W nocy z wtorku na środę przez dwie i pół godziny szef ABW przedstawiał Sejmowi na utajnionym posiedzeniu informację w sprawie lobbingu wokół niektórych ważnych przetargów i kontraktów.
Po debacie Roman Giertych (LPR) zapowiedział złożenie wniosku o powołanie komisji śledczej do spraw "zbadania rozporządzenia i wszystkich okoliczności związanych z upustami cenowymi na leki, wydanymi przez ministrów finansów w latach 1993 - 2000". Domagał się też odtajnienia protokołu wtorkowych tajnych obrad Sejmu, w tym przede wszystkim wystąpienia szefa ABW Andrzeja Barcikowskiego. Giertych dodał, że Platforma Obywatelska "bardzo mocno broniła ministra finansów z lat 1997 -2000", czyli Leszka Balcerowicza. Ludwik Dorn (PiS) powiedział, że odniósł wrażenie, iż Barcikowski "spodziewa się, że niedługo prasa zacznie pisać o istotnych postaciach jego formacji politycznej, uwikłanych w patologie związane np. z ustawą o grach losowych czy polityką lekową". "Pan minister usiłował w związku z tym przedstawić następujący ciąg zależności: obce wywiady, lobbyści, dziennikarze, którzy z tej podwójnej inspiracji wywiadowczo-lobbystycznej atakują rząd".
Za "hucpę polityczną" informację Barcikowskiego uznał Konstanty Miodowicz (PO), szef sejmowej speckomisji. "Całe to przedsięwzięcie nie przypomina walki o interes państwa polskiego w kontekście nieprawości świadczonych przez firmy lobbingowe, ale przypomina polityczną hucpę, walkę nie tyle o bezpieczeństwo państwa, co o poprawę wizerunku rządzącej partii" - powiedział. Według Miodowicza, szef ABW "musi rozstrzygnąć, czy prezentuje się wobec nas, obywateli RP, jako funkcjonariusz partyjny, czy też jako urzędnik państwowy", bo "te role mu się mieszają".
Odnosząc się do słów Barcikowskiego o "roli obcych wywiadów", Miodowicz oświadczył, że takiego zagrożenia nie można wykluczyć, ale "za spektakularnymi zarzutami, wtedy gdy wymieniane są konkretne nazwiska, musi iść warstwa dowodowa; a ponieważ oskarżenie jest poważne, te dowody muszą mieć walor przewidziany w kpk". "Wtedy, kiedy to nie następuje, można narazić się na kontrakcję: na taką kontrakcję, z jaką Jerzy Buzek i Janusz Pałubicki spotkali się ze strony gen. Sławomira Petelickiego. Jeżeli doświadczy tego szef ABW, w przypadku wypływu informacji poza salę, będzie nie tylko miał on kłopoty, ale będzie to źle służyło autorytetowi państwa" - powiedział poseł PO.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że Barcikowski w swoim wystąpieniu zaatakował także dziennikarzy. Jak dowiedziała się "Gazeta Wyborcza", jego zdaniem "lobbowani byli i lobbingowi ulegli" dziennikarze "Rzeczpospolitej", "Nie", "Gazety Prawnej", "Super Expressu" i "Gazety Wyborczej" (padło nazwisko jej dziennikarza Andrzeja Kublika).
Barcikowski, nawiązując do nocnego wystąpienia w Sejmie, zapewniał w Radiu Zet, że dziennikarze śledczy są jego sojusznikami. ABW nie inwigiluje dziennikarzy i nie utrzymuje agentury w redakcjach. "Jest jednak zasadnicza różnica między dziennikarzami śledczymi, którzy dociekają prawdy, a tymi, którzy ulegają lobbingowi" - mówił.
ABW ma obowiązek ostrzegać przed takim lobbingiem, który jest "szkodliwy dla państwa, bo może pewne decyzje opóźnić, osłabić pozycje negocjacyjne Polski, opóźnić dostawę gazu lub spowodować, że będziemy musieli płacić za gaz więcej" - powiedział.
Przyznał, że podczas utajnionych obrad Sejmu mówił o Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców i PGNiG, gdyż "wokół tych kontraktów i zamówień lobbyści rozpętali kampanię półprawd i dezinformacji". Nie chciał jednak komentować informacji, które po tajnym posiedzeniu ujawnili posłowie.
"Obrady były tajne i jeśli ktokolwiek komentował informacje, które przekazywałem, to tylko świadczy o braku powagi i o tym, że te osoby nie mają kompetencji moralnych do wykonywania funkcji posła. Jeśli obrady są utajnione, to się żadnych informacji nie wynosi i proszę nie oczekiwać, że ja będę to komentował" - powiedział.
Zapewnił też, że swoimi informacjami nie zamierzał wywoływać burzy wokół szefa Narodowego Banku Polskiego Leszka Balcerowicza. W obszarze zainteresowań ABW jest cała gospodarka lekowa, a wśród różnych jej elementów jest także rozporządzenie z 1998 roku. "Nie ja nawiązywałem jednak do nazwiska Leszka Balcerowicza i nie ja wywoływałem burzę wokół tego" - dodał.
Z nieoficjalnych informacji uzyskanych od polityków LPR we wtorek wynika, że informacja szefa ABW ma związek z rozporządzeniem Ministerstwa Finansów z 1998 roku zwalniającym z cła importerów leków (szefem resortu był wówczas Balcerowicz). Budżet państwa miałby stracić na tym około 3-4 mld złotych.
Barcikowski przyznał jednak, że "to rozporządzenie było korzystne dla firm farmaceutycznych i mogło być przez nie nadużywane dla celów związanych z obniżaniem dochodów skarbu państwa".
Pytany, czy celem wywołania przez ABW tematu lobbingu nie jest próba odwrócenia uwagi od SLD i rządu, które mają bardzo złe notowania, powiedział: "Czy pani sądzi, że w związku ze złymi notowaniami SLD ja nie mam wykonywać swoich ustawowych funkcji i nie chronić interesów państwa". "Mnie prywatnie mogą interesować notowania SLD, natomiast jako szef ABW muszę wykonywać swoje zadania bez względu na to, czy ktoś to nazwie hucpą, czy też nie" - wyjaśnił.
em, pap