Zenon Kuchciak - polski James Bond?
Kiedy w Czeczenii porywacze niedawno wypuścili na wolność dwóch węgierskich zakładników, szczegóły negocjacji oraz okoliczności i warunki ich uwolnienia objęto informacyjną blokadą. Utajniono również nazwisko pośrednika, który przez dłuższy czas prowadził rokowania z terrorystami. W kaukaskiej republice oraz w światowych środkach masowego przekazu od razu pojawiły się jednak spekulacje, że współtwórcą udanej operacji wyzwolenia Węgrów z rąk porywaczy jest Zenon Kuchciak - "wytrawny polski dyplomata", "lis Kaukazu". Aura tajemniczości, jaką otoczono tę sprawę, była konieczna, by w przyszłości równie skutecznie można było rozwiązywać podobne problemy. Negocjatorzy wiedzą, że każde zbędne słowo lub gest przestępcy mogą uznać za dowód małej wiarygodności mediatora, który wcześniej zobowiązał się do milczenia. Ujawnienie szczegółów negocjacji może również spowodować eskalację żądań.
Wiadomo na pewno, że Zenon Kuchciak doprowadził w tym roku do oswobodzenia z rąk czeczeńskiej bojówki pięciu uprowadzonych Polaków. Reporterzy byli wtedy jednak rozczarowani jego powściągliwością i małomównością. Tymczasem polski James Bond, jak ochrzciły go krajowe media, uważa, że profesjonalny negocjator nie pracuje na zamówienie mediów, lecz rozwiązuje konkretne sytuacje kryzysowe; poza tym tego rodzaju akcje są efektem pracy grupy ludzi. Kuchciak, będąc zwolennikiem "dyplomacji prewencyjnej", podkreśla, że często znacznie ważniejsze od akcji ratunkowych są działania zapobiegające wybuchowi konfliktu. Polski negocjator uważa, że najlepiej układa się współpraca między dyplomatami a środkami masowe- go przekazu Zjednoczone- go Królestwa. Znajdowanie wspólnych punktów zainteresowania Foreign Office i mediów Albionu sprzyja przy tym osiąganiu politycznych celów, budowaniu oczekiwanego klimatu, a ostatecznie umożliwia w dyplomatycznych rozgrywkach celowe zawężenie pola manewru oponenta. Zenon Kuchciak pojawił się na Kaukazie przed ponad trzema laty za namową Jerzego Marii Nowaka, ówczesnego ambasadora RP przy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Ambasador uznał, że pobyt w Czeczenii tego "sumiennego" pracownika Departamentu MSZ ds. Stosunków z Rosją może być korzystny dla funkcjonowania pierwszej Grupy Wspomagania OBWE. Członkowie tej jednostki zakładali misję OBWE w Groznym, kiedy toczyła się tam krwawa wojna rozpętana przez Kreml. Rozmawiano z walczącymi stronami, by sprowadzić je do stołu rokowań. Oczywiste od początku było to, że najtrudniejsze i najbardziej ryzykowne będzie nawiązanie kontaktu z prezydentem Dżocharem Dudajewem i jego otoczeniem. Tymczasem Grupa Wspomagania musiała się zdać wyłącznie na wsparcie struktur federalnych i lokalnych władz, nie tających swych promoskiewskich sympatii. Kiedy pierwsze próby nawiązania dialogu z Dudajewem nie powiodły się, tę delikatną misję zdecydowano się powierzyć Polakowi. Od tamtej chwili Zenon Kuchciak rzadko bywał w Groznym; przebywał za to po drugiej stronie frontu - w górach, w których zaszyli się czeczeńscy partyzanci. W tym czasie nieufny wobec poczynań OBWE i jej reprezentanta był zresztą nie tylko Dudajew, lecz także Rosjanie. Twierdzili oni, że działania Polaka mogą zostać potraktowane jako nieformalne poparcie misji dla niepodległościowych aspiracji Czeczenów. Szybko