Zawsze bawią mnie narzekania wrażliwych społecznie publicystów na panujący w Polsce straszny, „neoliberalny” kapitalizm. Dziki, krwiożerczy, bez zasad. Jak bardzo rozmijające się z rzeczywistością są tego typu opisy, pokazują regularnie przeróżne bulwersujące wydarzenia, które dobitnie udowadniają, że wolnorynkowego myślenia u nas jak na lekarstwo, a dziki i bez zasad to owszem mamy, ale etatyzm.
Sztandarowym już chyba przykładem walki z rynkiem jest historia Polskiego Busa, który od początku istnienia zmaga się z administracyjnymi przeszkodami. A to okazywało się, że ma nieodpowiednie ulgi biletowe, a to źle napisane rozkłady jazdy i za każdym razem dzielni urzędnicy musieli wkraczać do akcji. Teraz przewoźnik został zmuszony do zawieszenia połączeń na trasie Warszawa–Lublin–Rzeszów. Dlaczego? Bo był zbyt tani, zbyt komfortowy, po prostu lepszy od konkurencji.
Lokalni przewoźnicy, właściciele busów, przegrywając rywalizację, postanowili użyć do walki z Polskim Busem organów administracji publicznej. Mimo że marszałek województwa mazowieckiego wydał zezwolenie na uruchomienie przejazdów i mimo popularności wśród pasażerów czerwonych autobusów (podpisano ponad 30 tys. petycji w sprawie utrzymania linii) „busiarze” poskarżyli się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Reprezentujące ich organizacje argumentowały, że przez Polskiego Busa sytuacja pasażerów się pogarsza, bo upadło już kilka firm przewozowych, które nie wytrzymały rywalizacji. SKO przychyliło się do tej argumentacji i nakazało zawieszenie połączenia.
Mamy klasyczny przykład polskiego „kapitalizmu”. Pojawia się firma z zewnątrz. Profesjonalna, rozwijająca się i zdobywająca rynek. Konsumenci są zachwyceni, bo poprawiają się standardy, wchodzi nowa jakość. Dotychczasowi dostarczyciele danej usługi, którzy gorzej od „nowego” realizują potrzeby klientów, tracą wpływy. Co robią? Czy próbują dotrzymać kroku konkurencji lub też stwierdzają, że skoro nie są w stanie zdobyć klientów, to powinni poszukać innego zajęcia? Nic z tych rzeczy.
Zbiera się taki jeden z drugim typowy Janusz w ramach swoistego związku zawodowego „busiarzy” i wzywają na pomoc niezawodnego Kapitana Państwo. Ten, jak przystało na superbohatera, przybywa z odsieczą i dla ratowania konkurencji likwiduje zbyt konkurencyjnego rywala. Prócz wrodzonej przedsiębiorczości tak powszechną cechą w naszym kraju jest podejście ukazane w słynnej modlitwie Polaka z „Dnia świra”. Partykularne myślenie i zawiść wobec lepszych, którzy osiągają sukces.
Nie będzie w Polsce prawdziwego cudu gospodarczego i dobrobytu tak długo, jak długo reguły gry promować będą takie właśnie antyrynkowe postawy. I nie będzie żadnej innowacyjności i rozwoju, dopóki królować będzie „przedsiębiorczość” ą la typowy Janusz z internetowych memów. �
* Prezes Stowarzyszenia KoLiber
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.