Rozmowa z JANEM NOWAKIEM-JEZIORAŃSKIM
Jarosław Giziński: - Czy w chwili upadku muru berlińskiego spodziewał się pan, że zaledwie dziesięć lat później polska flaga zawiśnie przed kwaterą główną NATO?
Jan Nowak-Jeziorański: - Po obaleniu muru berlińskiego nawet nie przemknęła mi przez głowę myśl, że Polska może się znaleźć w NATO. Największą obawą i troską było to, jak zachować odzyskaną niepodległość. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że wszystko, co się stało, musiało się stać, ale wtedy możliwe były inne, nawet tragiczne scenariusze. Wojska sowieckie stacjonowały we wschodnich Niemczech i w Polsce, a Związek Sowiecki wciąż istniał. W Moskwie narastała opozycja partyjnego betonu przeciwko ustępliwości Gorbaczowa. Sytuacja narzucała ostrożność - nie robić niczego, co dostarczałoby amunicji tym na Kremlu, którzy chcieliby wstrzymywać siłą rozpadanie się Układu Warszawskiego i całego imperium. Jeszcze wiosną 1992 r. wysoki urzędnik Białego Domu David Gumpert mówił mi, że dopóki wojska rosyjskie są w Polsce i we wschodnich Niemczech, dopóty publiczne zgłaszanie przez Polskę akcesu do NATO będzie pozostawać aktem skrajnej głupoty. Jego zdaniem, mogłoby to skłonić Moskwę do uzależnienia wycofania wojsk od zobowiązania się Polski do neutralności. Już rok później ten sam Gumpert stał się gorącym zwolennikiem rozszerzenia przymierza.
- Historyczne znaczenie uroczystości przyjęcia do NATO jest dla Polaków wręcz oczywistością. Jak pan z osobistej perspektywy świadka ostatniego półwiecza odbiera ten moment?
- Chwila, kiedy z galerii Senatu Stanów Zjednoczonych przysłuchiwałem się debacie ratyfikacyjnej i usłyszałem, jaki jest wynik głosowania, była szczytowym punktem całego mojego długiego życia, obejmującego niewiele mniej niż kończące się stulecie. Doczekałem się Polski nie tylko wolnej, ale i bezpiecznej. Polski, która wydobyła się z fatalnej sytuacji geopolitycznej, kraju wtłoczonego - jak mawiał Żeromski - między dwa młyńskie kamienie, Niemcy i Rosję. Było to także uwieńczeniem moich własnych skromnych zabiegów, bo od końca 1993 r., czyli przez sześć lat, cały mój czas i energię poświęciłem tej jednej sprawie i do ostatniej chwili nie byłem pewny, czy coś z tego wyjdzie.
- Jaką rolę może i winna odegrać Polska w strukturach paktu?
- Polska może odegrać bardzo pozytywną rolę w umacnianiu przymierza wobec zagrożeń wewnętrznych. Są nimi - występujące głównie we Francji, ale także w innych krajach Europy Zachodniej - tendencje do pozbycia się albo zredukowania wpływów Stanów Zjednoczonych na kontynencie europejskim. Tendencje do wycofania się z Europy i ograniczenia kosztów związanych z obecnością wojsk amerykańskich są bardzo silne także w samych Stanach Zjednoczonych. Otóż NATO pozbawione obecności wojskowej Ameryki na Starym Kontynencie, ochronnego parasola nuklearnej i wojskowej potęgi Stanów Zjednoczonych, utraciłoby swoją siłę odstraszania i swoją spoistość. Państwa europejskie, takie jak Francja, Anglia i Niemcy, nie wykazują ani woli, ani nadmiernej gotowości do poświęcania większych środków na obronę. Budżety wojskowe są niskie, a gotowość obronna słaba. Rola Polski wewnątrz przymierza powinna polegać na mądrym pośrednictwie między Ameryką i Europą. Możemy wiele uczynić dla sprawy spoistości wewnętrznej przymierza.
- Jak dla odmiany Polska, będąc krajem członkowskim NATO, powinna ułożyć sobie stosunki z sąsiadami na wschodzie, zwłaszcza z Rosją?
- Polska w łonie NATO może się stać rzecznikiem obrony bezpieczeństwa swoich sąsiadów: państw bałtyckich (zwłaszcza Litwy), Ukrainy, Słowacji i innych, które na razie pozostaną poza strukturami sojuszu. Pojednanie idzie w parze z bezpieczeństwem. Nie byłoby pojednania między Francją a Niemcami, gdyby nie było bezpieczeństwa, jakie zapewniło tym państwom NATO. Z chwilą, gdy Niemcy stały się integralną częścią NATO, Francja przestała ich się bać. To samo można powiedzieć o stosunku Polski do Niemiec i Rosji. Przynależność do NATO uwalnia Polskę od obaw przed Rosją i otwiera drogę do przyjaźni i współpracy. Chodzi o to, by dalsze rozszerzanie NATO zamknęło Rosji realne możliwości odzyskania dominacji nad sąsiadami. Żywię nadzieję, iż dalsze rozszerzenie NATO skłoni Rosję do pogodzenia się z utratą statusu imperium, podobnie jak się to stało z Niemcami.
- Jak powinniśmy reagować na oczekiwania państw, które dziś nie weszły do NATO, ale oczekują, że będziemy wspierać ich dążenia do integracji atlantyckiej?
- Polska, występując w roli energicznego rzecznika interesów sąsiednich państw, zostanie przez nie uznana za swojego lidera, podobnie jak państwa członkowskie NATO uznają za swojego nieformalnego lidera Stany Zjednoczone. Oczywiście pod warunkiem, że - podobnie jak w wypadku Stanów Zjednoczonych - Polska będzie się wyrzekać, jak czyniła to do tej pory, wywierania wpływu czy też narzucania swojej woli sąsiadom.
