"To nie był żaden sabotaż ani działania na przekór" - powiedział szef administracji Urzędu Rady Ministrów Petr Gerold, reagując na podejrzliwe pytania dziennikarzy, czy awaria prądu nie miała na celu utrudnienia rozmów rządu z prezydentem na temat odmiennych stanowisk w sprawie projektu konstytucji europejskiej.
Gerold zapewnił, że doszło jedynie do "awarii kabla". Dziennik wyraził zdziwienie, że Urząd Rady Ministrów nie ma własnego rezerwowego źródła zasilania, które w razie potrzeby może dostarczyć energię elektryczną w takich przypadkach.
Czeski URM w wypadku awarii zasilania pobierał energię elektryczną z sieci pobliskiego metra, ale po ubiegłorocznych powodziach rezerwowe źródła zasilania kolei podziemnej nie zostały jeszcze całkowicie odbudowane.
"Od nowego roku będziemy mieli w porządku wszystkie niezależne rezerwowe systemy zasilania. Po ubiegłorocznej powodzi budowane są już one ponad poziomem Wełtawy. W gmachu rządu powstanie także całkowicie nowa stacja transformatorowa" - wyjaśnił Gerold.
sg, pap