Beata Szydło otoczona pełnymi entuzjazmu współpracownikami wychodzi z telewizyjnego studia. Ewa Kopacz otoczona poważnymi współpracownikami opuszcza debatę. Te dwa obrazki są kolejnym zabiegiem marketingowym PR-owców, którzy przygotowali obie liderki do wyborczej walki.
Jej wynik to remis ze wskazaniem na Beatę Szydło, która podczas rozmowy prezentowała siłę spokoju. Choć kandydatka na premiera ze strony PiS częściej uciekła od odpowiedzi na pytania, to zdecydowanie lepiej radziła sobie, punktując konkurentkę. Szczególnie że pani premier była od początku na gorszej pozycji. To ona bowiem musiała tłumaczyć się z ośmiu lat rządów Platformy Obywatelskiej. W tym z afer, które targały partią w ostatnich miesiącach i latach. Beata Szydło była dobrze przygotowana w kwestiach gospodarczych, nieco gorzej wypadła w tematyce dotyczącej polityki zagranicznej. Ale i tu skutecznie krytykowała politykę prowadzoną przez szefową Platformy.
Tak czy inaczej, Ewa Kopacz mimo zauważalnego zdenerwowania, była dobrze przygotowana do debaty. Zarówno w kwestiach gospodarczych, jak i dotyczących polityki zagranicznej odpierała argumenty Beaty Szydło. Te jednak nie wybrzmiały dość mocno. Bo u szefowej rządu widoczny był brak pewności siebie. Pani premier podczas całej debaty uciekała wzorkiem od kamery i przez to sprawiała wrażenie, jakby nie mówiła do widzów, jej potencjalnych wyborców. Dopiero na koniec zwróciła się w stronę odbiorców. Pani premier popełniła jeszcze jeden duży błąd. Pytana o aferę taśmową zwróciła się do Beaty Szydło, mówiąc, że opozycja również nie jest święta. I tu zaczęła przypominać swoich partyjnych kolegów, którzy również jedzą słynne już ośmiorniczki i przeklinają. Tym samym dała sygnał, że obie partie są oderwane od realnych problemów Polaków.
W tej debacie kandydatka opozycji nie musiała wygrać, musiała jedynie zremisować. Cały ciężar walki spoczywał na Ewie Kopacz. A ta, choć wypadła poprawnie, to nie wygrała tej debaty. PR-owo wygrała ją nieznacznie Beata Szydło.
Tak czy inaczej, Ewa Kopacz mimo zauważalnego zdenerwowania, była dobrze przygotowana do debaty. Zarówno w kwestiach gospodarczych, jak i dotyczących polityki zagranicznej odpierała argumenty Beaty Szydło. Te jednak nie wybrzmiały dość mocno. Bo u szefowej rządu widoczny był brak pewności siebie. Pani premier podczas całej debaty uciekała wzorkiem od kamery i przez to sprawiała wrażenie, jakby nie mówiła do widzów, jej potencjalnych wyborców. Dopiero na koniec zwróciła się w stronę odbiorców. Pani premier popełniła jeszcze jeden duży błąd. Pytana o aferę taśmową zwróciła się do Beaty Szydło, mówiąc, że opozycja również nie jest święta. I tu zaczęła przypominać swoich partyjnych kolegów, którzy również jedzą słynne już ośmiorniczki i przeklinają. Tym samym dała sygnał, że obie partie są oderwane od realnych problemów Polaków.
W tej debacie kandydatka opozycji nie musiała wygrać, musiała jedynie zremisować. Cały ciężar walki spoczywał na Ewie Kopacz. A ta, choć wypadła poprawnie, to nie wygrała tej debaty. PR-owo wygrała ją nieznacznie Beata Szydło.
Ankieta:
Kto zaprezentował się lepiej podczas debaty?