Jan Nowak-Jeziorański: - Po obaleniu muru berlińskiego nawet nie przemknęła mi przez głowę myśl, że Polska może się znaleźć w NATO. Największą obawą i troską było to, jak zachować odzyskaną niepodległość. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że wszystko, co się stało, musiało się stać, ale wtedy możliwe były inne, nawet tragiczne scenariusze. Wojska sowieckie stacjonowały we wschodnich Niemczech i w Polsce, a Związek Sowiecki wciąż istniał. W Moskwie narastała opozycja partyjnego betonu przeciwko ustępliwości Gorbaczowa. Sytuacja narzucała ostrożność - nie robić niczego, co dostarczałoby amunicji tym na Kremlu, którzy chcieliby wstrzymywać siłą rozpadanie się Układu Warszawskiego i całego imperium. Jeszcze wiosną 1992 r. wysoki urzędnik Białego Domu David Gumpert mówił mi, że dopóki wojska rosyjskie są w Polsce i we wschodnich Niemczech, dopóty publiczne zgłaszanie przez Polskę akcesu do NATO będzie pozostawać aktem skrajnej głupoty. Jego zdaniem, mogłoby to skłonić Moskwę do uzależnienia wycofania wojsk od zobowiązania się Polski do neutralności. Już rok później ten sam Gumpert stał się gorącym zwolennikiem rozszerzenia przymierza.
- Historyczne znaczenie uroczystości przyjęcia do NATO jest dla Polaków wręcz oczywistością. Jak pan z osobistej perspektywy świadka ostatniego półwiecza odbiera ten moment?
- Chwila, kiedy z galerii Senatu Stanów Zjednoczonych przysłuchiwałem się debacie ratyfikacyjnej i usłyszałem, jaki jest wynik głosowania, była szczytowym punktem całego mojego długiego życia, obejmującego niewiele mniej niż kończące się stulecie. Doczekałem się Polski nie tylko wolnej, ale i bezpiecznej. Polski, która wydobyła się z fatalnej sytuacji geopolitycznej, kraju wtłoczonego - jak mawiał Żeromski - między dwa młyńskie kamienie, Niemcy i Rosję. Było to także uwieńczeniem moich własnych skromnych zabiegów, bo od końca 1993 r., czyli przez sześć lat, cały mój czas i energię poświęciłem tej jednej sprawie i do ostatniej chwili nie byłem pewny, czy coś z tego wyjdzie.
- Jaką rolę może i winna odegrać Polska w strukturach paktu?
- Polska może odegrać bardzo pozytywną rolę w umacnianiu przymierza wobec zagrożeń wewnętrznych. Są nimi - występujące głównie we Francji, ale także w innych krajach Europy Zachodniej - tendencje do pozbycia się albo zredukowania wpływów Stanów Zjednoczonych na kontynencie europejskim. Tendencje do wycofania się z Europy i ograniczenia kosztów związanych z obecnością wojsk amerykańskich są bardzo silne także w samych Stanach Zjednoczonych. Otóż NATO pozbawione obecności wojskowej Ameryki na Starym Kontynencie, ochronnego parasola nuklearnej i wojskowej potęgi Stanów Zjednoczonych, utraciłoby swoją siłę odstraszania i swoją spoistość. Państwa europejskie, takie jak Francja, Anglia i Niemcy, nie wykazują ani woli, ani nadmiernej gotowości do poświęcania większych środków na obronę. Budżety wojskowe są niskie, a gotowość obronna słaba. Rola Polski wewnątrz przymierza powinna polegać na mądrym pośrednictwie między Ameryką i Europą. Możemy wiele uczynić dla sprawy spoistości wewnętrznej przymierza.
- Jak dla odmiany Polska, będąc krajem członkowskim NATO, powinna ułożyć sobie stosunki z sąsiadami na wschodzie, zwłaszcza z Rosją?
- Polska w łonie NATO może się stać rzecznikiem obrony bezpieczeństwa swoich sąsiadów: państw bałtyckich (zwłaszcza Litwy), Ukrainy, Słowacji i innych, które na razie pozostaną poza strukturami sojuszu. Pojednanie idzie w parze z bezpieczeństwem. Nie byłoby pojednania między Francją a Niemcami, gdyby nie było bezpieczeństwa, jakie zapewniło tym państwom NATO. Z chwilą, gdy Niemcy stały się integralną częścią NATO, Francja przestała ich się bać. To samo można powiedzieć o stosunku Polski do Niemiec i Rosji. Przynależność do NATO uwalnia Polskę od obaw przed Rosją i otwiera drogę do przyjaźni i współpracy. Chodzi o to, by dalsze rozszerzanie NATO zamknęło Rosji realne możliwości odzyskania dominacji nad sąsiadami. Żywię nadzieję, iż dalsze rozszerzenie NATO skłoni Rosję do pogodzenia się z utratą statusu imperium, podobnie jak się to stało z Niemcami.
- Jak powinniśmy reagować na oczekiwania państw, które dziś nie weszły do NATO, ale oczekują, że będziemy wspierać ich dążenia do integracji atlantyckiej?
- Polska, występując w roli energicznego rzecznika interesów sąsiednich państw, zostanie przez nie uznana za swojego lidera, podobnie jak państwa członkowskie NATO uznają za swojego nieformalnego lidera Stany Zjednoczone. Oczywiście pod warunkiem, że - podobnie jak w wypadku Stanów Zjednoczonych - Polska będzie się wyrzekać, jak czyniła to do tej pory, wywierania wpływu czy też narzucania swojej woli sąsiadom.
Więcej możesz przeczytać w 11/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.