KALEJDOSKOP KULTURALNY

KALEJDOSKOP KULTURALNY

Dodano:   /  Zmieniono: 

KSIĄŻKI

Mariusz Cieślik

Powieściowy sequel

DAVID LAGERCRANTZ, „CO NAS NIE ZABIJE”, CZARNA OWCA

Przypadek książki Davida Lagercrantza dowodzi, że dziś na rynku książki obowiązuje typowa logika show-biznesu. Bo oto książka, o której w zasadzie nic nie wiadomo, już w dniu premiery (jednoczesnej w prawie 30 krajach świata) stała się bestsellerem. Tylko dlatego, że jest dalszym ciągiem najpopularniejszego cyklu kryminalnego ostatnich lat – trylogii Stiega Larssona. A każdy, kto się orientuje w realiach show-biznesu, wie, jak brzmi stara hollywoodzka zasada: na sequelach zarabia się najwięcej (bo produkt jest znany i nie trzeba inwestować w promocję, a miliony odbiorców czekają na dalsze perypetie bohaterów). „Co nas nie zabije” było skazane na sukces, choć kolejne sequele pewnie go nie powtórzą. Dlaczego? Lagercrantz, choć za wszelką cenę stara się pisać jak Larsson, nie jest Larssonem i nigdy nie będzie – brak mu talentu i pasji autora cyklu „Millenium”. Jednak biegłości w konstruowaniu intrygi nie można mu odmówić. Widać to zwłaszcza w pierwszej części książki, bo rozwiązanie intrygi jest niestety mocno naciągane. Oto Mikael Blomkvist, dziennikarz śledczy ze starej dobrej szkoły, zostaje uznany za relikt dawnych czasów, kogoś, kto nie radzi sobie w świecie mediów społecznościowych. Tymczasem właśnie ta jego niedzisiejszość sprawia, że ludzie mu ufają, i reporter odkrywa największą aferę w historii szpiegostwa przemysłowego. Odkrywa dzięki pomocy nieocenionej Lisbeth Salander, która bezwzględnie tropi cyberbandytów w białych kołnierzykach, pracujących zarówno dla korporacji, jak i rządów. A wszystko kręci się wokół supertechnologii związanej ze sztuczną inteligencją. Akcja toczy się wartko, rzecz czyta się dobrze, ale co najmniej kilka rozwiązań fabularnych w końcówce budzi poważne wątpliwości. Jedno dokładnie powiela pomysł z wcześniejszej części cyklu (chodzi o śmierć drugoplanowego bohatera), inne (nieznany członek rodziny) przywodzi na myśl telenowelę, a nie kryminał. Ale najgorsze jest to, że Lagercrantz nie ufa czytelnikowi i w każdej scenie to, co nie jest napisane wprost, zostaje dopowiedziane w rozmowach czy komentarzach w kolejnych scenach.

1. „Co nas nie zabije”

David Lagercrantz

CZARNA OWCA

2. „Tajemny ogród. Rysuj, koloruj, przeżywaj przygody”

Johanna Basford

NASZA KSIĘGARNIA

3. „Papierowe miasta”

John Green

BUKOWY LAS

4. „Pakt Piłsudski-Lenin”

Piotr Zychowicz

REBIS

5. „Nela i tajemnice świata”

Nela

BURDA

6. „Bezuzyteczna.pl”

Marcel Szuplewski, Dawid Tekiela

ZNAK

7. „Zniszcz ten dziennik. Wszędzie”

Keri Smith

K.E. LIBER

8. „Reputacja”

Andrzej Pilipiuk

FABRYKA SŁÓW

9. „Pochłaniacz”

Katarzyna Bonda

MUZA

10. „Bóg nigdy nie mruga”

Regina Brett

INSIGNIS

DANE POCHODZĄ Z SALONÓW SIECI EMPIK

Lagercrantz w roli Larssona

Powrót na wyspę skarbów

„WYSPĘ SKARBÓW” STEVENSONA z 1883 r. czytali z zapartym tchem i nasi rodzice, i dziadkowie, i pradziadkowie. Dziś, w czasach literatury young adults, jest to urocza, ale jednak, ramota. W tym przekonaniu utwierdza mnie opublikowany właśnie „Silver” Andrew Motiona. Kontynuacja słynnej powieści opowiadająca o wspólnej wyprawie córki Długiego Johna i syna Jima Hawkinsa, którzy szukają skarbu kapitana Flinta. I – jak w oryginale – przeżywają moc przygód.

