Patogen, znany jako ZIKA, został po raz pierwszy odkryty około 70 lat temu u afrykańskich małp, dla większości przypadków daje łagodne objawy. Może jednak doprowadzić do poważnych komplikacji neurologicznych, a nawet śmierci. Brazylijskie ministerstwo zdrowia 28 listopada potwierdziło, że obecność wirusa ZIKA została stwierdzona podczas sekcji zwłok u dziecka z małogłowiem (mikrocefalią), rzadką chorobą, w przypadku której dzieci rodzą się ze skurczoną czaszką. "To sytuacja bez precedensu w świecie badań naukowych" - napisano w oświadczeniu.
Teraz brazylijskie służby medyczne badają ponad 2400 podejrzanych przypadków małogłowia i 29 zgonów niemowląt. Dla porównania, w ubiegłym roku w kraju stwierdzono tylko 147 przypadków narodzin dzieci cierpiących na to schorzenie. Według Angeli Rocha, pediatry specjalizującej się się w chorobach zakaźnych, sytuacja jest tak przytłaczająca, że wiele kobiet obawia się zajścia w ciążę. - To są dzieci, które wymagają szczególnej opieki przez całe życie. To obciążenie emocjonalne, które ciężko sobie wyobrazić - powiedziała.
Jeszcze kilka lat temu przypadki zakażenia wirusem ZIKA były niezwykle rzadkie. Zaczął się on rozprzestrzeniać od 2007 roku, prawdopodobnie wskutek zmian klimatu. Obecnie w Brazylii prowadzone są szeroko zakrojone działania edukacyjne, mające na celu zachęcenie mieszkańców do używania preparatów odstraszających komary oraz masowe dezynsekcje przeprowadzane w miejscach, gdzie pojawia się szczególnie dużo komarów. Ma to szczególne znaczenie w kontekście Igrzysk Olimpijskich, które w następnym roku odbędą się w Rio de Janeiro, będącym jednym z głównych obszarów, w których rozprzestrzenił się wirus.
CNN, Washington Post