Rząd chce pomóc frankowiczom. To zaskakujące, bo jeszcze niedawno stosował retorykę banków. Wystarczyło pół roku, by strona rządowa zaczęła dostrzegać problem. Wszystkie ugrupowania w Sejmie uważają już zatem, że należy się nim zająć. Patrząc jednak na poziom recept, mam obawy co do intencji.
Po pierwsze, czy to naprawdę troska o zadłużonych mobilizuje rząd? A może nadchodzące wybory i kampania, a także zapowiedzi, że Andrzej Duda zgłosi do Sejmu własny projekt ustawy w tej sprawie. Dochodzi do tego siła grupy frankowiczów jako istotnej części elektoratu PO. To raczej dlatego rządząca partia zmienia zdanie, zgłaszając własny projekt ustawy. Mam do niej sporo zastrzeżeń.
Takie rozwiązania powinny być adresowane nie do wybranej grupy zadłużonych, ale do wszystkich potencjalnie zainteresowanych. PO zgłasza tymczasem projekt, w którym prawo do pomocy jest uzależnione od sytuacji rodzinnej, wielkości mieszkania/domu czy tzw. LTV kredytu. To błąd. Moim zdaniem jedynym kryterium pomocy powinno być to, czy kredytowana nieruchomość była kupowana na własne potrzeby mieszkaniowe.
Drugie zastrzeżenie dotyczy braku ochrony kredytobiorców w przypadku egzekucji kredytu. Jeżeli banki wyceniły kiedyś, że kredyty frankowe są wystarczająco zabezpieczone hipoteką na nieruchomości, to nie powinny mieć teraz prawa do egzekwowania wyższych kwot (w tym odpowiedzialności całym majątkiem).
Taka ustawa powinna mieć także cechy systemowe – nie tylko „gasić pożar”, ale zawierać rozwiązania prewencyjne, które zapobiegną podobnym zdarzeniom jak kredyty frankowe czy innym równie niebezpiecznym. A dzisiaj możemy przewidzieć, że potencjalnie tykającą bombą w sektorze bankowym są długoterminowe kredyty złotowe oprocentowane zmienną stopą procentową (czyli również hipoteczne). Banki nie dają klientom szans na długoterminowe kredyty o stałej stopie, tradycyjnie przerzucając ryzyko hipotetycznych wyższych stóp na klientów. Rząd powinien wprowadzić mechanizmy zobowiązujące banki, by oferowały też ogólnie dostępną możliwość zadłużania się według stałej stopy procentowej, i że nie powinna być ona wiele wyższa od zmiennej.
To, co stało się z kredytami frankowymi, jest ukoronowaniem prowadzonej przez 25 lat polityki ustawowego hołubienia banków. Przeszły one za sprawą polityków ewolucję – od wychuchanego dziecka do niesfornego młodzieńca. Na początku transformacji zasadne było sprzyjanie szybkiemu rozwojowi i nadrobieniu zapóźnień cywilizacyjnych przez sektor bankowy. Dziś Polska potrzebuje refleksji nad nadzwyczajnym jego uprzywilejowaniem. Specjalne prawa są niesprawiedliwe społecznie i równie szkodliwe dla gospodarki, wolnego rynku jak te nadawane poszczególnym grupom zawodowym, np. mundurowym. Punktem startu powinien być szerszy audyt sposobu działania sektora bankowego. ■
* Były minister finansów, twórca i pierwszy przewodniczący KNF
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.