ANDREW MOTION, „SILVER”, SINE QUA NON

Podziemny Wrocław

UNIWERSUM METRO 2033 TO BODAJ JEDYNY W HISTORII PRZYKŁAD LITERACKIEJ FRANCZYZY. Rosjanin Głuchowski wykreował powieściowy świat po wybuchu bomby atomowej i zachęcił innych autorów, by umieszczali w tych realiach akcję swoich książek. Do tej pory wyszło ich ponad 60 i właśnie ukazała się druga polska powieść nawiązująca do tego cyklu. Jej bohaterem jest Nauczyciel – ostatni z tych, którzy pamiętają świat sprzed wojny. Wędruje pod ruinami miasta, by ocalić swojego niepełnosprawnego syna.

ROBERT J. SZMIDT, „OTCHŁAŃ. UNIWERSUM METRO 2033”, INSIGNIS

MUZYKA

Piotr Metz

1. „Leonard Cohen Zaśpiewany”

Różni wykonawcy

MTJ

2. „The Very Best of Frank Sinatra”

Frank Sinatra

MAGIC RECORDS/UNIVERSAL

3. „RMF Muzyka najlepsza pod słońcem 2015”

Różni wykonawcy

POMATON/WARNER

Narodziny autora

CZY TO JUŻ DEBIUT ROKU?

4. „Atramentowa”

Stanisława Celińska

POLSKIE RADIO

5. „Królowie życia”

Gang Albanii

STEP RECORDS/CD-CONTACT

6. „Fifty Shades of Grey”

Muzyka filmowa

UNIVERSAL

7. „Podwórka pytają kiedy płyta”

Leh

ALKOPOLIGAMIA/STEP RECORDS

8. „Ghost Stories”

Coldplay

WARNER

9. „How Big, How Blue, How Beautiful”

Florence and the Machine

UNIVERSAL

10. „Vanillahajs”

Tede & Sir Mich

WIELKIE JOŁ/JAWI

Kolejna świetna solowa płyta artysty, który do tej pory znany był jako muzyk towarzyszący (wcześniej podobnym przypadkiem był np. Skubas). Współpraca z Heyem, Pogodno i Dorotą Masłowską wystawia Zabrockiemu jak najlepsze świadectwo i sugeruje, że równie ważne jak to, co gra, jest dla niego to, co śpiewa. Zaiste, narodził nam się na tej płycie kolejny polski autor i posługuje się polszczyzną z maestrią, która dowodzi, wbrew dość powszechnemu stereotypowi, że nasz język jest stworzony do śpiewania. Zabrocki bawi się słowem, obdarzony jest odjechanym poczuciem humoru i umie nazywać po imieniu to, co czasem uchodzi za tabu. Można zacząć słuchanie płyty od utworu numer pięć „Czemu wciąż jest czwartek” – i zobaczyć, do czego przekonał Nosowską. Świetnie wychodzi artyście pisanie na najbardziej popularny piosenkowy temat: o kwestiach damsko-męskich. Od strony muzycznej rzecz brzmi kapitalnie i barwnie (np. banjo Łukasza Lacha!), choć wyrazista wokalnie indywidualność głównego bohatera jest tu najbardziej kolorowa. Najmocniejszy do tej pory debiut roku.

ZABROCKI, „1+1=0”, KAYAX

DANE WEDŁUG OFICJALNEJ LISTY SPRZEDAŻY DOTYCZĄ OKRESU 21.08-28.08.2015

Erudyci na imprezie

PŁYTĘ NOWOJORSKIEGO ZESPOŁU W WIĘKSZOŚCI WYPEŁNIAJĄ NOWE WERSJE ZNANYCH UTWORÓW – od Sun Ra Arkestra i The Parliaments po The Cure i The Lovin’ Spoonful. Wygląda to trochę jak imprezowy koncert życzeń, ale jest to coś znacznie więcej. Członkowie zespołu pokazują tu swoje inspiracje i muzyczną erudycję. A sam album został opublikowany w 25. rocznicę wydania najbardziej znanej płyty Yo La Tengo – „Fakebook”, która uważana jest za przełomową dla indie rocka lat 90.

