W całej Francji trwają masowe strajki, na ulicę wyszły miliony ludzi. W Paryżu protesty przerodziły się w uliczne zamieszki. Strajkują kontrolerzy ruchu na lotniskach, nauczyciele, urzędnicy sektora publicznego oraz taksówkarze.
Ci ostatni nie wytrzymują agresywnej i ich zdaniem nieuczciwej konkurencji ze strony amerykańskiej firmy Uber. Chodzi o aplikację na smartfony, która pozwala w łatwy sposób kojarzyć kierowców z pasażerami. Ceny za taki kurs są znacznie niższe niż jazda taksówką. Wynika to z zastosowania kruczków prawnych i ominięcia wielu podatków oraz opłat taksówkarskich. Rzecznik związku taksówkarzy Rachid Boudjema określa działania Ubera jako "niszczące dla profesjonalnych kierowców, którzy płacą podatki i przestrzegają przepisów".
Płonące opony i gaz łzawiący
Na północy Paryża setki wolno jadących taksówek spowodowały gigantyczne korki w porannym szczycie. W wielu miejscach zamaskowane osoby wybiegały na ulicę i zatrzymywały jadące samochody, powodując chaos na drodze i utrudnienia w ruchu. W licznych punktach na jezdni podpalane są sterty opon. Przeciwko strajkującym specjalne oddziały do tłumienia zamieszek zastosowały gaz łzawiący. Jeden z taksówkarzy został potrącany przez autobus, który nie zatrzymał się przed blokadą. 19 innych zostało aresztowanych za ataki na funkcjonariuszy, podpalenia i posiadanie broni. Do uspokojenia protestujących użyto gazu łzawiącego.
Nie tylko taksówkarze
Protesty odbywają się również na lotniskach stolicy Francji. Już w poniedziałek odwołano jedną piątą wtorkowych lotów. Air France nie wyklucza kolejnych utrudnień. Na ulice w całej Francji wyszło ponad 5,5 mln ludzi: głównie urzędników i nauczycieli wściekłych na niskie zarobki, zamrożenie pensji, złe warunki pracy oraz rosnące koszty życia.
Dailymail, BBC News