Związkowcy i politycy, chcąc przypodobać się wyborcom, proponują wymuszenie szybszego wzrostu pensji. Bo skoro niemieccy pracodawcy płacą więcej, to i nasi też powinni! Uważają, że dzięki temu Polacy będą kupować więcej, firmy zwiększą produkcję i zatrudnienie, konsumpcja nakręci gospodarkę. Dlaczego to gospodarcze perpetuum mobile nie zostało uhonorowane Noblem?
Dlaczego wszystkie państwa nie korzystają z tego skrótu do dobrobytu, a te, które nim poszły, wpadły w recesję?
Jeżeli koszty pracy rosną szybciej niż jej wydajność, pojawią się trzy efekty. Krajowe produkty drożeją, więc zmniejszy się eksport, a zwiększa import. Zmniejsza się rentowność firm, przestają inwestować i wolniej się modernizują, a ich przestarzałe produkty coraz trudniej sprzedać. Część produkcji i miejsc pracy zostaje zatem przeniesiona do państw o korzystniejszej relacji produktywności do kosztu pracy. Tak stało się w państwach południa Europy. Wzrost płac szybszy od wzrostu produktywności wcześniej czy później kończy się utratą konkurencyjności i wzrostem bezrobocia.
Na szczęście u nas płace podążają za wzrostem produktywności i jej nie wyprzedzą. Państwa Europy Wschodniej charakteryzują się niską produktywnością, więc koszty pracy muszą być niskie. Średnio godzina pracy – obejmująca pensję, podatki, wydatki na badania lekarskie i szkolenia – wynosi nad Wisłą 8 euro, w Czechach – 9, a w Słowacji – 10. Dla porównania, w Wielkiej Brytanii godzina pracy kosztuje 22 euro, a w Niemczech – 31. Ale produktywność na godzinę w Niemczech sięga 35 euro, a w Polsce – zaledwie 11.
Dla Polaków, Czechów i Słowaków pocieszeniem może być fakt, że produktywność w tych państwach jest obecnie niska, ale rośnie szybciej niż w państwach bogatych.
A teraz przejdźmy do sedna sprawy. Dlaczego produktywność, od której zależy grubość naszego portfela, jest w Polsce, Czechach czy Słowacji znacząco mniejsza niż w Niemczech? Niemieckie firmy dysponują kapitałem przypadającym na jednego pracownika pięć razy większym niż polskie, mają lepsze maszyny i technologie. Musimy więc umożliwić rodzimym firmom szybsze gromadzenie kapitału i zwiększenie inwestycji. Nie wystarczy inwestować więcej, trzeba również inwestować mądrzej. Tymczasem my dotujemy najmniej produktywne sektory gospodarki, jak rolnictwo i górnictwo. A dotacje dla tych sektorów muszą być zrównoważone wyższymi podatkami pobieranymi od wszystkich pozostałych. To oznacza, że hamujemy rozwój nowoczesnych branż. Jeśli chcemy zwiększyć produktywność i pensje, potrzebujemy więcej informatyków, a mniej rolników i górników.
Ważna jest siła własnej marki. To dzięki temu Niemcy sprzedają meble trzy razy drożej niż my. Nie powinno dziwić, że pracownicy polskich firm meblarskich zarabiają trzy razy mniej. Budowanie marek jest niezbędne, by zwiększyć rentowność firm i pensje. ■
* Doradca zarządu Konfederacji Lewiatan, członek Trójstronnej Komisji ds. Społeczno- -Gospodarczych
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.