udało się jednak rozwiać wzajemne podejrzenia i uprzedzenia. Początkowo dialog nawiązano przez pośredników, później doszło do bezpośrednich spotkań (czerwiec-lipiec 1995 r.) na terenie misji OBWE. Kuchciak niejednokrotnie występował w charakterze żywej tarczy, gwarantującej bezpieczeństwo ludziom Dudajewa. Asłan Maschadow żartobliwie wtedy podkreślał, że jeśli partyzanckim wysłannikom stanie się coś złego, taki sam los czeka żywe tarcze. - To były dni pełne napięcia i stresów, wszyscy obawialiśmy się prowokacji wymierzonej w reprezentację Dudajewa - wspomina Kuchciak. Pod koniec 1995 r. stosunki czeczeńsko-rosyjskie radykalnie się ochłodziły. Na dodatek Dżochar Dudajew oskarżył ówczesnego szefa misji OBWE o prorosyjskość. Czeczeński przywódca zażądał nawet zlikwidowania tej placówki. Pracownikom misji zarzucano, że nie skrytykowali inspirowanych i kontrolowanych przez Moskwę grudniowych wyborów tzw. szefa republiki, którym został Dochu Zawgajew. Znaczenie i prestiż misji odbudował dopiero szwajcarski dyplomata Tim Guldimann, który przyjechał do Groznego w styczniu 1996 r. O pomoc poprosił przede wszystkim Zenona Kuchciaka. Choć Warszawa wskazywała, że polskiemu dyplomacie może zagrażać śmiertelne niebezpieczeństwo, przyjął on zaproszenie do współpracy. Najtrudniejsze były pierwsze trzy miesiące, kiedy Dżochar Dudajew kategorycznie zabronił swoim podwładnym wszelkich kontaktów z misją. Moskwa uznała wówczas, że przedstawicielstwo OBWE, nie mogąc odgrywać roli pośrednika, nie zasługuje na zainteresowanie.
Dyplomatyczne talenty Guldimanna i to, że Kuchciak doskonale rozumiał tamtejsze realia, doprowadziły jednak do przełomu. Zelimchan Jandarbijew, następca tragicznie zmarłego Dżochara Dudajewa, uległ perswazjom negocjatorów i zaakceptował propozycję powrotu do stołu rokowań. Czeczeni zgodzili się też na wyjazd do stolicy Rosji i rozpoczęcie bezpośrednich rozmów z Borysem Jelcynem. Wkrótce talenty Kuchciaka stały się znów potrzebne, gdyż 6 sierpnia 1996 r. oddziały czeczeńskie przypuściły szturm na Grozny. Ten dzień mógł być ostatnim w życiu polskiego dyplomaty. Kiedy bowiem śmigłowiec wojsk federalnych odpalił w kierunku misji rakietę, Kuchciak przebywał akurat na wewnętrznym dziedzińcu. Od niechybnej śmierci uchronił go znajdujący się obok wóz pancerny. - Skończyło się na szoku i skaleczeniach - wspomina Kuchciak. W końcu kryzys udało się przełamać, a dalsze zakulisowe działania Kuchciaka i Guldimanna znacznie przyczyniły się do osiągnięcia historycznego, pokojowego porozumienia, podpisanego w Chasawjurcie przez gen. Aleksandra Lebiedzia i Asłana Maschadowa, ówczesnego szefa sztabu czeczeńskich sił zbrojnych. Zręczną, efektywną działalność i sukcesy polskiego Jamesa Bonda z uwagą obserwowano nie tylko w Groznym i Moskwie, lecz także w Białym Domu, Brukseli i Radzie Europy. Zenona Kuchciaka uznano za wybitnego eksperta i pasowano na nieformalnego konsultanta zarówno do spraw czeczeńskich, jak i północnego Kaukazu, basenu Morza Kaspijskiego oraz problematyki transportu ropy i gazu ze złóż Morza Kaspijskiego. Jego opinie nigdy nie są lekceważone, choć nie wszyscy się z nim zgadzają. "Kultowe" fotografie Kuchciaka znajdują się w albumach czeczeńskich liderów, pojawia się on we wspomnieniach Jandarbijewa oraz w książce poświęconej Asłanowi Maschadowowi, obecnemu