Konflikt Europy z Moskwą dobiegł końca. Niemcy dali Rosji wszystkie narzędzia do wzmocnienia wpływów w Europie Środkowej.
Układ określający granice strefy wpływów w tej części świata zawarto dla niepoznaki daleko od Europy, we Władywostoku na rosyjskim Dalekim Wschodzie. Również dla niepoznaki ma on charakter nie międzypaństwowej umowy z tajnymi protokołami, ale zwykłego kontraktu handlowego dotyczącego wymiany aktywów między współpracującymi z sobą firmami z Rosji i Niemiec, ale także Austrii, Francji i Holandii. Nie zmienia to jednak faktu, że owa wymiana aktywów demoluje podstawy dotychczasowej unijnej strategii wobec rosyjskiej agresji na Ukrainie, dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia Europy w gaz i budowy energetycznej solidarności Wspólnoty. Porozumienie miało być zawarte już w grudniu 2014 r., ale wtedy wstrzymano je z powodu trwającej w najlepsze wojny w Donbasie. Skoro podpisano je teraz, to oznacza, że niezależnie od zdecydowanych deklaracji kanclerz Angeli Merkel okres spięć Unii w stosunkach z Rosją mamy już za sobą. A wraz z nim do lamusa odchodzą wszystkie koncepcje na tych spięciach zbudowane.
Po Władywostoku głównym lekarstwem na niebezpieczne uzależnienie od gazu ze Wschodu będzie więc dwukrotne zwiększenie jego dostaw przy jednoczesnym wyposażeniu Rosjan we wszystkie narzędzia do realizacji planów podporządkowania Ukrainy i neutralizacji jej sojuszników w Europie Środkowej. – Udział globalnych graczy świadczy o znaczeniu tego projektu – oświadczył wyraźnie zadowolony Aleksiej Miller, szef Gazpromu, który jest znacznie skuteczniejszym narzędziem polityki zagranicznej Kremla niż zielone ludziki zajmujące kolejne obwody na Ukrainie.
(..)
Pod znakiem zapytania stają także plany dywersyfikacji dostaw. Słynne interkonektory,mające zapewnić swobodny przepływ surowca między krajami w różnych kierunkach, a nie tylko ze wschodu na zachód, będą przecież pompować głównie rosyjski gaz. Nie zmieni tego nawet oddanie do użytku świnoujskiego gazoportu do odbioru skroplonego gazu z kierunków innych niż rosyjskie. Poza podpisaną właśnie umową z BASF Gazprom dogaduje się także z Royal Dutch Shell w sprawie terminalu LNG na Bałtyku. Już w 2018 r. Rosjanie mają produkować pod Petersburgiem 15 mld ton gazu skroplonego rocznie dla odbiorców z Europy, który pewnie będzie konkurencyjny wobec tego, co mogą zaproponować odlegli dostawcy w Katarze czy USA.
Wielkiego zamieszania z powodu niespodziewanej ekspansji Gazpromu w Europie jakoś nie słychać. Jedynie Brytyjczycy zapowiedzieli, że uważnie przyjrzą się rosyjskim udziałom w złożach na Morzu Północnym. Niedawno związany z Kremlem rosyjski miliarder Michaił Fridman został zmuszony do odsprzedania pól gazowych w tym rejonie, kupionych przez niego od RWE za 10 mld dolarów. Brytyjczycy uznali, że inwestycja ta zagraża bezpieczeństwu energetycznemu państwa. – Nasza reakcja powinna być konsekwencją tamtej decyzji, zwłaszcza że nie ma żadnych dowodów, że Putin odwołał swoje psy z Ukrainy – oświadczył sir Gerald Howard, były minister obrony i szef międzypartyjnego komitetu Izby Gmin ds. Ukrainy. To jednak odosobniony głos. Skomplikowane kwestie geopolityczne przegrywają w Unii walkę o serca i umysły z inwazją uchodźców z Bliskiego Wschodu, napędzaną, co także trzeba odnotować, m.in. przez zaangażowanie Rosji w wojnie domowej w Syrii.
