Jeśli się obraziło Polaków, to trzeba ich przeprosić. Czekamy na to – powiedział w Kontrwywiadzie RMF FM doradca Prezydenta RP Tomasz Nałęcz. To jego reakcja na słowa szefa FBI na temat współodpowiedzialności Polski za Holokaust.
- Jeśli się powiedziało rzecz tak fałszywą historycznie, jeśli się obraziło Polaków, przede wszystkim pamięć tych Polaków, którzy zginęli w walce, pomagając Żydom, to trzeba tych Polaków przeprosić - stwierdził Nałęcz.
- Na relacjach polsko-amerykańskich tego rodzaju głupia wypowiedź się nie odłoży, natomiast jeśli chodzi o polską opinię o tym człowieku - jeśli zacznie się wykręcać i kombinować, że co innego miał na myśli, niż powiedział, i nie powie słowa "przepraszam" - to po prostu wyrobimy sobie w Polsce zdanie o tym człowieku i tyle - dodał doradca prezydenta Komorowskiego.
Według Nałęcza polska reakcja na słowa Comeya nie jest przesadzona. - Jestem historykiem. Jeśli ktoś Polaków, naród - poza narodem żydowskim - najbardziej doświadczony w tej wojnie, czyni odpowiedzialnym za Holokaust, to trudno sobie wyobrazić większą potwarz. Natomiast mamy przecież wszyscy świadomość, że ta szczególnie wyostrzona reakcja w świecie polityki jest trochę podyktowana gorącym czasem wyborczym- stwierdził.
Kontrowersyjna wizja historii
Sprawa dotyczy przemówienia Jamesa B. Comeya, dyrektora FBI. Wygłosił je podczas spotkania z przedstawicielami środowisk żydowskich w Muzeum Holokaustu. Powiedział w nim m.in., że "nawet dobrzy ludzie pomagali w mordowaniu milionów" i wymienił w tym kontekście Polaków.
Comey stwierdził, że każdy zatrudniany przez niego pracownik FBI musi odbyć wycieczkę do waszyngtońskiego muzeum.
„Chcę, żeby (agenci - red.) zrozumieli, że mimo przeprowadzenia rzezi przez chorych i złych ludzi, w ich ślady poszli też ludzie, którzy kochali swoje rodziny, dawali jałmużnę i chodzili do kościoła. Dobrzy ludzie pomogli mordować miliony i najstraszniejszą ze wszystkich lekcji jest ta pokazująca, że jesteśmy w stanie zrezygnować z indywidualnej moralności, poddając się władzy grupy, jesteśmy w stanie przekonać się do prawie wszystkiego” - czytamy w przemówieniu. „W ich mniemaniu, mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i wielu, wielu innych miejsc nie zrobili niczego złego, bo przekonali siebie do tego, że uczynili to, co było słuszne i od czego nie było ucieczki. To robią ludzie i to powinno nas naprawdę przerażać” - dodał Comey.
"Wypowiedź przekracza granice jakiegokolwiek taktu"
Dariusz Rosati ocenił w TVN24, że Comey powinien zostać osobiści upomniany przez prezydenta Baracka Obamę. Jego zdaniem wypowiedź szefa FBI przekracza "granice jakiegokolwiek taktu i przyzwoitości".
- Po pierwsze, pada z ust wysokiego przedstawiciela administracji. Po drugie, to był cały wywód na ten temat, który świadczy albo o ogromnej ignorancji, albo złej woli. Nie chcemy brać pod uwagę tego drugiego scenariusza, liczymy, że była to pomyłka albo brak wiedzy. Trzeba to sprostować - podkreślił.
"Sytuacja na ostrą notę protestacyjną"
Rosati dodał, że ze strona amerykańska oprócz przeprosin powinna przedstawić "jasne stanowisko, że tego typu wypowiedzi z ust oficjalnych przedstawicieli naszego największego sojusznika nie będą więcej padały".