prezydentowi Czeczenii. Carlotta Gall i Thomas de Waal, brytyjscy znawcy problematyki północnego Kaukazu i Czeczenii, wystawili Kuchciakowi wyjątkowo pochlebną opinię w reportażu "Chechnya, the Small Victorious War". Zenon Kuchciak potrafi długo i cierpliwie czekać na wyniki swej pracy. Umie się również przyznać do porażki. Wyznaje, że wiele razy przeklinał siebie za lenistwo podczas studiów. Uważa, że nie można efektywnie zajmować się dyplomacją, jeśli nie ma się orientacji w zagadnieniach globalnej gospodarki, handlu surowcami energetycznymi, polityce ponadnarodowych korporacji finansowych albo w kwestiach kultury i politycznej gry wielkich religii świata. - Podczas naszej wspólnej nauki w Moskwie Zenek rzeczywiście nie mógł tego wszystkiego studiować, gdyż był zwyczajnym studentem lubiącym rozrywki i dziewczyny - wspomina Zbigniew Smuga, pracownik MSZ. Kuchciak podkreśla, że dzisiejsza dyplomacja coraz mniej przypomina gabinetowe negocjacje. Choć korzysta z nowoczesnej techniki i dysponuje o wiele bogatszymi źródłami informacji, nadal najistotniejszym i niezastąpionym elementem tej gry jest człowiek. - Stoimy w obliczu ogromnych politycznych, ekonomicznych i intelektualnych przemian w Europie i świecie. Rozpadła się stara szachownica, na której każdy znał swoje miejsce i ściśle zaznaczone pole manewru, a nowa się jeszcze nie uformowała. Ten, kto będzie szybszy, bardziej dalekowzroczny i lepiej oceni status quo oraz to, co się może wydarzyć, zajmie większy obszar na nowej szachownicy. To szansa dla Polski, dla naszej dyplomacji - konkluduje Zenon Kuchciak.
Zenon Kuchciak ma 38 lat. Urodził się w Kamieniu Pomorskim (Szczecińskie) w ostatnim dniu znaku Strzelca. Z "Horoskopów na każdy dzień roku", opublikowanych w 1938 r. przez astrologa Jana Starzę-Dzierżbickiego, można się dowiedzieć, że osoby, które przyszły na świat 21 grudnia, są "zręcznymi organizatorami, bystrymi krytykami - władczymi, rozkazującymi - przeciwstawiającymi się innym". Studia rozpoczęte na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu Kuchciak kontynuował w Państwowym Moskiewskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych (na Wydziale Skandynawskim). Ukończył również roczny kurs w Polskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych oraz podyplomowe studia europejskie na UW. Interesuje się psychologią i medycyną, a jego zawodowym guru jest francuski mąż stanu Charles Talleyrand (1754-1838), słynny strateg i taktyk, uznany za niedościgły wzór dyplomaty. Za swoje hobby Kuchciak uważa również telefonowanie do domu z "końca świata". Jest żonaty, ma dziewięcioletniego syna Michała. Za negocjatorskie osiągnięcia ma być mu wkrótce przyznane wysokie odznaczenie państwowe.
Wiadomo na pewno, że Zenon Kuchciak doprowadził w tym roku do oswobodzenia z rąk czeczeńskiej bojówki pięciu uprowadzonych Polaków. Reporterzy byli wtedy jednak rozczarowani jego powściągliwością i małomównością. Tymczasem polski James Bond, jak ochrzciły go krajowe media, uważa, że profesjonalny negocjator nie pracuje na zamówienie mediów, lecz rozwiązuje konkretne sytuacje kryzysowe; poza tym tego rodzaju akcje są efektem pracy grupy ludzi. Kuchciak, będąc zwolennikiem "dyplomacji prewencyjnej", podkreśla, że często znacznie ważniejsze od akcji ratunkowych są działania zapobiegające wybuchowi