Kowal przypomina, że „według wszystkich prognoz rok 2016 to będzie szczyt fali uchodźców”. W programie "Polityka przy kawie" próbował odpowiedzieć na pytania o to w jaki sposób powstrzymać integralność Europy w obliczu kryzysu imigracyjnego.
Nie odrzuca całkowicie pomysłu ze stawianiem muru na zewnętrznych granicach Unii. – Jak słyszę mur, to się krzywię, ale jak mam wybór: mur czy Schengen, to wolę Schengen. Być może na jakimś etapie konieczne będzie wzmocnienie fizyczne części tej granicy. Bo też powiedzmy szczerze – wszyscy krytykują Orbana, ale ma stosunkowo mały kraj, małe możliwości i musi go bronić – przekonywał.
Bronić Unii
– Czasy mamy niespokojne. W latach 2005-2007, kiedy byłem w MSZ, uważałem, że z Niemcami trzeba zdecydowane rozmawiać, że na to jest czas. Dzisiaj mam wątpliwości do takiej linii, bo wszyscy w UE mają strasznie skołatane nerwy. Pierwsze, czego powinniśmy bronić, to spoistość UE. Powinno nam zależeć, żeby Angela Merkel utrzymała się przy władzy, bo niestabilność w Niemczech to dla nas katastrofa polityczna – oceniał Kowal.
Zdaniem byłego europosła gra dla własnego interesu jest w dzisiejszych czasach wyjątkowo krótkowzroczna i nie leży w interesie poszczególnych państw członkowskich Unii. – Kto dzisiaj pomoże, ten odbierze więcej za parę lat – przewidywał.
Konin to nie Dortmund
Kowal skomentował słowa doradcy Andrzeja Dudy - Krzysztofa Szczerskiego, który powiedział, że "lokowanie ludzi wbrew ich woli jest łamaniem praw człowieka. – To jest bardzo dobry argument. Zachód będzie miał kłopot, żeby na to odpowiedzieć. Trudno komuś powiedzieć: „musisz być w Koninie”, jeśli on chce być pod Dortmundem. Cały czas mówiłem: nie robić takiej awantury, jaka się zrobiła. Im ktoś skrajniejszy, tym głośniej. Nikt do Polski tak się strasznie nie wybiera. Ta polityka uchodźcza tak bardzo nas nie dotyczy – przyznał.
TVP1