"Fiskus to ostatnia władza w Polsce, która budzi autentyczny strach"

"Fiskus to ostatnia władza w Polsce, która budzi autentyczny strach"

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. © Patryk Kosiński /Fotolia.pl) 
- Organ podatkowy i skarbowy to ostatnia władza w Polsce, która budzi autentyczny strach - twierdzi prof. Witold Modzelewski, były wiceminister finansów, jeden ze współautorów obecnie obowiązującej ordynacji podatkowej.
Polski system podatkowy jest nieprzewidywalny. Według ekspertów z firmy konsultingowej EY przez ostatnie dwa lata zmiany w ustawach podatkowych były w Polsce wprowadzane średnio co dwa dni. Podatki w Polsce są absurdalne. Pomarańcze i cytryny są objęte wyższym podatkiem niż jabłka i gruszki. Powód? Cytrusy mają inny smak, więcej witaminy C i nie wybierzemy ich do pieczenia szarlotki – brzmi oficjalne tłumaczenie Ministerstwa Finansów. Nasz fiskus jest opresyjny. Kwota wolna od podatku to 3091 zł. Nie zmienia się w Polsce od ośmiu lat. W Tanzanii wynosi dwa razy tyle. W Botswanie trzykrotnie więcej. A w Wielkiej Brytanii podatku nie trzeba płacić od 50 tys. zł dochodu. Polski system jest niesprawiedliwy, bo jak inaczej nazwać fakt, że biedak zarabiający najniższą krajową zapłaci de facto więcej podatków i świadczeń niż bogacz z pensją 30 tys. zł miesięcznie.

Kacper Świsłowski: Fiskus to chyba najbardziej znienawidzona przez Polaków instytucja. Jakie, pańskim zdaniem, są największe mankamenty polskiego systemu podatkowego?

Prof. Witold Modzelewski, były wiceminister finansów: Organ podatkowy i skarbowy to ostatnia władza w Polsce, która budzi autentyczny strach. W sprawie tych problemów z podatkami w Polsce, wyróżniłbym trzy czynniki, które znacząco na nie wpływają.

Czyli?

Pierwszy z nich polega na tym, że przepisy tworzone są przez niewiadomego autora. My naprawdę nie wiemy, kto jest faktycznym twórcą treści przepisów, które potem są uchwalane przez parlament. Największą niewiadomą jest więc to, skąd biorą się projekty przepisów. Mamy do czynienia z dość transparentną procedurą na etapie parlamentarnym, ale nie wiemy kto tak naprawdę te projekty napisał.

A kolejne?

Drugim jest czynnik, który nazwałbym elementem hazardowym”, gdzie o treści uchwalonego przepisu decyduje przypadki wynikające z walki politycznej i głosowań. Na pewno mniej destrukcyjny niż ten pierwszy. Może byłoby inaczej, gdyby politycy mieli jakiekolwiek rozeznanie w tej dziedzinie, czyli dyskusja o podatkach w walce politycznej miała merytoryczny charakter, ale tak nie jest. Ostatnim jest nasze wyobrażenie, że przy pomocy przepisów prawa, my jesteśmy w stanie zadekretować określoną rzeczywistość. Czyli myślenie, że rozwiążemy dany problem przepisami prawa, a podatki w większym stopniu zależą od praktyki urzędów i sądów niż od przepisów prawa

Problemy fiskalne w ogóle interesują polityków?

Można powiedzieć, że podatki nie obchodzą polityków. Oni nie prowadzą debat na ich temat, a jeśli już rozmawiają, to sprowadza się to do omawiania problemów ogólnikowo na przykład „uprościć” czy „podatek liniowy”.

Kandydaci na prezydenta wpisują się w tę ocenę?

Dzisiaj słuchałem jednego z nich. Powiedział, że trzeba znieść podatek dochodowy, a stratę z tego tytułu zrekompensują dochody z VAT. Te 100 miliardów, które zostałoby w kieszeniach ludzi po zniesieniu podatku dochodowego, nie zostałoby przeznaczone na towary konsumpcyjne, by tę kwotę odzyskać przy pomocy podatków: to przecież nonsens.


"Siedmiu grzechach głównych" polskiej administracji podatkowej przeczytasz w najnowszym "Wprost", dostępnym w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl, a od poniedziałku w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay