Czy w gniazdku będzie prąd oraz ile za niego zapłacimy?

Czy w gniazdku będzie prąd oraz ile za niego zapłacimy?

Dodano:   /  Zmieniono: 
prąd fot. fotolia.pl 
ONZ, Unia Europejska, wielka polityka i szczytne cele klimatyczne, a na końcu pytanie: czy w gniazdku będzie prąd oraz ile za niego zapłacimy? Rokowania, choć ostrożne, są optymistyczne.

Koniec ubiegłego tygodnia przyniósł dobrą wiadomość – jak podał GUS, produkcja sprzedana przemysłu w 2015 r. wzrosła o 4,9 proc. w stosunku do 2014 r. Spadek jednak o 3,1 proc. odnotowano w energetyce i ciepłownictwie. Firmy w Polsce potrzebują coraz więcej prądu, a z nim bywa różnie. Na początku roku Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) poinformowały, że styczniowe mrozy przyczyniły się do zwiększenia zużycia energii elektrycznej, a sytuację dodatkowo utrudnia niski poziom skutych lodem rzek, z których czerpią wodę elektrownie. Zabrzmiało to znajomo – kiedy w sierpniu w Polsce zabrakło prądu i trzeba było zatrzymywać fabryki, jednym z problemów był również niski stan wód oraz temperatura powietrza. Na szczęście teraz nie ma powodu do obaw, bo rezerwy mocy są wystarczające. Tym samym scenariusz z lata nie powinien się powtórzyć. Przypomnijmy, że produkcja prądu w sierpniu 2015 r. wyniosła 13 052 GWh (gigawatogodzin), a zużycie – 13 090 GWh. Aby poradzić sobie ze zwiększonym zapotrzebowaniem, PSE wprowadziły ograniczenia w dostarczaniu i poborze energii elektrycznej od 11 do 31 sierpnia. Najczęściej ogłaszany był 11. stopień zasilania, co w praktyce nie było odczuwalne. Bardziej restrykcyjne stopnie obowiązywały w sumie przez 22 godziny. Na Krajowy System Elektroenergetyczny oraz jego operatora, czyli PSE, posypał się grad krytyki, między innymi za nieskuteczność funkcjonowania mechanizmu Operacyjnej Rezerwy Mocy. PSE broniły się, tłumacząc, że niezależnie od wysokich temperatur problemy wystąpiły między innymi z powodu awarii i prac konserwacyjnych u wytwórców. Do tego doszedł bardzo niski poziom energii dostarczanej przez elektrownie wiatrowe i – siłą rzeczy – wodne.

ŻADNYCH GRANIC

Sierpniowe turbulencje wpisały się w wyjątkowo burzliwe dla polskiego rynku energii półrocze. Jakby mało było wydarzeń związanych z wyborami parlamentarnymi, które zaowocowały utworzeniem Ministerstwa Energetyki oraz roszadami kadrowymi w największych koncernach energetycznych kontrolowanych przez państwo, to jeszcze w lipcu Komisja Europejska przedstawiła tzw. pakiet letni propozycji dla rynku energii, a w grudniu odbyła się konferencja klimatyczna ONZ w Paryżu. Oba te wydarzenia były kłopotliwe dla kraju, który produkcję energii opiera przede wszystkim na własnych zasobach węgla. Na szczęście nasz rząd… No właśnie, czy w 2016 r. i w kolejnych latach polska energetyka będzie stawiana na krawędzi, a „na szczęście” na stałe wpisze się do słownika dostawców i odbiorców energii?

Jednym z najprostszych pytań, jakie narodziło się w sierpniu ubiegłego roku, było to, dlaczego nie można było zaimportować energii z sąsiednich Niemiec, które w tym czasie cieszyły się jej nadwyżką. Problem w tym, że prawie cały prąd, który wpływa do nas przez dwa połączenia z Niemcami, wypływa przez sieci łączące Polskę z południowymi sąsiadami dalej do Bawarii oraz Austrii. Są to tzw. przepływy kołowe energii, wynikające z praw fizyki, a nie umów handlowych. Co gorsza, blokują nam one możliwość normalnego handlu energią z tymi krajami. Jak podaje portal WysokieNapiecie.pl, PSE i niemiecki operator 50Hertz już montują tzw. przesuwniki fazowe, które pozwolą zarządzać wymianą energii między oboma krajami. W efekcie Polska w 2021 r., a nie jak wcześniej zakładano – w latach 2025-2030, będzie mogła importować i eksportować energię do Niemiec na poziomie 2000 MW (megawatów) rocznie. To mniej więcej tyle, ile może wyprodukować duża elektrownia węglowa. PSE obiecuje, że w dłuższej perspektywie czasowej wąskie gardła polskiego systemu przesyłowego zostaną zlikwidowane. W listopadzie 2015 r. zakończono na przykład budowę połączenia Polska – Litwa, które pozwoli na import 500 MW. Rusza też rozbudowa sieci przesyłowych w zachodniej części kraju, co dodatkowo ma ułatwić zakupy energii za granicą. Import prądu z innych krajów UE dobrze wpisuje się w politykę klimatyczną Unii Europejskiej, która stawia między innymi na integrację europejskich rynków energii. Jeśli jednak popatrzymy na dalszy ciąg unijnej listy celów oraz ostatnie wydarzenia na arenie międzynarodowej, to obraz nie będzie już tak harmonijny.

Cały tekst przeczytać można w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost”, który trafił do kiosków w poniedziałek, 25 stycznia 2016 r. "Wprost" można zakupić także  w wersji do słuchaniaoraz na  AppleStore GooglePlay.