Po miesiącu milczenia demokratyczna kandydatka na prezydenta stanęła wreszcie przed kamerami i to, co się odwlekło, nie uciekło. Hillary Clinton musiała bronić rodzinnej fundacji, która w zamian za dotacje oferowała korzyści korporacjom, a co gorsza, firmom pod kontrolą Rosjan. „Jestem dumna z pracy, jaką wykonali i nadal wykonują” – mówiła o pracownikach, którzy przyjmowali kontrowersyjne zagraniczne wpłaty w czasie, gdy Hillary Clinton była szefową dyplomacji USA.
OSKARŻENIA O KONFLIKT INTERESÓW
Duma dumą, ale źródła części funduszy pozostawały w sprzeczności z deklaracją samej Clinton, że przez okres sprawowania urzędu sekretarza stanu jej fundacja nie będzie przyjmować darów z zagranicznych źródeł. Dziennikarze „Washington Post” ustalili, że główna część fundacji – Clinton Health Access Initiative – nigdy nie dostosowała się do przyjętych kryteriów. Fundacja „zapomniała” o konieczności zatwierdzenia półmilionowej donacji z Algierii. A kanadyjski oddział fundacji Clintonów przyjmował miliony dolarów bez ujawniania ofiarodawców.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.