W czytance dla pierwszych klas szkoły podstawowej pojawiły się określenia "niby mama" i "niby tata". Oburzyły one adopcyjnych rodziców. - Jeżeli jest tata i mama "na niby" i właściwie rodzina jest "na niby", to u niektórych dzieci może to zachwiać poczucie bezpieczeństwa - tłumaczyła w TVN24 psycholog Anna Resler.
Z czytanki "Portret mamy" wywnioskować można, iż odpowiada o rodzinie adopcyjnej lub rodzinnym domu dziecka. Zastępczy rodzice określani w niej są słowami "niby mama" i "niby tata".
Stowarzyszenie "Nasz Bocian" w liście poprosiło Ministerstwo Edukacji Narodowej o usunięcie czytanki. "Przekazujemy Pani wyrazy niepokoju rodzin adopcyjnych, które wkładają wiele codziennej pracy i miłości w relacje z dziećmi właśnie dlatego, ponieważ są PRAWDZIWYMI rodzicami, chociaż nie są to rodzice biologiczni. Ci rodzice nie chcą, aby ich dzieci uczyły się takich krzywdzących rozróżnień, a tym bardziej nie chcą, aby uczyło się ich otoczenie szkolne" - czytamy w liście.
Zdaniem psycholog Anny Resler, to co jest trudne w słowie "niby" to pozorność. - Wiek 6-7 lat jest wiekiem, w którym jest bardzo dużo zabawy "na niby". Wiadomo, że zabawa "na niby" to jest taka nieprawda. Więc jeżeli jest tata i mama "na niby" i właściwie rodzina jest "na niby", to u niektórych dzieci może to zachwiać poczucie bezpieczeństwa - uważa.
Anna Onichimowska autorka czytanki, w odpowiedzi na zarzuty stwierdziła, iż "rozumie emocje, towarzyszące rodzicom adopcyjnym, chociaż opowiadanie dotyczy nie adopcji, ale rodzinnego domu dziecka. Sytuacji, kiedy dziecko ma za sobą już różne doświadczenia i różne domy". Podkreśliła również, że tekst zanim trafił do podręcznika był konsultowany "przez całą rzeszę psychologów i pedagogów".
tvn24.pl
Stowarzyszenie "Nasz Bocian" w liście poprosiło Ministerstwo Edukacji Narodowej o usunięcie czytanki. "Przekazujemy Pani wyrazy niepokoju rodzin adopcyjnych, które wkładają wiele codziennej pracy i miłości w relacje z dziećmi właśnie dlatego, ponieważ są PRAWDZIWYMI rodzicami, chociaż nie są to rodzice biologiczni. Ci rodzice nie chcą, aby ich dzieci uczyły się takich krzywdzących rozróżnień, a tym bardziej nie chcą, aby uczyło się ich otoczenie szkolne" - czytamy w liście.
Zdaniem psycholog Anny Resler, to co jest trudne w słowie "niby" to pozorność. - Wiek 6-7 lat jest wiekiem, w którym jest bardzo dużo zabawy "na niby". Wiadomo, że zabawa "na niby" to jest taka nieprawda. Więc jeżeli jest tata i mama "na niby" i właściwie rodzina jest "na niby", to u niektórych dzieci może to zachwiać poczucie bezpieczeństwa - uważa.
Anna Onichimowska autorka czytanki, w odpowiedzi na zarzuty stwierdziła, iż "rozumie emocje, towarzyszące rodzicom adopcyjnym, chociaż opowiadanie dotyczy nie adopcji, ale rodzinnego domu dziecka. Sytuacji, kiedy dziecko ma za sobą już różne doświadczenia i różne domy". Podkreśliła również, że tekst zanim trafił do podręcznika był konsultowany "przez całą rzeszę psychologów i pedagogów".
tvn24.pl