Powołana trzy lata temu fundacja, którą kierują przewodnicząca Związku Wypędzonych Erika Steinbach i polityk SPD Peter Glotz, dąży do utworzenia placówki, której głównym celem ma być upamiętnienie losu Niemców przymusowo wysiedlonych po II wojnie światowej z Europy Środkowej i Wschodniej.
Steinbach jest deputowaną do Bundestagu z ramienia CDU i ma poparcie swej partii w sprawie budowy Centrum. Chadecy rządzą lub współrządzą obecnie w Bawarii, Badenii-Wirtembergii, Hesji, Dolnej Saksonii, Saksonii, Turyngii, Brandenburgii, Hamburgu, Kraju Saary i Saksonii-Anhalcie.
Merkel podkreśliła, że nie wolno zakazać Niemcom poruszania "pewnych tematów" z przeszłości.
Wyjaśniła, że zjednoczenie Niemiec i odzyskanie pełnej suwerenności zaowocowało "nowym spojrzeniem" na historię. Nie oznacza to jednak "niwelowania" lub "przedstawiania w innym świetle" zbrodni nazistowskich - zapewniła.
"Zjednoczone Niemcy muszą mieć prawo do dyskutowania problematyki wypędzeń w nowy sposób" - podkreśliła Merkel.
Szefowa niemieckich chadeków zapewniła, że projekt budowy Centrum przeciwko Wypędzeniom nie powstał po to, aby "drażnić Polaków". Dodała, że bardzo zależy jej na dobrych stosunkach z Polską i Czechami. Merkel obarczyła kanclerza Gerharda Schroedera i jego rząd odpowiedzialnością za "niebezpieczne zaostrzenie" sporu o powstanie Centrum. Niemieckie kierownictwo polityczne "rozdmuchało" sprawę Centrum i wykorzystało ją do "doraźnych celów politycznych" - oceniła Merkel.
Schroeder i minister spraw zagranicznych Joschka Fischer sprzeciwiają się tworzeniu pod kierownictwem ziomkostw Centrum przeciwko Wypędzeniom w Berlinie. Rząd niemiecki opowiada się za podjęciem europejskiego dialogu z sąsiadami na temat kształtu i siedziby ośrodka. W tej sprawie kontaktowali się także prezydenci Aleksander Kwaśniewski i Johannes Rau.
rp, pap