Czekałem cierpliwie, ale nadal nie wiem, jak rząd zrobił rachunek kosztów i korzyści z inwestycji Jaguar Land Rover. W początkach transformacji słynne było powiedzenie ministra rządu Tadeusza Mazowieckiego, że najlepsza polityka przemysłowa to jej brak. W pełni się z tym zgadzałem, bo struktura przemysłowa Polski była wtedy archaiczna i nastawiona na mało konkurencyjny rynek RWPG. Głęboka restrukturyzacja i sprzedaż za pieniądze (a nie obietnice inwestycyjne) inwestorom zewnętrznym, często zagranicznym, uchroniła wiele zakładów przed bankructwem albo przejęciem przez krajową nomenklaturę, która na takim fundamencie urosłaby w klasę oligarchiczną. Odwrotny niż w Polsce model „polityki przemysłowej” zrealizowano na Ukrainie ze wszystkimi ekonomiczno-politycznymi konsekwencjami.
U nas przemysł stanowi prawie 25 proc. tzw. wartości dodanej i jest to poziom porównywalny z Niemcami, a powyżej średniej UE (19 proc.) czy USA (16 proc.). Polska wciąż jest gospodarką przemysłową mimo biadolenia różnych polityków. Problem w tym, co ten przemysł produkuje, gdyż udział samego przemysłu przetwórczego jest już w Polsce dużo mniejszy niż w Niemczech (17 proc. vs. 22 proc.), bo wyższy jest udział górnictwa i energetyki.
Większość rządów dąży do rozwijania sektorów dających gospodarce najwięcej korzyści. Jednym z nich jest motoryzacja, która jest nośnikiem nowych technologii wdrażanych na masową skalę. Złożoność procesu produkcji części i aut wymaga koordynacji długich łańcuchów produkcji i logistyki, co podnosi efektywność gospodarki i tworzy dużą wartość dodaną. Zatrudnieni w tej branży zarabiają zwykle więcej, a tworzone miejsca pracy dają silny efekt mnożnikowy i pozwalają kształcić kadrę techniczną średniego szczebla. Z reguły znaczna część produkcji motoryzacyjnej przeznaczona jest na eksport. W Polsce w 2013 r. było to ponad 78 proc., tj. aż 19 proc. eksportu całego przemysłu. Od 1999 r. eksport sektora motoryzacyjnego w Polsce wzrósł ośmiokrotnie, licząc w euro. Ma to pozytywne skutki dla bilansu handlowego.
Polska nie ma szczęścia albo rząd nie umie zrobić rachunków kosztów i korzyści z inwestycji motoryzacyjnych, które innym krajom się opłacają. Skoro Jaguar Land Rover oczekiwał wsparcia na poziomie 1,5 mld zł przy inwestycji na 5,93 mld zł, to kwota ta stanowi z grubsza koszt VAT od importu maszyn dla realizacji inwestycji. Jeśli problemem była działka o powierzchni 400-600 ha na kwotę 550 mln zł, to jakiż to podmiot nie chciał sprzedać jednego hektara za cenę niższą niż milion złotych? A jeśli kwota dotacji z budżetu wyczerpywała limit dotacji na inne inwestycje, mające stworzyć dziesięć razy więcej miejsc pracy, to w jakich sektorach będą się one tworzyć? Oby nie w górnictwie, energetyce czy rolnictwie.
Możliwe, że czegoś nie wiedzą ekonomiści, tacy jak Wasz felietonista. Tym bardziej należałoby upublicznić wyliczenia resortów gospodarki i finansów, na podstawie których podjęto tę decyzję. ■
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.