to spowoduje, że wcześniej czy później to właśnie państwo będzie musiało się z tym problemem zmierzyć. Im później to zrobi, tym większa może być jego skala, wzrośnie też prawdopodobieństwo użycia pieniędzy podatników. Im kredytobiorcy będą starsi, tym większy mogą mieć problem ze spłatą zobowiązań.
Przyzwoite rozwiązanie powinno mieć wzorzec zawierający element kary dla banków za uczynienie z kredytów hipotecznych instrumentu spekulacyjnego wystawiającego na ryzyko kursu walutowego. Nie powinno jednak zwalniać kredytobiorców z części odpowiedzialności za wybór takiego produktu. Jednym z punktów odniesienia powinno być porównanie z kosztami, jakie hipotetycznie ponieśliby, gdyby na starcie zdecydowali się na kredyt złotowy.
Ważne jest też spojrzenie od strony społecznej na to, kim są ludzie zadłużeni we franku. Są młodzi, czyli powinni zakładać rodziny i mieć dzieci. Są to mieszkańcy miast, specjaliści, czyli powinni podnosić konsumpcję i przez swoją niezależność finansową mieć ponadproporcjonalny wkład w rozwój gospodarczy. Są wykształceni, a w gospodarce rynkowej takie osoby przesądzają o jakości tzw. kapitału ludzkiego i społecznego. Nierozwiązanie ich problemu teraz obniża potencjał demograficzny Polski, a tym samym podnoszenie konkurencyjności gospodarki. Mogą też uciekać za granicę przed zobowiązaniami nie do udźwignięcia. Dlatego rząd powinien wyzbyć się strusiej strategii niezauważania problemu. �
* Były minister finansów, twórca i pierwszy przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, obecnie m.in. w Gabinecie Cieni BCC
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.