To jedna z najzabawniejszych scen w jednej z najdowcipniejszych polskich książek – „Pięknych dwudziestoletnich”. Marek Hłasko opisuje, jak w roku 1956, próbując swoich sił jako reporter, trafił na proces seryjnego mordercy Władysława Mazurkiewicza i próbował porozmawiać z jego obrońcą: „Hofmokl-Ostrowski, którego dopadłem z prośbą o wywiad, zaczął mi tłumaczyć, że Mazurkiewicz ma tak zwanego zeza widlastego, co jest najlepszym dowodem, iż jego zbrodnicze skłonności są wrodzone, i że Mazurkiewicz nie ponosi za nie winy. Dziadzia bredziła, a ja słuchałem. Nagle mecenas Ostrowski pokrył się trupią bladością. – Panie mecenasie? – zawołałem. – Może wody? Co się stało? – Pan ma także „zeza widlastego?” – wybełkotał Ostrowski i szybko się ze mną pożegnał”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.