W czasie wakacyjnych podróży dotarłam na wciąż mało odkryte południowe Roztocze – zielone, czyste, gościnne, z dobroczynnymi złożami źródlanych wód i borowiny. A także z szybko rozwijającą się infrastrukturą.
Odkryciem była dla mnie wieś Nowe Brusno, tuż przy granicy z Ukrainą, kryjąca niezwykłe skarby wielokulturowej i wielowyznaniowej przeszłości. Przede wszystkim dawny cmentarz. Pod wieloma względami jest on unikalny. Porośnięty trawami, chaszczami, sponad których wyłaniają się białe krzyże i święte figury. Połamane, zwietrzałe, opuszczone.
Na nagrobkach napisy po ukraińsku, polsku i niemiecku. To nie przypadek, to nie ofiary wojny. Przez dziesięciolecia w Nowym Bruśnie mieszkały obok siebie trzy narodowości, z których każda była innego wyznania: Ukraińcy byli grekokatolikami, Polacy rzymskimi katolikami, a ściągnięci w 1794 r. z Cesarstwa Austriackiego i osadzeni w ramach tzw. kolonizacji józefińskiej Niemcy – ewangelikami reformowanymi. Trzeba też wspomnieć o Żydach, ale oni mieli cmentarze w innych miejscowościach.
Cmentarz w Nowym Bruśnie jest dowodem na to, że różnorodność wyznań mieszkańców tej wsi przez dziesięciolecia nie była powodem podziałów między nimi. Podziały, napięcia i wojny rodziły się wtedy, gdy w życie sąsiedzkie wkraczały czynniki zewnętrzne. Gdy wkracza polityka, która wypacza religię, rodzi się fundamentalizm. Tak było dawniej, tak jest i dziś.
Na cmentarzu nagrobki grekokatolików mieszają się z grobami rzymskich katolików i reformowanych ewangelików. Tu nie było podziału na strefy wyznaniowe, kwatery itp. Wszystkie figury, krzyże zostały wykute w piaskowcu wapnistym, w licznych bruśnieńskich zakładach kamieniarskich, z których wieś słynęła w okolicy. Obok dość prymitywnych nagrobnych figur są i takie, jak piękna postać św. Teresy z odłamanym krzyżem, które świadczą o niemałym kunszcie kamieniarzy, z Grzegorzem Kuźniewiczem na czele, jedynym spośród nich, który kształcił się aż we Włoszech. Jest jednak coś, co wyróżnia nagrobki ewangelików. Tylko na nich stoją krzyże, które zamiast poprzecznej belki mają trójkąt, co powoduje, że w formie przypominają grzybki. Jest to bez wątpienia ewenement na skalę Polski, może większą.
Po bruśnieńskim cmentarzu oprowadzał mnie z pasją i wiedzą człowieka zakochanego w swoim regionie dr Marek Wiśniewski, geograf, wiceprezes Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Horynieckiej w Horyńcu-Zdroju. Dzięki takim jak on odnawiany jest dawny cmentarz grekokatolicki w sąsiednim Starym Bruśnie, a Muzeum Kresów z Lubaczowa prowadzi w Nowym Bruśnie odbudowę grekokatolickiej drewnianej cerkwi z początku XVIII w., jednej z najstarszych w regionie. W planach jest też oczyszczenie i renowacja nagrobków na unikalnym ukraińsko-polsko-niemieckim cmentarzu, który jest dowodem na to, że pokojowe współistnienie wyznań – ale przecież także religii – jest możliwe.
* Publicystka, adiunkt na UKSW, prowadząca portal Areopag21.pl
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.