Oprócz kary pieniężnej, politolog został zobowiązany do zamieszczenia sprostowania we wszystkich mediach, które we wrześniu opublikowały jego raport.
Dokument wywołał wówczas liczne dyskusje na temat rosyjskiej elity władzy. Pawłowski napisał w nim, że grupa kremlowskich polityków próbuje de facto przejąć władzę i rządzić za plecami prezydenta Putina.
W dokumencie, datowanym 29 sierpnia, z nazwiska wymieniono oprócz Pugaczowa dwóch domniemanych inicjatorów "pełzającego przewrotu" - wiceszefów administracji prezydenckiej Igora Sieczina i Wiktora Iwanowa.
Jednym z zarzutów, jakie przedstawia Pawłowski "puczystom", jest wywołanie przez nich sprawy Jukosu. Raport politologa ukazał się przed październikowym aresztowaniem szefa koncernu Michaiła Chodorkowskiego, jednak w czasie, gdy trwał już konflikt wokół największego w Rosji producenta ropy.
Celem uderzenia w Jukos - zdaniem kremlowskiego politologa - była próba rewizji prywatyzacji z lat 90. i utworzenie "nowej oligarchii", tym razem wywodzącej się z osób bliskich grupie.
Pawłowski dodawał, że grupa może liczyć na poparcie struktur siłowych, w tym Federalnej Służby Bezpieczeństwa, i cieszy się sympatią wśród wysoko postawionych przedstawicieli rosyjskiej Cerkwi prawosławnej.
Zdaniem Pawłowskiego, zapewnieniem poparcia Patriarchatu Moskiewskiego miał się zajmować m.in. Pugaczow, biznesmen znany z religijności i nazywany często "prawosławnym oligarchą". Bankier był też - w opinii Pawłowskiego - twórcą ideologii gospodarczej "puczystów".
"Idea Pugaczowa to budowa państwowego kapitalizmu na bazie uproszczonej i dostosowanej do użytku masowego ideologii prawosławia. Dopełniło jej bardziej aktualne dla 2003 roku rewolucyjne wezwanie do zmiany wszystkich elit - w gospodarce oraz w polityce regionalnej i federalnej" - twierdził Pawłowski.
Iwanow, Sieczin i Pugaczow są powszechnie kojarzeni z istniejącą na Kremlu tzw. frakcją petersburską, związaną najczęściej z dawną KGB. Pawłowski uchodzi za reprezentanta interesów tzw. rodziny - ugrupowania skupionego wokół dawnych współpracowników byłego prezydenta Borysa Jelcyna.
Sprawę Jukosu i aresztowanie Chodorkowskiego postrzega się jako cios w interesy "rodziny". Wzmocniła go dymisja jednego z głównych reprezentantów jelcynowskiej frakcji - szefa administracji prezydenckiej Aleksandra Wołoszyna.
sg, pap