Strona Stonogi zablokowana. Dom i firmy przeszukane

Strona Stonogi zablokowana. Dom i firmy przeszukane

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Facebook) 
Na swoim profilu na Facebooku Zbigniew Stonoga napisał, że trwają przeszukania we wszystkich oddziałach jego firmy. - Chcemy ustalić, od kogo Zbigniew S. otrzymał materiały dotyczące śledztwa ws. afery podsłuchowej - mówił o akcji rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak.
"Zbigniew S. został zatrzymany we wtorek w sprawie publicznego rozpowszechniania wiadomości ze śledztwa dotyczącego podsłuchów" – poinformował na Twitterze rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak. Kilka chwil wcześniej Stonoga na swoim profilu na Facebooku napisał: „Policja jest”.

Zbigniew Stonoga po usłyszeniu zarzutu i zastosowaniu wobec niego środków zapobiegawczych w postaci zakazu wyjazdu z kraju i odebrania paszportu, spotkał się z dziennikarzami. W wulgarnych słowach zwrócił się do Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta, by ten zajął się czym innym. "O***ol się ode mnie" - taki apel skierował do Seremeta Stonoga.

- Gdybyśmy nie zatrzymali Zbigniewa S., w nocy mogło dojść do publikacji kolejnych materiałów - mówił Nowak. Rzecznik prokuratury powiedział również, że Zbigniew Stonoga odmówił składania wyjaśnień i nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. We wtorek przeszukano dom Stonogi. Nowak dodał, że trwają przeszukania "w innych miejscach".

Stonoga będzie skarżył zatrzymanie, do którego nie musiało dojść. Według adwokata Krzysztofa Kitajgrodzkiego jego klient mógł być wezwany w zwykłym trybie. - Pan Stonoga nigdzie się nie wybierał i nigdzie się nie wybiera, nie ma zamiaru utrudniać postępowania. Był dostępny i można było to załatwić spokojnie, bez stosowania przemocy, czy czynności, które jak gdyby godzą bezpośrednio w jego wolność. To było niepotrzebne - powiedział. Kitajgrodzki nie widzi także powodów do prowadzenia czynności nocą i użycia kajdanek.

Zablokowana strona "Gazety Stonoga"

Nowak powiedział też, że prokuratura stara się "zablokować stronę, na której materiały były publikowane". Tak też się stało i strona "Gazety Stonoga" na Facebooku nie jest już aktywna.

"Na rozkaz złodziei z Wiejskiej zablokowano profil Gazety Stonoga, ale to nie przeszkodzi nam w walce o uczciwe i rzetelne dziennikarstwo ukazujące patologię obecnego obozu władzy" - napisał na Facebooku Stonoga. Redakcja Gazety już przeniosła się na nowy profil. "Poniżej nowy fanpage Gazety Stonoga - bardzo prosimy o masowe lajkowanie i udostępnianie, nas już rządowe warchoły nie powstrzymacie! Redakcja Gazety Stonoga" - pisze Stonoga.

Dwie godziny później, nowy profil "Gazety Stonoga" został zablokowany na Facebooku. "Kolejny raz zablokowano profil Gazety Stonoga!! Ktoś ewidentnie przestraszył się tych 40.000 polubień w 2 godziny" - napisał Zbigniew Stonoga. Przedsiębiorca uruchomił kolejny profil "Gazety Stonoga" na Facebooku.

"Są pewne dowody"

Rzecznik prokuratury poinformował też, że "są pewne dowody, które wskazują, czyja to była fotokopia" i śledczy wiedzą "krąg osób miał dostęp do tych akt". Zaznaczył, że teraz ważne będzie ustalenie w jaki sposób Zbigniew Stonoga uzyskał materiały. - Przekazanie prywatne niekoniecznie jest przestępstwem. Rozpatrzone musi zostać to, w jakim zamiarze ktoś to zrobił. Będziemy to badać indywidualnie - powiedział.

Apel Stonogi

Zbigniew Stonoga po godz. 12 zamieścił na Facebooku nagranie, w którym apeluje do dziennikarzy, by Ci nie pisali o nim jako "Zbigniewie S.".

- Mam prośbę, proszę używać moich pełnych danych osobowych - Zbigniew Stonoga. I nie zakrywać mojej twarzy, bo ja nie jestem złodziejem i oszustem i przestępcą, takim jak te s***** z Wiejskiej. Proszę tego więcej nie robić - mówi na nagraniu.

Stonoga publikuje akta afery taśmowej

Stonoga jest warszawskim przedsiębiorcą, który oskarżył Urząd Skarbowy o doprowadzenie do spowodowania utraty przez niego niemal 2 milionów złotych. W tym celu na swoim salonie samochodowym wywiesił baner, który o tym informował. Jedną z kolejnych jego akcji było ogłoszenie o pracę dla osób, które miały śledzić stołecznych policjantów i dokumentować przebieg ich pracy. Teraz zrobiło się o nim jeszcze głośniej, ponieważ zdecydował się opublikować akta ze śledztwa ws. afery taśmowej. Do publikacji odniosła się już na Twitterze Prokuratura Generalna. „Art.156 § 1 kpk Stronom (podejrzanym i pokrzywdzonym), pełnomocnikom i przedstawicielom ustawowym udostępnia się akta sprawy i daje możność sporządzenia z nich odpisów (sporządzenia kopii). Prokuratura zgodnie z procedurą karną udostępniła już akta sprawy >taśmowej< podejrzanym, pokrzywdzonym i ich pełnomocnikom. Udostępnienie akt sprawy lub kopii dokumentów podejrzanym i pokrzywdzonym nie oznacza jednak, że możne je upublicznić” – napisano w oświadczeniu.

Redakcja nie podaje adresów do stron internetowych, na jakich zamieszczono akta ze względu na fakt, iż znajdują się w nich dane osobowe.

W czerwcu 2014 r. ujawniliśmy we "Wprost" sześć nagrań, których dokonano w dwóch warszawskich restauracjach – Amber Room oraz Sowa&Przyjaciele. Były to m.in. stenogramy i nagrania rozmów szefa MSW, prezesa Banku Centralnego, byłego ministra transportu oraz Jana Vincenta-Rostowskiego z Radosławem Sikorskim. Do redakcji "Wprost" docierały też wiadomości o kolejnych taśmach. Nagrane miało zostać spotkanie wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem, do którego doszło na początku czerwca. Do ostatniego dotarło "Do Rzeczy" w połowie maja 2015 r.

Po kilku miesiącach okazało się, że istnieje więcej nagrań. Kelnerzy Łukasz N. i Konrad L. powiedzieli prokuratorom, że istniało nagranie rozmowy Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera oraz wiele innych. Oprócz tego, podczas śledztwa w tej sprawie wyszło na jaw, że podsłuchy mogły być zakładane również w dwóch innych warszawskich restauracjach: Ole i Lemongrass, w których wcześniej pracowali kelnerzy z afery podsłuchowej.


Po publikacji materiałów przez tygodnik "Wprost", 16 czerwca do redakcji dwukrotnie wkroczyła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

tvn24.pl, Facebook