konfliktu. Polski negocjator uważa, że najlepiej układa się współpraca między dyplomatami a środkami masowe- go przekazu Zjednoczone- go Królestwa. Znajdowanie wspólnych punktów zainteresowania Foreign Office i mediów Albionu sprzyja przy tym osiąganiu politycznych celów, budowaniu oczekiwanego klimatu, a ostatecznie umożliwia w dyplomatycznych rozgrywkach celowe zawężenie pola manewru oponenta. Zenon Kuchciak pojawił się na Kaukazie przed ponad trzema laty za namową Jerzego Marii Nowaka, ówczesnego ambasadora RP przy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Ambasador uznał, że pobyt w Czeczenii tego "sumiennego" pracownika Departamentu MSZ ds. Stosunków z Rosją może być korzystny dla funkcjonowania pierwszej Grupy Wspomagania OBWE. Członkowie tej jednostki zakładali misję OBWE w Groznym, kiedy toczyła się tam krwawa wojna rozpętana przez Kreml. Rozmawiano z walczącymi stronami, by sprowadzić je do stołu rokowań. Oczywiste od początku było to, że najtrudniejsze i najbardziej ryzykowne będzie nawiązanie kontaktu z prezydentem Dżocharem Dudajewem i jego otoczeniem. Tymczasem Grupa Wspomagania musiała się zdać wyłącznie na wsparcie struktur federalnych i lokalnych władz, nie tających swych promoskiewskich sympatii. Kiedy pierwsze próby nawiązania dialogu z Dudajewem nie powiodły się, tę delikatną misję zdecydowano się powierzyć Polakowi. Od tamtej chwili Zenon Kuchciak rzadko bywał w Groznym; przebywał za to po drugiej stronie frontu - w górach, w których zaszyli się czeczeńscy partyzanci. W tym czasie nieufny wobec poczynań OBWE i jej reprezentanta był zresztą nie tylko Dudajew, lecz także Rosjanie. Twierdzili oni, że działania Polaka mogą zostać potraktowane jako nieformalne poparcie misji dla niepodległościowych aspiracji Czeczenów. Szybko udało się jednak rozwiać wzajemne podejrzenia i uprzedzenia. Początkowo dialog nawiązano przez pośredników, później doszło do bezpośrednich spotkań (czerwiec-lipiec 1995 r.) na terenie misji OBWE. Kuchciak niejednokrotnie występował w charakterze żywej tarczy, gwarantującej bezpieczeństwo ludziom Dudajewa. Asłan Maschadow żartobliwie wtedy podkreślał, że jeśli partyzanckim wysłannikom stanie się coś złego, taki sam los czeka żywe tarcze. - To były dni pełne napięcia i stresów, wszyscy obawialiśmy się prowokacji wymierzonej w reprezentację Dudajewa - wspomina Kuchciak. Pod koniec 1995 r. stosunki czeczeńsko-rosyjskie radykalnie się ochłodziły. Na dodatek Dżochar Dudajew oskarżył ówczesnego szefa misji OBWE o prorosyjskość. Czeczeński przywódca zażądał nawet zlikwidowania tej placówki. Pracownikom misji zarzucano, że nie skrytykowali inspirowanych i kontrolowanych przez Moskwę grudniowych wyborów tzw. szefa republiki, którym został Dochu Zawgajew. Znaczenie i prestiż misji odbudował dopiero szwajcarski dyplomata Tim Guldimann, który przyjechał do Groznego w styczniu 1996 r. O pomoc poprosił przede wszystkim Zenona Kuchciaka. Choć Warszawa wskazywała, że polskiemu dyplomacie może zagrażać śmiertelne niebezpieczeństwo, przyjął on zaproszenie do współpracy. Najtrudniejsze były pierwsze trzy miesiące, kiedy Dżochar Dudajew kategorycznie zabronił swoim podwładnym wszelkich kontaktów z misją. Moskwa uznała wówczas, że przedstawicielstwo OBWE, nie mogąc odgrywać roli pośrednika, nie zasługuje na zainteresowanie.
