– Trzeba, każdy historyk o tym wie, znać kontekst tych dokumentów, znać okoliczności, "za" i "przeciw", oczywiście potwierdzić autentyczność. Sprawdzić w wielu źródłach dlaczego ta notatka i te pieniądze się pojawiają – tłumaczył senator PO. Jego zdaniem historycy nie działają w ten sposób, a cała sprawa Lecha Wałęsy może być zleceniem politycznym. – Tutaj niewątpliwie działa pan prezes Kamiński. Znam go, to jest dobry człowiek. Działa pod presją. Nie wiem czyją presją, ale apelowałbym o ostrożność – przekonywał.
Miara człowieczeństwa
Zdaniem Rulewskiego nawet jeśli dokumenty obciążające Wałęsę są prawdziwe, to nie przekreśla jego wszystkich dokonań i tego, co zrobił dla Polski. –- Przecież miarą człowieczeństwa, każdego, nie jest to, co się zdarza w kilku incydentach. Przypomnijmy, wychodził z robotnikami w 70., a tam nie stało ZOMO, tam stała ciężka broń maszynowa. Wychodził w 76. roku do KOR-u, do wolnych związków zawodowych, a wychodził z ulotkami - tam też owacyjnie go nie witano. Wychodził w 80. roku, skakał przez płot, z ludźmi, do całego kraju – przypominał.
Zazdrość i szczur
– Dziwię się tym, tym kolegom z Solidarności, którzy owacyjnie witają szczura, który wybiegł z willi Kiszczaka. Może dlatego, że nie znaleźli się na "pudle" historii, które im przysługiwało, ale tak historia potoczyła się – zakończył.
TVP Info