YO LA TENGO – STUFF LIKE THAT THERE, MATADOR

Setka legendy

NIEZWYKŁY HOŁD NA SETNE URODZINY LEGENDARNEGO BLUESMANA. Jego siłą sprawczą jest John Primer, grający kiedyś z Muddym Watersem. Zaprosił do współpracy Jamesa Cottona, na przełomie lat 50. i 60. szefa zespołu Watersa; kolejną bluesową legendę Johnny’ego Wintera (to jego ostatnie nagranie), a także muzyków młodszego pokolenia, takich jak Keb’ Mo’ i Gary Clark Jr. Eksperymentalne potraktowanie utworów (znakomity „Mannish Boy”) pokazuje, jak bardzo ponadczasowe i jak różnorodne są utwory Watersa, niesłusznie utożsamiane z bluesem. Znajdziemy tu i folk, i country, i gospel, i przede wszystkim rock and rolla. Rolling Stonesi chętnie to potwierdzą.

RÓŻNI WYKONAWCY, „MUDDY WATERS 100”, RAISIN

FILMY

Krzysztof Kwiatkowski

Codzienność zabójcy

Po ponad ćwierć wieku polska transformacja znajduje wreszcie swój wyraz w kinie. I to gatunkowym. Na ekranach pojawiają się filmy sensacyjne o przeżartej korupcją prowincji, kryminały o niejasnych układach wśród finansjery, thrillery o aferach gospodarczych. W ten nurt wpisuje się „Anatomia zła”. „Emerytowany” płatny zabójca po odsiadce zostaje zmuszony do powrotu do zawodu. Ale owiane tajemnicą zlecenie nie pochodzi ze środowisk mafijnych. Przeciwnie, tropy prowadzą do świata polityki i służb specjalnych. I to na najwyższym szczeblu. Jacek Bromski zręcznie bawi się konwencją i przyzwyczajeniami widza. Pomaga mu w tym świetny Krzysztof Stroiński – aktor, który widzowi może się kojarzyć ze wszystkim, tylko nie z postacią płatnego zabójcy. Ale na tym polega siła tej roli. Dużo jest tu smaczków: mrugnięcia okiem do kinomanów, jednak przede wszystkim uwagę przykuwa tło intrygi. Bromski ostro maluje dzisiejszą

Transformacja na ostro

Polskę. Kraj, w którym agresja przeżera każdą sferę życia. Są tu też dzieciaki i młodzi ludzie, którzy tą atmosferą przesiąkają, adaptując się do świata. Teraz mają kilkanaście lat i bluzgają na starca zwracającego im uwagę. Ale za jakiś czas być może to oni zajmą najwyższe stanowiska. Tym światem rządzi wszechobecna korupcja i układy. Reżyser zatrzymuje kamerę na telewizorach, w których w programach publicystycznych kolejni politycy wyrzucają z siebie okrągłe słowa. Wszyscy wiedzą, że biorą udział w masowej produkcji fałszu. Prawdziwa polityka jest gdzie indziej. W realiach, jakie portretuje „Anatomia zła”, zło i amoralność stają się normą. Musi minąć dużo czasu, zanim instytucje staną się przejrzyste, a ludzie wyzbędą się nienawiści. To oczywiście przejaskrawiona wizja z filmu sensacyjnego. Ale kino gatunkowe powinno wyraziście pokazywać świat. Nawet jeśli i tak będzie on miał nadzieję, że nie jest aż tak źle jak na ekranie.

„ANATOMIA ZŁA”, REŻ. JACEK BROMSKI, KINO ŚWIAT

1. „Żyć nie umierać”

Reż. Maciej Migas

KINO ŚWIAT

2. „Mały książę”

Reż. Mark Osborne

KINO ŚWIAT

3. „Sinister 2”

Reż. Ciarán Foy

MONOLITH

4. „Hitman: Agent 47”

Reż. Aleksander Bach

IMPERIAL-CINEPIX

5. „We Are Your Friends”

Reż. Max Joseph

MONOLITH

6. „W głowie się nie mieści”

Reż. Pete Docter

DISNEY

7. „Kryptonim U.N.C.L.E.”

Reż. Guy Ritchie

WARNER

8. „Barbie: Rockowa księżniczka”

Reż. Karen J. Lloyd

UIP

9. „Mission: Impossible – Rogue Nation”

Reż. Christopher McQuarrie

UIP

10. „Nieracjonalny mężczyzna”

Reż. Woody Allen

KINO ŚWIAT

DANE WEDŁUG STATYSTYK MULTIKINA DOTYCZĄ OKRESU 28.08.-30.08.2015

Odnaleźć siebie

„PRAWIE JAK MATKA” TO SKROMNY, ALE NIEOCZYWISTY DRAMAT NA KILKORO AKTORÓW– portretuje gosposię w bogatym brazylijskim domu. Praca stała się dla niej wszystkim, żyje życiem swoich gospodarzy, wychowuje ich syna. Kiedy córka, po dziesięciu latach, przyjeżdża do miasta zdawać na studia, bohaterka zaczyna patrzeć uczciwie w lustro. Film zgrabnie łączy satyrę na klasę średnią z historią emocjonalnych niespełnień pięciorga ludzi. Ale przede wszystkim rejestruje proces odnajdywania wiary w siebie.