Dyplomatyczne talenty Guldimanna i to, że Kuchciak doskonale rozumiał tamtejsze realia, doprowadziły jednak do przełomu. Zelimchan Jandarbijew, następca tragicznie zmarłego Dżochara Dudajewa, uległ perswazjom negocjatorów i zaakceptował propozycję powrotu do stołu rokowań. Czeczeni zgodzili się też na wyjazd do stolicy Rosji i rozpoczęcie bezpośrednich rozmów z Borysem Jelcynem. Wkrótce talenty Kuchciaka stały się znów potrzebne, gdyż 6 sierpnia 1996 r. oddziały czeczeńskie przypuściły szturm na Grozny. Ten dzień mógł być ostatnim w życiu polskiego dyplomaty. Kiedy bowiem śmigłowiec wojsk federalnych odpalił w kierunku misji rakietę, Kuchciak przebywał akurat na wewnętrznym dziedzińcu. Od niechybnej śmierci uchronił go znajdujący się obok wóz pancerny. - Skończyło się na szoku i skaleczeniach - wspomina Kuchciak. W końcu kryzys udało się przełamać, a dalsze zakulisowe działania Kuchciaka i Guldimanna znacznie przyczyniły się do osiągnięcia historycznego, pokojowego porozumienia, podpisanego w Chasawjurcie przez gen. Aleksandra Lebiedzia i Asłana Maschadowa, ówczesnego szefa sztabu czeczeńskich sił zbrojnych. Zręczną, efektywną działalność i sukcesy polskiego Jamesa Bonda z uwagą obserwowano nie tylko w Groznym i Moskwie, lecz także w Białym Domu, Brukseli i Radzie Europy. Zenona Kuchciaka uznano za wybitnego eksperta i pasowano na nieformalnego konsultanta zarówno do spraw czeczeńskich, jak i północnego Kaukazu, basenu Morza Kaspijskiego oraz problematyki transportu ropy i gazu ze złóż Morza Kaspijskiego. Jego opinie nigdy nie są lekceważone, choć nie wszyscy się z nim zgadzają. "Kultowe" fotografie Kuchciaka znajdują się w albumach czeczeńskich liderów, pojawia się on we wspomnieniach Jandarbijewa oraz w książce poświęconej Asłanowi Maschadowowi, obecnemu prezydentowi Czeczenii. Carlotta Gall i Thomas de Waal, brytyjscy znawcy problematyki północnego Kaukazu i Czeczenii, wystawili Kuchciakowi wyjątkowo pochlebną opinię w reportażu "Chechnya, the Small Victorious War". Zenon Kuchciak potrafi długo i cierpliwie czekać na wyniki swej pracy. Umie się również przyznać do porażki. Wyznaje, że wiele razy przeklinał siebie za lenistwo podczas studiów. Uważa, że nie można efektywnie zajmować się dyplomacją, jeśli nie ma się orientacji w zagadnieniach globalnej gospodarki, handlu surowcami energetycznymi, polityce ponadnarodowych korporacji finansowych albo w kwestiach kultury i politycznej gry wielkich religii świata. - Podczas naszej wspólnej nauki w Moskwie Zenek rzeczywiście nie mógł tego wszystkiego studiować, gdyż był zwyczajnym studentem lubiącym rozrywki i dziewczyny - wspomina Zbigniew Smuga, pracownik MSZ. Kuchciak podkreśla, że dzisiejsza dyplomacja coraz mniej przypomina gabinetowe negocjacje. Choć korzysta z nowoczesnej techniki i dysponuje o wiele bogatszymi źródłami informacji, nadal najistotniejszym i niezastąpionym elementem tej gry jest człowiek. - Stoimy w obliczu ogromnych politycznych, ekonomicznych i intelektualnych przemian w Europie i świecie. Rozpadła się stara szachownica, na której każdy znał swoje miejsce i ściśle zaznaczone pole manewru, a nowa się jeszcze nie uformowała. Ten, kto będzie szybszy, bardziej dalekowzroczny i lepiej oceni status quo oraz to, co się może wydarzyć, zajmie większy obszar na nowej szachownicy. To szansa dla Polski, dla naszej dyplomacji - konkluduje Zenon Kuchciak.
Zenon Kuchciak ma 38 lat. Urodził się w Kamieniu Pomorskim (Szczecińskie) w ostatnim dniu znaku Strzelca. Z "Horoskopów na każdy dzień roku", opublikowanych w 1938 r. przez astrologa Jana Starzę-Dzierżbickiego, można się dowiedzieć, że osoby, które przyszły na świat 21 grudnia, są "zręcznymi organizatorami, bystrymi krytykami - władczymi, rozkazującymi - przeciwstawiającymi się innym". Studia rozpoczęte na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu Kuchciak kontynuował w Państwowym Moskiewskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych (na Wydziale Skandynawskim). Ukończył również roczny kurs w Polskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych oraz podyplomowe studia europejskie na UW. Interesuje się psychologią i medycyną, a jego zawodowym guru jest francuski mąż stanu Charles Talleyrand (1754-1838), słynny strateg i taktyk, uznany za niedościgły wzór dyplomaty. Za swoje hobby Kuchciak uważa również telefonowanie do domu z "końca świata". Jest żonaty, ma dziewięcioletniego syna Michała. Za negocjatorskie osiągnięcia ma być mu wkrótce przyznane wysokie odznaczenie państwowe.
Więcej możesz przeczytać w 32/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.