Więcej na ten temat można przeczytać w najnowszym numerze "Wprost", dostępnym w kioskach i salonach prasowych na terenie całej Polski od poniedziałku 14 września. Najnowsze wydanie można zakupić również w wersji do słuchania oraz na AppleStore i GooglePlay.
Po Władywostoku głównym lekarstwem na niebezpieczne uzależnienie od gazu ze Wschodu będzie więc dwukrotne zwiększenie jego dostaw przy jednoczesnym wyposażeniu Rosjan we wszystkie narzędzia do realizacji planów podporządkowania Ukrainy i neutralizacji jej sojuszników w Europie Środkowej. – Udział globalnych graczy świadczy o znaczeniu tego projektu – oświadczył wyraźnie zadowolony Aleksiej Miller, szef Gazpromu, który jest znacznie skuteczniejszym narzędziem polityki zagranicznej Kremla niż zielone ludziki zajmujące kolejne obwody na Ukrainie.
(..)
Klęska unijnej solidarności
Przygotowując grunt pod tę umowę, sprzyjające rosyjskim interesom w Unii kraje, takie jak Niemcy, Francja czy Włochy, utrąciły pomysły wspólnych europejskich zakupów gazu, dających mniejszym państwom Unii, takim jak Polska, lepszą pozycję negocjacyjną w rozmowach z Rosjanami. Unijną solidarność zastąpiono umową, w której Niemcy, po wyłączeniu Ukrainy, a być może także Polski z tranzytu, staną się głównym odbiorcą i centrum dystrybucji rosyjskiego gazu w Europie.Pod znakiem zapytania stają także plany dywersyfikacji dostaw. Słynne interkonektory,mające zapewnić swobodny przepływ surowca między krajami w różnych kierunkach, a nie tylko ze wschodu na zachód, będą przecież pompować głównie rosyjski gaz. Nie zmieni tego nawet oddanie do użytku świnoujskiego gazoportu do odbioru skroplonego gazu z kierunków innych niż rosyjskie. Poza podpisaną właśnie umową z BASF Gazprom dogaduje się także z Royal Dutch Shell w sprawie terminalu LNG na Bałtyku. Już w 2018 r. Rosjanie mają produkować pod Petersburgiem 15 mld ton gazu skroplonego rocznie dla odbiorców z Europy, który pewnie będzie konkurencyjny wobec tego, co mogą zaproponować odlegli dostawcy w Katarze czy USA.
Wielkiego zamieszania z powodu niespodziewanej ekspansji Gazpromu w Europie jakoś nie słychać. Jedynie Brytyjczycy zapowiedzieli, że uważnie przyjrzą się rosyjskim udziałom w złożach na Morzu Północnym. Niedawno związany z Kremlem rosyjski miliarder Michaił Fridman został zmuszony do odsprzedania pól gazowych w tym rejonie, kupionych przez niego od RWE za 10 mld dolarów. Brytyjczycy uznali, że inwestycja ta zagraża bezpieczeństwu energetycznemu państwa. – Nasza reakcja powinna być konsekwencją tamtej decyzji, zwłaszcza że nie ma żadnych dowodów, że Putin odwołał swoje psy z Ukrainy – oświadczył sir Gerald Howard, były minister obrony i szef międzypartyjnego komitetu Izby Gmin ds. Ukrainy. To jednak odosobniony głos. Skomplikowane kwestie geopolityczne przegrywają w Unii walkę o serca i umysły z inwazją uchodźców z Bliskiego Wschodu, napędzaną, co także trzeba odnotować, m.in. przez zaangażowanie Rosji w wojnie domowej w Syrii.
Więcej na ten temat można przeczytać w najnowszym numerze "Wprost", dostępnym w kioskach i salonach prasowych na terenie całej Polski od poniedziałku 14 września. Najnowsze wydanie można zakupić również w wersji do słuchania oraz na AppleStore i GooglePlay.