„PRAWIE JAK MATKA”, REŻ. ANNA MUYLAERT, AURORA FILMS

Starość Meryl

HOLLYWOOD ODKRYWA, ŻE STAROŚĆ TEŻ MOŻE BYĆ TEMATEM NA FILM.

Mamy falę portretów panów w wieku powyżej średniego, a komedia „Nigdy nie jest za późno” opowiada o kobiecie, której nie było po drodze z dojrzewaniem. Porzuciła rodzinę i ruszyła w rockandrollową podróż. Po latach, wciąż próbując wbić się w skórzane spodnie z lat 80. i rozkręcić swoją kapelę, odkrywa, co w życiu straciła. Reżyser „Milczenia owiec” nie pozwala sobie na łatwe morały. Razem ze świetną jak zawsze Meryl Streep udowadnia, że każdy ma prawo do błędów.

„NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO”, REŻ. JONATHAN DEMME, UIP

AUTO

Mariusz Staniszewski

Zaskakujący, mały francuz

Gdy wsiadam do samochodu z trzycylindrowym silnikiem, zawsze czuję niepokój, że po przekręceniu kluczyka pod maską odezwie się coś, co przypomina dwie trące o siebie puszki. Nawet jeśli auta z takim motorem mają być bardziej oszczędne, to ten nieprzyjemny dźwięk odbiera przynajmniej połowę przyjemności z jazdy. Gdy więc wsiadałem do nowego peugeota 208 z trzycylindrowym silnikiem 1,2, miałem mieszane uczucia. Nieźle wygląda z zewnątrz, całkiem przyjazny w środku, ale ten silnik… Moje obawy były o tyle uzasadnione, że blisko dwa lata temu testowałem model z silnikiem 1.0. Wówczas w pierwszej chwili po włączeniu przestraszyłem się, że coś zepsułem. Jakież było moje zaskoczenie, gdy – przygotowany na chrzęszczenie – odpaliłem silnik. Ani śladu tarcia puszki o puszkę! Motor pracuje trochę inaczej, ale nie drażni. A to już dużo. Potem było tylko lepiej. Nowa konstrukcja silnika w połączeniu z turbiną zapewniają dużo radości. Nie ma się zresztą co dziwić. Pod maską tego samochodziku znajduje się 110 koni. Na dodatek biegi są dość długie (nawet przy pięciobiegowej skrzyni), co sprawia, że auto nie dusi się, gdy nagle musimy mocniej pocisnąć. Naprawdę niezła zabawa zaczyna się, gdy wyjeżdżamy z miasta, niekoniecznie na autostradę.

Na krótkich prostych i dość ostrych zakrętach samochód daje dużo satysfakcji. Dobrze trzyma się drogi, a opony wdzięcznie piszczą, gdy na ostrym łuku ciśnie się pedał gazu. Przez cały czas 208 jest pod kontrolą. Takie doświadczenia są jednak dowodem na to, że wcale nie jest to auto dla młodego kierowcy. Mimo swojej niepozorności moc silnika wymaga od użytkownika doświadczenia i wyobraźni. Testowana wersja Allure zapewnia też komfort w środku. Multimedialny dotykowy monitor z nawigacją, radiem i wszelkimi ustawieniami jest na tyle łatwy w obsłudze, że wystarczy odrobina intuicji. To jednak nie koniec zaskoczeń. Niezbyt przyjemna jest cena. Za testowany model trzeba zapłacić ponad 62 tys. zł. To dużo, biorąc pod uwagę rozmiar auta. Najtańsza wersja kosztuje niecałe 42 tys., ale pod maską ma ten nieprzyjemny silnik brzmiący jak dwie puszki. Trudno sobie też wyobrazić osobę, która testując spalanie dla producenta, uzyskała wynik 3,5 l na setkę w cyklu mieszanym. Mnie z trudem udawało się zejść poniżej pięciu litrów. Nie znaczy to oczywiście, że 208 jest wyjątkowo drogi w użytkowaniu. Utrzymuje się raczej po środku w swojej klasie. �

©� WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE

Grzegorz Sadowski

KNOW-HOW

Telewizor i sklep

SONY POKAZUJE KLASĘ

Android jest wszędzie. Wylądował właśnie na najnowszej serii telewizorów Sony. Zadebiutowały one w styczniu na targach CES, a od niedawna są dostępne w sprzedaży w Polsce. Sony zapakował go do 20 najnowszych modeli. Nowe urządzenia zostały wyposażone w ekrany o przekątnych od 43 do 75 cali. Najbardziej charakterystycznymi seriami w tym roku są X90C oraz X93C i X94C. Ta pierwsza jest naprawdę smukła, telewizory mają 4,9 mm grubości. Ledwo je widać z boku. Modele z serii X93C i X94C natomiast zostały wyposażone w dwie zaawansowane technologie dźwięku: Hi-Res i DSEE HX. I jak działa Android TV? Jest naprawdę bardzo intuicyjny. Do tego przejrzysty i uporządkowany. Do telewizora logujemy się przez telefon (musi być w tej samej sieci Wi-Fi) i możemy się komunikować za pośrednictwem komend głosowych. Telefon po zainstalowaniu aplikacji Android TV Remote Control może nam służyć jako pilot. Jeśli nie chcemy używać telefonu, w zestawie jest specjalny pilot z touchpadem. Android TV wspiera technologię Google Cast. Pozwala ona na wyświetlanie treści z telefonu na ekranie. Obecnie można korzystać ze sporej liczby aplikacji działającej w tej technologii. Najciekawsze z nich to HBO GO, YouTube, Netflix, Google Play Movies & TV, Chrome, Google+ czy Google Play Music. Najważniejszą jednak zaletą jest oczywiście sklep Google Play. Choć na razie możemy wybierać wśród aplikacji wyłącznie na Android TV, to i tak jest ich trochę. Wszystko jest przy tym zsynchronizowane z naszym kontem Google. Co do samego Sony, to telewizor (KD-55X8505C), mimo że z nienajwyższej półki, to obraz jest czysty i ostry. Urządzenie wykorzystuje matrycę VA, co oznacza, że również czerń jest świetnie odwzorowana. Przyczepić się można tylko do jakości dźwięku. Całość kosztuje 6900 zł.

APLIKACJE

WONDR

Powiedzmy, że obserwujesz sporo ludzi na Twitterze, ale z niektórymi chciałbyś porozmawiać prywatnie. Pomoże ci w tym właśnie ta aplikacja.

RIZON

Dla fanów fotografii. Złota godzina – w fotografii pora dnia po wschodzie oraz przed zachodem słońca, w której występuje szczególne oświetlenie. Z tą apką dowiesz się, kiedy jest twoja złota godzina.

Samo się naprawi

CZYŻBY NASA ZNALAZŁA SPOSÓB NA OCHRONĘ MIĘDZYNARODOWEJ STACJI KOSMICZNEJ? Badania NASA pozwoliły stworzyć materiał, który po przebiciu np. pociskiem w ciągu kilku chwil samodzielnie zasklepi powstały otwór i stwardnieje tak, że wytrzymałość uszkodzenia nie będzie się różnić od reszty. Pomogłoby to walczyć z uderzeniami mikrometeorytów i kosmicznych śmieci w ISS. Sekretem jest płynna substancja znajdująca się pomiędzy dwiema warstwami materiału, która twardnieje po wystawieniu jej na działanie tlenu. Gdy materiał zostanie przebity, substancja wycieka na powierzchnię i dzięki tlenowi w ciągu ułamka sekundy twardnieje, całkowicie zasklepiając otwór.

Spokojnego snu

Z URZĄDZENIAMI ŚLEDZĄCYMI SEN JEST TAKI PROBLEM, że tuż przed snem trzeba założyć na rękę opaskę. Inaczej to nie działa. Problem ten rozwiązuje Samsung. Jego nowy gadżet to małe urządzenie, które kładziemy pod poduszką i które połączone jest z naszym smartfonem. Potrafi ono śledzić nasz puls, pracę serca i oddech. Oczywiście analizuje też jakość snu: ile razy się budziliśmy w nocy, o której poszliśmy spać i kiedy byliśmy w fazie REM. Plus dodatkowo urządzenie może nas delikatnie w odpowiednim momencie obudzić.

Więcej możesz przeczytać w 37/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.