Przemoc. To modne ostatnio słowo. Głównie za sprawą debaty wokół tzw. konwencji antyprzemocowej. Podkreśla się w niej często fizyczny i psychiczny wymiar przemocy. A zapomina się – choć na świecie rozmawia się o tym od kilkunastu lat – o przemocy, która także narusza godność człowieka i jego prawa. Jest to przemoc finansowa.
Kto ją stosuje? Ci, którzy mają odpowiednią pozycję, środki, możliwości i zasoby, by to robić. Chodzi tu głównie o sektor finansowy, przede wszystkim o banki. Warto zadać sobie pytanie, czy postępuje on zgodnie z zasadami praw człowieka? Kolejne kryzysy finansowe obnażyły utopię idei samoregulacji tego sektora. Oznacza to, że sam nie dopracuje się on określonych typów standardów. Nie leży to w jego ekonomicznym interesie. Na świecie często sektor ten jest poddany pod monitoring tzw. nadzoru obywatelskiego. To sami ludzie, klienci – przez tę subtelną formę dozoru – ograniczają wszechwładzę banków, zwracając uwagę na nadużycia i naruszanie ich praw.
To szczególnie aktualne zagadnienie w stosunku do Polski, gdzie ostatnio dużo się mówi – zwłaszcza w kontekście kredytów frankowych – o uprzywilejowaniu banków w gospodarce. Wiele przemawia też za tym, że nie mają one czystego sumienia. Okazuje się, że po prostu często naruszają prawa człowieka.
Przykłady można mnożyć. Choćby to, że państwo poprzez regulacje prawne nadmiernie uprzywilejowało sektor finansowy w stosunku do innych branż, sektorów czy grup zawodowych. Banki to oczywiście wykorzystują, stosując np. bankowy tytuł egzekucyjny, praktyki sprzedażowe (mis-selling, cross-selling), składowe procesu badania zdolności kredytowej. Kolejna kwestia to niestosowanie się tego sektora do niekorzystnych dla niego wyroków. Jeśli sąd czy regulator orzeknie na korzyść klienta, banki nieraz stosują metodę biernego oporu. Próbują wtedy tłumaczyć się m.in. rozległością obszaru interpretacyjnego prawa, a nie dopasowywać się do zamysłu rozstrzygnięć. To swoista gra w ciuciubabkę – banki sprawnie poszukują wymówek, by nie zmieniać swoich praktyk w stosunku do klientów. Następnym przykładem przemocy i łamania praw człowieka jest przenoszenie na klienta ryzyka i odpowiedzialności w przypadku zajścia określonego zjawiska. Zamiast dzielić się tym – spycha się je na słabszą stronę umowy. Tak było np. z frankowiczami.
Co z tym zrobić? W moim odczuciu powinniśmy wzmacniać nadzór nad bankami oraz ewolucyjnie zmieniać prawo w ten sposób, by nie dochodziło do „takiej formy przemocy”. Nie chodzi tu oczywiście o robienie na złość bankom, które są niezwykle potrzebne naszej gospodarce, ale o to, by przywracać na tym rynku równowagę i reguły rynkowe. ■
*Były minister finansów, twórca i pierwszy przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, obecnie m.in. w Gabinecie Cieni BCC
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.