Kierowana przez Steinbach oraz polityka SPD Petera Glotza fundacja stawia sobie za cel upamiętnienie losu milionów Niemców, których wysiedlono po II wojnie światowej z Europy Środkowej i Wschodniej. Rządy Niemiec i Polski oraz liczne środowiska w obu krajach obawiają się, że kierowany przez BdV ośrodek może jednostronnie eksponować cierpienia Niemców i pomijać historyczny kontekst wysiedleń oraz cierpienia innych narodów.
Steinbach wezwała swoich adwersarzy w Polsce do "większej rozwagi" i wytknęła im "rozgorączkowany i agresywny" styl dyskusji.
"Polska nie może być zainteresowana tym, aby prowadzona przez obie strony przez lata polityka pojednania, w której wypędzeni brali aktywny udział, legła w gruzach" - powiedziała szefowa BdV. Zarzuty, iż autorzy projektu przekręcają historyczne fakty lub pomijają niemiecką winę, nie znajdują potwierdzenia w projekcie Centrum - uważa jego autorka.
Steinbach zauważyła, że budowa Centrum nie jest "polsko-niemiecką sprawą". Dlatego dyskusja nie powinna ograniczać się do niemiecko- polskiego dialogu. "Polska nie jest pępkiem świata w tej sprawie" - dodała.
Przewodnicząca BdV zadeklarowała gotowość do dyskusji z Polakami podkreślając równocześnie, że środowiska polskie "dramatycznie" zamykają się na racjonalne argumenty i próbują "wywołać powstanie". "Nastroje w Polsce muszą się uspokoić" - zauważyła.
Steinbach zarzuciła kanclerzowi Gerhardowi Schroederowi, że zaakceptował "bez zastanowienia" polski punkt widzenia w kwestii centrum. "To był kardynalny błąd" - oceniła szefowa BdV dodając, że jeszcze cztery lata temu kanclerz deklarował "otwartość" na propozycje budowy placówki.
Jedyną możliwą lokalizację Centrum pozostaje dla twórców projektu stolica Niemiec. "Berlin jest właściwym miejscem. Nie widzę żadnego powodu, aby prowadzić na ten temat negocjacje" - podkreśliła Steinbach. Dodała ironicznie, że czeka na propozycję, aby Centrum przenieść na Grenlandię. Wśród dotychczasowych propozycji są m.in. Sarajewo, Strasburg i Wrocław.
Steinbach poinformowała dziennikarzy, że w wyniku ostrego sporu o Centrum przeciwko Wypędzeniom "gwałtownie" wzrosła gotowość obywateli niemieckich i zagranicznych do wpłacania datków. Jedna ze szwajcarskich organizacji zadeklarowała ostatnio 50 tys. euro - podkreśliła.
W związku z zarzutami o popieranie przez BdV roszczeń odszkodowawczych wobec Polski, Steinbach zapewniła, że tzw. Pruskie Towarzystwo Powiernicze nie jest organizacją BdV. "BdV nie inicjował powstania tej organizacji" - dodała. Zarejestrowane na początku bieżącego roku Towarzystwo zamierza domagać się na drodze sądowej zwrotu utraconych po II wojnie światowej majątków w Polsce, Czechach i Rosji.
Steinbach dodała, że wszystkie niemieckie rządy niezmienne stały na stanowisku, że sprawy majątkowe są "otwarte". "Liczba Niemców, którzy mówią: chcemy skorzystać z naszego prawa do odzyskania własności, będzie rosła" - wyjaśniła. "Jesteśmy demokratycznym krajem. Tutaj każdy może założyć organizację - to jest demokratyczne prawo" - powiedziała Steinbach.
rp, pap