Żadnych gestów pojednawczych. Wojna błyskawiczna Kaczyńskiego

Żadnych gestów pojednawczych. Wojna błyskawiczna Kaczyńskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński ( FOT DAMIAN BURZYKOWSKI / NEWSPIX.PL) Źródło: Newspix.pl
PiS działa według recepty Machiavellego - bolesne zmiany trzeba przeprowadzać szybko. Po chwilowym zamieszaniu wszystko wróci do normy.

Tempo zmian, jakie w pierwszych tygodniach władzy przeprowadza PiS, odebrało dech opozycji i przeciwnym partii Jarosława Kaczyńskiego mediom. W sprawie Trybunału Konstytucyjnego, ułaskawienia Mariusza Kamińskiego czy zmuszenia do rezygnacji szefa CBA Pawła Wojtunika prawica gra ostro, demonstrując przewagę, jaką posiada na scenie politycznej. W tej sytuacji protesty Sławomira Broniarza, szefa Związku Nauczycielstwa Polskiego, który sprzeciwia się likwidacji gimnazjów, wypadają blado. Wiadomo przecież, że PiS i tak zrobi to, co zapowiadał.

Utracony urok salonu

Wojnę błyskawiczną, czyli szybkie odbijanie państwa lub – jak mówią niektórzy działacze partii rządzącej – błyskawiczne przeciwdziałanie zwijaniu się państwa, podobno wymyślił prezes Kaczyński. I to on miał dojść do wniosku, że nie ma się przy tym co oglądać na krytykę mainstreamu. – Prezes wyciągnął wnioski z czasów budowy IV RP, gdy wykonywaliśmy gesty pod adresem salonu, robiąc Kazimierza Marcinkiewicza premierem, a Stefana Mellera szefem MSZ. Czy przez to byliśmy mniej krytykowani? Nie – mówi polityk PiS. A więc teraz zapadła decyzja, że żadnych gestów nie będzie.

– Tym bardziej że prezes ma od tego takich ludzi jak Zbigniew Ziobro i Antoni Macierewicz, którzy nie „pękną” pod medialną presją, a nawet będą ze sobą rywalizować, by pokazać, kto jest skuteczniejszy w „odbijaniu państwa” – opowiada nasz rozmówca. Plan „odbijania państwa” jest precyzyjnie opracowany. Adam Lipiński, minister ds. kontaktów z parlamentem w kancelarii premiera, mówi „Wprost”, że należy się spodziewać szybkich decyzji. – Już teraz powinniśmy realnie przejąć władzę, skoro zaczęto nas rozliczać – mówi.

W TVP tylko techniczni

Owo przejęcie władzy po nowelizacji ustawy o TK i przejęciu służb specjalnych ma dotknąć w następnej kolejności telewizję publiczną. – Nie będziemy się bawili w półśrodki. Telewizję publiczną czeka silne uderzenie. Zostaną tam tylko pracownicy techniczni. Dziennikarze, szczególnie ci, którzy za rządów PO przeszli na stronę tej partii, nie będą mieli czego szukać – mówi członek rządu Beaty Szydło. I dorzuca: – Musimy odpolitycznić TVP, która przez osiem lat była stacją PO. W żadnym demokratycznym kraju nie jest tak, że wszystkie stacje telewizyjne należą do jednej opcji politycznej. Najbardziej prawdopodobnym kandydatem na nowego prezesa TVP jest Jacek Kurski, obecnie wiceminister kultury. – Przemawia za nim fakt, że nie jest posłem i razem z Krzysztofem Czabańskim przygotowują nową ustawę medialną. Dostali polecenie od prezesa Kaczyńskiego, by zrobić to w błyskawicznym tempie – opowiada osoba z rządu. Nie wszystkich w PiS to cieszy. Niektórzy członkowie rządu uważają, że Kurski jako prezes TVP to byłby dramat. Nie zmienia to faktu, że ustawa o telewizji publicznej ma być uchwalona w ciągu pierwszych stu dni rządu.

Spółki pod kontrolą

Wymiana kadr czeka także spółki Skarbu Państwa. – Musimy szybko dokonać zmian, zanim staną się miejscem ewakuacji dla działaczy Platformy – można usłyszeć w PiS. Według naszych informacji na szefa Orlenu jest szykowany Wojciech Jasiński. – Były minister skarbu to najbardziej odpowiednia osoba na to stanowisko – uważa polityk PiS. – W trzy miesiące zrobimy ostateczne porządki: odpolitycznimy telewizję i wyczyścimy spółki – twierdzi osoba z rządu. – Gdyby czyszczenie trwało pół roku, to oznaczałoby, że jesteśmy nieudolni. Za to tzw. wygaszanie Ministerstwa Skarbu Państwa, zapowiadane przez PiS, potrwa znacznie dłużej – od roku do dwóch lat.

Cały tekst przeczytać można w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost”, który trafił do kiosków w poniedziałek, 30 listopada 2015 r. "Wprost" można zakupić także  w wersji do słuchaniaoraz na  AppleStore GooglePlay.