W lipcu sondaż dawał Kadyrowowi zaledwie 12,5 proc. poparcia. Od tego czasu z kampanii odpadło jego trzech najgroźniejszych rywali; dwóch z nich zrezygnowało w niejasnych okolicznościach, a trzeciego wykluczył podległy Kadyrowowi sąd.
Rosyjscy obrońcy praw człowieka oskarżają ludzi Kadyrowa o zastraszanie wyborców.
"Dziś mało kto w Rosji wątpi w to, że prezydentem Czeczenii zostanie Achmad Kadyrow. Oprócz kremlowskich urzędników popiera go jeszcze kilka tysięcy uzbrojonych po zęby bandytów" - ironizował w tym tygodniu moskiewski tygodnik "Żurnał".
Tymczasem Asłan Maschadow, którego wybrano w 1997 roku i który nadal uważa się za prezydenta, powiedział w wywiadzie dla rosyjskiej "Nowej Gazety", że ruch oporu nie uzna zwycięstwa Kadyrowa i określił całe wybory mianem farsy. "+Wybrany+ Kadyrow niczym dla nas nie będzie się różnił od Kadyrowa wyznaczonego" - powiedział Maschadow.
Przeprowadzając wybory, Moskwa usiłuje wybrnąć z sytuacji, w której Czeczenia nie ma stałego i uznawanego przez rosyjskie władze przywódcy.
Prawo do głosowania w niedzielnych wyborach ma 561 tys. osób. Wśród nich 30 tys. to żołnierze rosyjscy stacjonujący na terytorium Czeczenii. Wstępne wyniki powinny być znane w nocy z niedzieli na poniedziałek, zaś oficjalne rezultaty w ciągu najbliższych dni.
rp, pap