Eksperci ustalili, że reklam wyborczych Paksasa w radiu i telewizji było dwa razy więcej, a w prasie trzy razy więcej niż reklam jego konkurenta w drugiej turze wyborów Valdasa Adamkusa. Tymczasem według oficjalnych danych wydatki obu sztabów wyborczych na reklamy praktycznie się nie różnią. Zdaniem ekspertów ta dysproporcja jest niepokojąco duża i wymaga zbadania.
Nieoficjalnie mówi się, że na wtorkowym zamkniętym posiedzeniu parlamentarna komisja śledcza zapoznała się z dokumentami, a także nagraniami rozmów telefonicznych, z których wynika, że najhojniejszy sponsor prezydenckiej kampanii wyborczej Paksasa, szef litewskiej firmy "Avia Baltika" Jurij Borisow, wydał nie 1,2 mln litów (około 1,7 mln złotych), lecz ponad milion dolarów.
W zamian Borisow miał żądać stopnia generała w armii litewskiej, odznaczenia pięcioma medalami, stanowiska doradcy prezydenta i zwalczania litewskiego przedsiębiorstwa "Helisota", konkurencyjnego dla "Avia Baltiki", remontującej śmigłowce.
Nieoficjalne źródła podają też, że sztab wyborczy Paksasa miał bezpośrednie powiązania z osobami szerzącymi na początku roku informacje o rzekomo niestabilnej sytuacji finansowej jednego z największych litewskich banków "Vilniaus Bankas". Takie doniesienia zamieściła bulwarowa gazeta "Vakaro Żinios" w przededniu drugiej tury wyborów. Zaszkodziły one urzędującemu wówczas prezydentowi Adamkusowi, a zyskał na tym jego główny rywal Paksas, który zapowiedział wprowadzenie porządku.
W czwartek przed parlamentarną komisją śledczą będzie zeznawał zdymisjonowany doradca prezydenta Paksasa ds. bezpieczeństwa Remigijus Aczas. Komisja chce m.in. ustalić, czy sztab wyborczy Paksasa wiedział, że "Vakaro Żinios" przygotowuje materiały kompromitujące litewski bank.
W przyszłym tygodniu parlamentarna komisja śledcza opracuje wnioski, od których będzie zależało, czy parlament postawi prezydenta w stan oskarżenia.
em, pap