Pod adresem policji padło wiele słów krytyki, szczególnie za początkowe bagatelizowanie incydentów oraz nieudzielenie ofiarom niezbędnej pomocy. "Odnotowano bójki, kradzieże i napaści o charakterze seksualnym. Kobiety stanęły wobec niezwykle trudnego wyzwania stawienia czoła masie mocno nietrzeźwym mężczyznom" napisano w raporcie.
Autor dokumentu dodał, że "siły bezpieczeństwa nie były w stanie odnotować wszystkich ataków i przestępstw, ponieważ zbyt wiele incydentów wydarzyło się w tym samym czasie". W raporcie powołano się na relacje kilku policjantów, którzy m.in. tłumaczyli, że dotarcie do ofiar było znacznie utrudnione, ponieważ w pobliżu znajdowało się "mnóstwo ludzi, którzy dzwonili po pomoc". Jeden z policjantów powiedział, że usłyszał od napastnika, że "jest Syryjczykiem i trzeba go traktować uprzejmie, ponieważ pani Merkel go zaprosiła".
Sytuacja na dworcu w Kolonii została przez autorów raportu określona jako "chaos". "Wydarzenia wymknęły się spod kontroli. Mogło się to skończyć tragicznie" stwierdził autor dokumentu. "Przez 29 lat swojego doświadczenia w policji nie widziałem takiego działania. Na miejscu było za mało funkcjonariuszy i zbyt mało sprzętu. Policja była bezsilna" stwierdził w konkluzjach funkcjonariusz.
Ataki w sylwestrową noc
W Kolonii, Stuttgarcie i Hamburgu doszło do kilkudziesięciu ataków grup młodych mężczyzn na kobiety w noc sylwestrową. Napastnicy molestowali je, wyzywali i okradali. Ataki były w jakiś sposób zorganizowane i nie dotyczyły wyłącznie Kolonii. Okazało się bowiem, że doszło do nich także w Hamburgu i Stuttgarcie. "Die Welt" pisze, że w dzielnicy St. Pauli w Hamburgu doszło do kilkunastu ataków na młode kobiety. Policja podała, że w okolicy krążyły grupy od 7 do 20 mężczyzn. Z ustaleń funkcjonariuszy wynika, że wyglądali oni także na "mężczyzn o północnoafrykańskiej urodzie".
Spiegel, TVN 24, Wprost.pl