Wipler po upublicznieniu akt: Stonoga jest teraz bohaterem opinii publicznej

Wipler po upublicznieniu akt: Stonoga jest teraz bohaterem opinii publicznej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przemysław Wipler (KONRAD KOCZYWAS / FOTONEWS / NEWSPIX.PL) Źródło: Newspix.pl
Zbigniew Stonoga, biznesmen z Warszawy, opublikował w sieci tomy akt śledztwa ws. afery podsłuchowej. Nie są one w żadnym zakresie ocenzurowane i zawierają m.in. dane osobowe podejrzanych, świadków, funkcjonariuszy i poszkodowanych. W rozmowie z WPROST Przemysław Wipler stwierdził, że Stonoga nie złamał w ten sposób prawa, a ponadto stał się bohaterem „dużej części opinii publicznej”.
Stonoga udostępnił coś, co jest już upublicznione. Jeśli miało to walor materiału publicznego, bo wisiało na jakichś stronach (Stonoga utrzymuje, że pliki znalazł na chińskich serwerach), to w tym momencie pan Stonoga nie złamał prawa, choć jak znam polskie realia, i tak będzie ścigany – powiedział o decyzji Stonogi o opublikowaniu akt Wipler.

– Jeśli ktoś popełnił błąd, to jedna z osób, która miała dostęp do akt, i to ona powinna odpowiadać, a nie pan Stonoga. Nie on ujawnił sprawę, tylko nadał jej rozgłos. Nie on był na krótkiej liście osób, które miały fotokopie akt – kontynuował poseł.

Przecieki efektem walki?

Według Wiplera przeciek to ciąg dalszy walki na linii prokuratura – CBA. – Po tym, jak wyciekły z prokuratury stenogramy z rozmowy pana Wojtunika (szefa CBA - przyp. red.) z premier Bieńkowską, wejście funkcjonariuszy biura do prokuratury generalnej traktowałem jako retorsje. Kolejna odsłoną w tej wojnie może być wyciek i wypuszczenie do sieci dokumentów dotyczących pozostałych tomów postępowania, czyli stenogramów z kolejnych nagrań – stwierdził Wipler.

Wipler jest także przekonany, że Zbigniew Stonoga wyjdzie z tej sprawy bez oskarżeń. – Stonodze nic nie zagrozi. Pan Stonoga nie takie miewał problemy w życiu. Myślę, że ma palec w nosie na to wszystko. Jest w tej chwili bohaterem dużej części opinii publicznej, która chce jawności w takich sprawach, ponieważ w Polsce prokuratura działa w sposób opieszały i jest służalcza wobec władzy. Takie upublicznienie to coś, co przynajmniej będzie miało skutki polityczne i pokaże, co mówili i jak zachowywali się ludzie świata polskich elit, nie tylko przecież władzy – wyjaśnił.

Wyciek akt

Stonoga jest warszawskim przedsiębiorcą, który oskarżył Urząd Skarbowy o doprowadzenie do spowodowania utraty przez niego niemal 2 milionów złotych. W tym celu na swoim salonie samochodowym wywiesił baner, który o tym informował. Jedną z kolejnych jego akcji było ogłoszenie o pracę dla osób, które miały śledzić stołecznych policjantów i dokumentować przebieg ich pracy. Teraz zrobiło się o nim jeszcze głośniej, ponieważ zdecydował się opublikować akta ze śledztwa ws. afery taśmowej. Do publikacji odniosła się już na Twitterze Prokuratura Generalna. „Art.156 § 1 kpk Stronom (podejrzanym i pokrzywdzonym), pełnomocnikom i przedstawicielom ustawowym udostępnia się akta sprawy i daje możność sporządzenia z nich odpisów (sporządzenia kopii). Prokuratura zgodnie z procedurą karną udostępniła już akta sprawy >taśmowej< podejrzanym, pokrzywdzonym i ich pełnomocnikom. Udostępnienie akt sprawy lub kopii dokumentów podejrzanym i pokrzywdzonym nie oznacza jednak, że możne je upublicznić” – napisano w oświadczeniu.

Redakcja nie podaje adresów do stron internetowych, na jakich zamieszczono akta ze względu na fakt, iż znajdują się w nich dane osobowe.

W czerwcu 2014 r. ujawniliśmy we "Wprost" sześć nagrań, których dokonano w dwóch warszawskich restauracjach – Amber Room oraz Sowa&Przyjaciele. Były to m.in. stenogramy i nagrania rozmów szefa MSW, prezesa Banku Centralnego, byłego ministra transportu oraz Jana Vincenta-Rostowskiego z Radosławem Sikorskim. Do redakcji "Wprost" docierały też wiadomości o kolejnych taśmach. Nagrane miało zostać spotkanie wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem, do którego doszło na początku czerwca. Do ostatniego dotarło "Do Rzeczy" w połowie maja 2015 r.

Po kilku miesiącach okazało się, że istnieje więcej nagrań. Kelnerzy Łukasz N. i Konrad L. powiedzieli prokuratorom, że istniało nagranie rozmowy Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera oraz wiele innych. Oprócz tego, podczas śledztwa w tej sprawie wyszło na jaw, że podsłuchy mogły być zakładane również w dwóch innych warszawskich restauracjach: Ole i Lemongrass, w których wcześniej pracowali kelnerzy z afery podsłuchowej.


Po publikacji materiałów przez tygodnik "Wprost", 16 czerwca do redakcji dwukrotnie wkroczyła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Teksty dotyczące afery taśmowej można znaleźć na stronie Wprost.pl: Handel głową Rostowskiego, Afera podsłuchowaRozmowa Nowaka. "Wsadzą mnie do więzienia, k***".

WPROST.PL