Lokalne media sugerują, że "bombardowanie" atakami hakerskimi stron internetowych należących do instytucji publicznych oraz finansowych mogło zostać przeprowadzone przez Rosję po nagłym pogorszeniu się relacji między krajami wskutek zestrzelenia rosyjskiego samolotu Su-24 przez Turcję. Pojawiają się też domysły, że za atakami mogą stać hakerzy z grupy Anonymous. Władze nie wskazują jednak winnych palcem.
Pracownicy kilku tureckich banków, w tym Isbanku, Garantu oraz firmy pożyczkowej Ziraat Bank potwierdzili, że doszło do ataków oraz przyznali, że wywołały one sporadyczne zakłócenia. Onur Oz, rzecznik dostawcy internetu Turk Telekom, przyznał, że "ataki są poważne". Zaznaczył jednak, że ich celem nie jest jego firma, a banki i instytucje publiczne. Burak Atakani, specjalista ds. internetu z Politechniki w Stambule powiedział, że ataki zaczęły się dwa tygodnie temu, a ich nasilenie nastąpiło w ciągu ostatnich dwóch dni.
O przeprowadzanie ataków tureckie media podejrzewają Rosję, po tym, jak relacje między Ankarą a Moskwą uległy znacznemu pogorszeniu. Niezależnie od tego, grupa hakerów Anomous poinformowała w opublikowanym na YouTube filmie, że wypowiada Turcji "cyberwojnę" i że ataki będą kontynuowane, jeżeli Turcja "nie zaprzestanie wspierania" Państwa Islamskiego.
Reuters, Youtube