Jak powiedział minister, komendant był przesłuchiwany w kieleckiej prokuraturze pięć razy. Podczas pierwszych dwóch przesłuchań zeznał, że nie przekazał na temat akcji CBŚ w Starachowicach "żadnych informacji kierownictwu MSWiA". Podczas trzeciego z kolei przyznał, że rozmawiał ogólnie ze Zbigniewem Sobotką o tej sprawie. Ówczesny wiceminister miał się jednak nie interesować szczegółowo całą sprawą, a nawet nie pytać jak licznej grupy będą dotyczyć zatrzymania i w jakim mieście do tego dojdzie (bo mówiono ogólnie, że w rejonie Kielc).
"W kontekście potencjalnego oskarżenia, czy podejrzenia b. ministra Sobotki, posła Sobotki o to, że uprzedził, że poinformował, to te zeznania nie upewniają w tym. Z tych zeznań wynika, że minister Sobotka był informowany bardzo ogólnie, bez podania nazwy miejscowości, bez podania nazwisk samorządowców, czyli bez podania tych elementów, które były następnie częścią informacji, która była przekazywana. (...) Moim zdaniem wiedział tyle - na podstawie tego, co usłyszeliśmy - (...) ile powinien wiedzieć wiceminister jeśli chodzi o pewne szczególne działania policji. To znaczy, że jest pewna akcja, ogólnie znany jest teren, że ona zmierza do ujawnienia grupy przestępczej, że w tej grupie są i policjanci i samorządowcy. To są informacje, które można przekazywać wiceministrowi, który nadzoruje policję. To jest zupełnie zrozumiałe. Więc gdyby to wszystko polegało na prawdzie, to muszę powiedzieć, że ten dowód przeciwko Sobotce jest słaby" - powiedział Borowski na antenie Polskiego Radia.
Natomiast jeśli chodzi o pozycję gen. Kowalczyka, to ona - zdaniem marszałka Sejmu - "bardziej zmusza do myślenia". Borowski przypomniał, że Kowalczyk "dwukrotnie (zeznając w prokuraturze) nie miał nic do powiedzenia w sprawie swoich rozmów z sekretarzem stanu w ministerstwie, a za trzecim razem miał. Można powiedzieć, że sobie przypomniał, ale to już niech każdy oceni czy to była tego typu wiadomość, czy tego typu rozmowa, którą w tym kontekście, w kontekście przecieku, pojawienia się nazwiska wiceministra Sobotki w tych przeciekach, czy to była tego typu rozmowa, którą można było zapomnieć" - uważa marszałek.
Pytany, czy w tej sytuacji powinna nastąpić dymisja Kowalczyka, czy jego zawieszenie do czasu wyjaśnienia sprawy, odpowiedział: "To jest decyzja, która jest w rękach pana ministra Janika i na pewno decyzja trudna, a jakąś decyzję pan minister musi podjąć i, moim zdaniem, szybko. I musi ją uzasadnić."
sg, pap