Adam Hofman przekonywał natomiast, że "reakcja państwa powinna być bardziej zdecydowana".- To jest sytuacja na ostrą notę protestacyjną i wezwanie ambasadora. Jest on w Polsce bardzo lubiany, ale to nie znaczy, że nie należałoby tego uczynić - stwierdził.
Twitter, The Washington Post, rmf24.pl
- Na relacjach polsko-amerykańskich tego rodzaju głupia wypowiedź się nie odłoży, natomiast jeśli chodzi o polską opinię o tym człowieku - jeśli zacznie się wykręcać i kombinować, że co innego miał na myśli, niż powiedział, i nie powie słowa "przepraszam" - to po prostu wyrobimy sobie w Polsce zdanie o tym człowieku i tyle - dodał doradca prezydenta Komorowskiego.
Według Nałęcza polska reakcja na słowa Comeya nie jest przesadzona. - Jestem historykiem. Jeśli ktoś Polaków, naród - poza narodem żydowskim - najbardziej doświadczony w tej wojnie, czyni odpowiedzialnym za Holokaust, to trudno sobie wyobrazić większą potwarz. Natomiast mamy przecież wszyscy świadomość, że ta szczególnie wyostrzona reakcja w świecie polityki jest trochę podyktowana gorącym czasem wyborczym- stwierdził.
Kontrowersyjna wizja historii
Sprawa dotyczy przemówienia Jamesa B. Comeya, dyrektora FBI. Wygłosił je podczas spotkania z przedstawicielami środowisk żydowskich w Muzeum Holokaustu. Powiedział w nim m.in., że "nawet dobrzy ludzie pomagali w mordowaniu milionów" i wymienił w tym kontekście Polaków.
Comey stwierdził, że każdy zatrudniany przez niego pracownik FBI musi odbyć wycieczkę do waszyngtońskiego muzeum.
„Chcę, żeby (agenci - red.) zrozumieli, że mimo przeprowadzenia rzezi przez chorych i złych ludzi, w ich ślady poszli też ludzie, którzy kochali swoje rodziny, dawali jałmużnę i chodzili do kościoła. Dobrzy ludzie pomogli mordować miliony i najstraszniejszą ze wszystkich lekcji jest ta pokazująca, że jesteśmy w stanie zrezygnować z indywidualnej moralności, poddając się władzy grupy, jesteśmy w stanie przekonać się do prawie wszystkiego” - czytamy w przemówieniu. „W ich mniemaniu, mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i wielu, wielu innych miejsc nie zrobili niczego złego, bo przekonali siebie do tego, że uczynili to, co było słuszne i od czego nie było ucieczki. To robią ludzie i to powinno nas naprawdę przerażać” - dodał Comey.
"Wypowiedź przekracza granice jakiegokolwiek taktu"
Dariusz Rosati ocenił w TVN24, że Comey powinien zostać osobiści upomniany przez prezydenta Baracka Obamę. Jego zdaniem wypowiedź szefa FBI przekracza "granice jakiegokolwiek taktu i przyzwoitości".
- Po pierwsze, pada z ust wysokiego przedstawiciela administracji. Po drugie, to był cały wywód na ten temat, który świadczy albo o ogromnej ignorancji, albo złej woli. Nie chcemy brać pod uwagę tego drugiego scenariusza, liczymy, że była to pomyłka albo brak wiedzy. Trzeba to sprostować - podkreślił.
"Sytuacja na ostrą notę protestacyjną"
Rosati dodał, że ze strona amerykańska oprócz przeprosin powinna przedstawić "jasne stanowisko, że tego typu wypowiedzi z ust oficjalnych przedstawicieli naszego największego sojusznika nie będą więcej padały".
Adam Hofman przekonywał natomiast, że "reakcja państwa powinna być bardziej zdecydowana".- To jest sytuacja na ostrą notę protestacyjną i wezwanie ambasadora. Jest on w Polsce bardzo lubiany, ale to nie znaczy, że nie należałoby tego uczynić - stwierdził.
Twitter, The Washington Post, rmf24.pl