"Szafa Kiszczaka" to rozgrywka byłych esbeków?

"Szafa Kiszczaka" to rozgrywka byłych esbeków?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czesław Kiszczak (fot. Wprost) Źródło: Wprost
– Nie sądzę, żeby sama żona Kiszczaka prowadziła tutaj jakąś grę, lecz ludzie z otoczenia jej męża – jak najbardziej – ocenił w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” prof. Mieczysław Ryba, kierownik Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX wieku na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.

Naukowiec podkreślił, że nie sądzi, aby wdowa po generale Czesławie Kiszczaku „prowadziła jakąś grę”. W jego ocenie mogliby robić to „ludzie z otoczenia jej męża – jak najbardziej”. – Pamiętajmy, że za Kiszczakiem stało całe środowisko esbeków, którzy mogą pewne rzeczy animować i prowokować, również dyskusję publiczną, po to, ażeby osiągać jakieś swoje cele. Tego jednak nie wiemy, dlatego trzeba tutaj zachować spokój i postawę arcymerytoryczną – wskazał.

Dodał, że jest to możliwe z powodu tego, iż nie rozliczono komunizmu i przez wiele lat po upadku nie przeprowadzono lustracji. – Na pewno nie obroniliśmy się przed patologicznym wpływem byłych esbeków na życie publiczne. Szantażować jednak można czymś dopóki, dopóty nie jest ujawnione. Jak jest jawne, ten szantaż jest już nieskuteczny – przyznał.

Prof. Ryba wskazał, ze życie Czesława Kiszczaka i wpływu na polską politykę dzieli się na dwa etapy – przed i po 1989 roku. – Pierwszy etap dotyczy czasu, gdy był ministrem spraw wewnętrznych, i bardzo sztandarowych kwestii, jak wprowadzenie stanu wojennego, represje wobec działaczy „Solidarności” czy zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki. Aż do czasu przełomu, roku 1989, kiedy był współarchitektem Okrągłego Stołu. Drugi etap jego życia dotyczy czasu, kiedy przestał być czynnym politykiem. I tu pojawia się gigantyczna liczba pytań. Przetrzymując nielegalnie tak istotne materiały, jak dokumenty SB dotyczące poszczególnych osób w taki czy inny sposób uwikłanych we współpracę, miał niewyobrażalne możliwości wpływania na politykę, sam nie będąc bezpośrednim graczem politycznym. To, że przez tyle lat nie zrobiono jakiegoś śledztwa czy akcji związanej z przejęciem tych dokumentów i nie nakazano przeszukania jego mieszkania, świadczy o tym, że to państwo nie tylko przez te wszystkie lata nie dekomunizowało na niwie formalnoprawnej, ale również w sferze praktycznej – wskazał.

Nasz Dziennik